154
Views

Jak widać po recenzjach, opiniach i komentarzach w sieci, tak się jednak nie stało. Na taki stan złożyło się wiele czynników, ale patrząc obiektywnie, winni są zarówno twórcy No Man’s sky, jak i sami gracze. Zacznijmy jednak od początku.

Samotny podróżnik

No Man’s Sky pojawiało się w zapowiedziach już od dobrych kilku lat. Pierwsze wyreżyserowane gameplaye ukazywały coś, czego branża gier jeszcze nie widziała. Oglądaliśmy olbrzymie możliwości technologiczne połączone z prostym, ale jakże fascynującym pomysłem – rzucimy graczy w różne miejsca niezbadanej galaktyki, by wspólnymi siłami (ale jednak osobno) eksplorowali to, co dla nich przygotowaliśmy. W gruncie rzeczy tak się właśnie stało – od czasu premiery pojawił się dopiero jeden przypadek, kiedy gracz natrafił na planetę już odkrytą przez innego gracza. Jeden przypadek na dziesiątki tysięcy graczy. Skala budzi respekt bez względu na zawartość. Ale.

To właśnie zawartość świata zaczęła budzić negatywne emocje. Pierwsze godziny okazywały się dokładnie tym, co obiecywano graczom. Nieznana planeta, uszkodzony myśliwiec i zagrożenia czające się z każdej strony. Niektórzy na początku trafili na światy przyjazne, inni już od pierwszych minut musieli walczyć z trudnymi warunkami środowiska. Natrafiali na pierwsze surowce, katalogowali pierwsze dziwne zwierzęta, a także odkrywali pierwsze bazy i stacje kosmiczne. Wszystko super.

no man's sky

Słońce. Plaża. Szum wiatru. Wycie myśliwców. Sielanka.

Problem No Man’s Sky polega na tym, że dla osób niespecjalnie przepadających za powtarzalną rozrywką, zabawa kończy się po odkryciu góra kilku planet. Te kilka planet to przynajmniej kilkanaście godzin rozgrywki, ale później zaczyna być coraz nudniej. Oczywiście nuda to bardzo subiektywne odczucie – fani gier takich, jak Symulator Farmy, z pewnością nudę pojmują inaczej, niż hardkorowi wymiatacze w Call of Duty. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie twórcy. Studio Hello Games w licznych zapowiedziach obiecywało znacznie bardziej zróżnicowaną galaktykę. Tymczasem zawartość jest jedynie permutacją niewielu jak na galaktykę, elementów. Jednakże sama zawartość to jeszcze nie wszystko. Oprócz niej liczy się jeszcze…

Immersja

Od zawsze powtarzam, że klimat w grach jest rzeczą niezwykle ważną. W przypadku produkcji nieposiadających fabuły, to właśnie klimat jest głównym magnesem przyciągającym gracza. W kwestii mechaniki nie zmienia się bowiem bardzo dużo. W No Man’s Sky mamy eksplorację, crafting i losowo generowany świat – zupełnie jak w Minecrafcie i całej masie innych gier. Różnica tkwi w opakowaniu. Tutaj jest nim niezwykle barwny kosmos, ale rozgrywką wciąż kierują te same zasady.

Immersja oznacza ni mniej, ni więcej, jak stopień realności świata przedstawionego. Im większa immersja, tym bardziej spójne i rzeczywiste uniwersum, a co za tym idzie, łatwiej nam uwierzyć w jego prawdziwość. W przypadku No Man’s Sky immersja zawodzi z kilku pozornie błahych powodów. Najpoważniejszy z nich to fakt, że pozornie opuszczony kosmos tak naprawdę jest zamieszkany przez całą masę rozwiniętych cywilizacji. Na większości planet można spotkać bazy i stacje kosmiczne, które – uwaga – nie różnią się wyglądem. Planety, przynajmniej wizualnie, są niesamowicie zróżnicowane, ale niestety nie można tego samego powiedzieć o bazach. Jeśli potraktujemy rozgrywkę tylko jako odprężające zbieranie surowców i latanie od planety do planety – spoko, nie ma problemu. Większości graczy takie coś jednak nie zadowala. Chcieliśmy galaktykę, w której ciągle, dosłownie ciągle natrafialibyśmy na coś nowego. Nawet nie tyle, że chcieliśmy – to było nam obiecywane.

no man's sky

Styl graficzny jest naprawdę piękny. Niestety nie to jest najważniejsze.

Powtarzalna zawartość i wynikające z niej nierealistyczność ostatecznie spowodowała, że gracze, którzy chcieli zanurzyć się w tę galaktykę bez reszty, musieli obejść się smakiem. Możemy się jedynie zastanawiać, jak bardzo zawinili tutaj twórcy, którzy od kilku lat nadmuchiwali balonik oczekiwania. Długi proces produkcyjny tak dużej gry nie jest niczym dziwnym, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że tworzyło ją niewielkie, niezależne studio. Niestety niezależność nie zwalnia z odpowiedzialności za słowa.

Pomniejsze błędy

Zawartość i immersja to nie wszystko. O ile na konsolach premiera odbyła się płynnie, o tyle Steamowa wersja gry w pierwszych dniach miała ogromne problemy ze stabilnością. Pierwsze oceny, choć niewątpliwie odrobinę przesadzone, były jednak kubłem zimnej wody wylanej na głowy twórców. W tej chwili recenzje są „mieszane”, zaś na Gry-Online średnia ocen wynosi 5.4 na 10. To zdecydowanie za mało jak na tak rewolucyjną i niesamowitą produkcję. Nie da się ukryć, że społeczność graczy bywa impulsywna i łatwo się obraża – zapewne problemy techniczne zostaną całkowicie wyeliminowane już niedługo. Jeśli zaś chodzi o zawartość, to w drodze są już kolejne patche i DLC. Swoją drogą – w sprawie DLC również obserwowaliśmy małą aferę. Początkowo Sean Murray obiecywał, że będą to tylko i wyłącznie darmowe paczki zawartości. W ostatnich wywiadach dawał jednak do zrozumienia, że ta sytuacja mogła nieco ulec zmianie. Jak będzie? Zobaczymy.

W całym tym zamieszaniu nie można zapominać również o tych, którym gra się zwyczajnie podoba. Dla wielu graczy brak fabuły i wolność eksplorowania są dokładnie tym, czego oczekują. Jak myślicie, skąd bierze się popularność symulatorów? Tak wiele osób odkrywa u siebie przeznaczenie farmera czy kierowcy autobusu? Tak wielu z nas chciałby całe życie spędzić na przewożeniu ciężkich naczep z punktu A do punktu B? Nie sądzę. Wielu z nas w grach szuka chwili wyciszenia, spokoju, nie stymulantów adrenaliny. Dla takich osób No Man’s Sky może być najlepszą grą tego roku. O ile, oczywiście, stan techniczny gry nie będzie w tej leniwej eksploracji przeszkadzał.

no man's sky

W No Man’s Sky nie można nawet rozbić myśliwca o skały!

W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku

Mógłbym się przyczepić jeszcze do wielu pomniejszych szczegółów, ale odniosę się tylko do jednego. Ceny. Sześćdziesiąt Euro za niezależną produkcję to zdecydowanie za dużo. Szczególnie jeśli pod uwagę weźmiemy to wszystko, co przeczytaliście wyżej, a następnie zestawimy to z tytułami AAA, które kosztują dokładnie tyle samo. Ja rozumiem, że gra powstawała latami i pod względem technologicznym jest imponująca, ale jednak czuję lekki niedosyt. Zresztą nie tylko ja – wystarczy poczytać i pooglądać inne materiały.

Pozostaje mieć nadzieję, że w nadchodzących DLC zawartość zostanie nieco zróżnicowana. Nie trzeba wprowadzać bardzo rozbudowanych zmian – miłe byłoby samo zróżnicowanie tekstur baz i stacji kosmicznych. Być może dobrym rozwiązaniem byłoby dodanie jakiejś szczątkowej fabuły, czy choćby pomniejszych celów. Możliwości jest wiele. Z naszej strony potrzeba nieco cierpliwości i wyrozumiałości. Ze strony twórców potrzeba znacznie więcej, ale to w końcu ich dziecko. Trzeba chcieć dla niego jak najlepiej.

źródła grafik: no-mans-sky.com
Tagi:
· ·
Kategoria artykułu
Gry

Możliwość opublikowania komentarza wyłączona.