120
Views

Mit o świetnym wsparciu Nexusów przez Google. O zawsze aktualnym Androidzie. O idealnie połączonym oprogramowaniu ze sprzętem. I w końcu o zupełnie czystym, płynnie działającym Zielonym robociku. Ileż to się nasłuchałem i naczytałem wypowiedzi posiadaczy Nexusów o tym, jak dobrze jest mieć ten smartfon. Pomimo tego, że prawie nigdy nie konkurował on z flagowcami (ba, nawet nie było to jego zamiarem) to dawał radę na wielu polach i wsparciem oraz lekkością działania bardzo często przebijał konkurencję. Zaraz, zaraz… mit?

No właśnie – oficjalnie “mit”.

Legenda, którą będę opowiadał wnukom przy kominku. Opowieść z kategorii fantasy. Google daje mi na to przyzwolenie, więc zaczynam nazywać rzeczy po imieniu.
Po niedawnej konferencji, na której dowiedzieliśmy się, że Google zaczyna bawić się w produkcję sprzętu, wiem już tylko jedno. Albo kolejnym smartfonem, który zagości u mnie w kieszeni będzie iPhone, albo – jeśli miłościwie nam panujący na rynku PC Microsoft czymś zaskoczy – Surface Phone. Ale po kolei.

android-out

Cenię możliwość korzystania z najnowszych rozwiązań. Pracuję, jako programista i bez tego ani rusz. Kupiłem w zeszłym roku Nexusa 5X. Nie jest to flagowiec – ale hej, nigdy nie miał nim być! Android N działa na nim świetnie, bez zająknięcia. Aparat robi bardzo dobre zdjęcia, a wewnętrzna pamięć w zupełności wystarcza na zaspokojenie wszelkich potrzeb zainstalowanych aplikacji. Można by rzec – cud miód.

No. Nie do końca.

Google pokazał Pixel Phone. Albo po prostu Pixel – jak kto woli. Dostępny na ograniczonym rynku (w Europie najbliżej za zachodnią granicą) smartfon, nieudolnie próbujący wyglądać jak iPhone, w dodatku kosztujący tyle samo. Fakt, aparat niby ma lepszy. Tylko problem w tym, że to się nie uda. Google nie jest kojarzony z byciem “premium”, poza tym nie posiada pełnoprawnego, profesjonalnego systemu na komputery, aby stworzyć z Androidem równie dobrze prosperujący ekosystem, co w przypadku Apple, czy nawet Microsoftu. Podobno Google pracuje nad odpowiedzią na Windows 10 – systemem Andromeda. Tylko, że – no właśnie – podobno.

Wracając do sedna. Okazuje się, że Nexusy tym razem nie dostaną aktualizacji do Androida 7.1 od razu po premierze. Mało tego – nawet nie dostaną wszystkich funkcji z nowego Androida! Zapomnijmy o nowym launcherze, czy Asystencie Google. Zapomnijmy o nielimitowanej przestrzeni na zdjęcia w chmurze Google. W końcu zapomnijmy też o wsparciu technicznym, bo po co nam ono. Gdyby tego było mało – rzecz, która nas nie dotyczy (moment, przecież w zasadzie w ogóle temat Pixeli nas nie dotyczy…) – Google pogadał sobie z Verizonem. Jednym ze skutków ubocznych tej rozmowy jest fakt, że operator będzie do Pixeli wciskał bloatware w liczbie ośmiu aplikacji, których najprawdopodobniej nikt nigdy nie użyje. Tak, dobrze kojarzycie – wielu producentów robi w ten sposób z laptopami i smartfonami. A potem wielkie halo, że pamięć operacyjna zapchana. Dodatkowo Verizon także nie może zapewnić, że Pixele będą aktualizowane od razu po premierze nowego Androida. Tak – Nexusów ten problem nie dotyczył.

Cyrk na kółkach

Żeby nie było – nie jestem sam. Czytuję zagraniczne portale traktujące o Google i Androidzie – i Bóg mi świadkiem – dawno nie widziałem tylu tak zdenerwowanych obrzucających Google łajnem obcokrajowców. Najczęstsze zarzuty, które się powtarzają to te, które już wymieniłem. Użytkownicy są zawiedzeni, wielu zapowiada odejście do konkurencji.

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz Google tak bardzo strzeliło sobie w kolano. Zastanawiam się, czym była podyktowana decyzja o wypuszczeniu smartfona na rynek amerykański z pomocą Verizona, który jest wszystkim znany z upychania śmieci w smartfonach. I w końcu myślę sobie, czemu – do diabła – olano Nexusy. Rozumiem, że funkcje aparatu ciężko wdrożyć do urządzenia, które nie ma możliwści technicznych, aby te funkcje obsłużyć. Ale cała reszta? Czy to próba przyciągnięcia na siłę ludzi do Pixela? Owszem – zatwardziałych fanów Google już przyciągnęło, co widzę po streamie w Google+. W dniu konferencji i dzień po miałem cały stream w screenach potwierdzających zamówienie.

Cóż. Google jest znany ze z pozoru głupich decyzji (usunięcie Google Readera, wciskanie ludziom na siłę Google+ czy w końcu tworzenie n-tych instancji komunikatorów, z których i tak nikt nie korzysta). Może tym razem decyzja o wprowadzeniu Pixeli i skupieniu się przede wszystkim na nich wyjdzie Google na dobre. Czas pokaże. Nie mnie – niesmak użytkowników Nexusów pozostanie. I już odbija się echem tu i ówdzie. Choć z pewnością nie odbije się na taką skalę jak palące się w dłoniach Samsungi Note 🙂

Kategoria artykułu
Nowe technologie

Możliwość opublikowania komentarza wyłączona.