Site icon MenWorld.pl

Ghost of Tsushima – opowieść o duchu [recenzja]

Gra od studia Sucker Punch z siedzibą w Waszyngtonie jest ostatnim, BARDZO potężnym uderzeniem Sony na kilka miesięcy przed premierą PlayStation 5. Minione tygodnie to istna gratka dla fanów konsolowego grania, bo przecież doświadczyliśmy premiery fenomenalnego The Last of Us 2, a teraz mamy okazję poznać niebanalną historię Ducha Cuszimy. Chciałoby się rzec: „Nieważne jak zaczynasz… ważne jak kończysz”. Sprawdźmy, czy Ghost of Tsushima będzie grą, którą zapamiętam na długo.

Ghost of Tsushima, czyli opowieść o Duchu

Gra opowiada historię Jina Sakay, ostatniego z rodu samurajów. Wojownik musi stawić czoła mongolskiej inwazji na tytułowej wyspie Cuszima. Wspomniane miejsce to jedno wielkie pole bitwy, które możemy dowolnie przemierzać dzięki otwartemu światu. Opowieść jest prowadzona w bardzo pompatycznym stylu, a przerywniki filmowe przepełnione są hoolywodzkim polotem. Wraz z postępem fabuły „wyrywamy” kawałek po kawałku wyspę z rąk mongolskiego Chana. Bierzemy udział w bitwach, pojedynkujemy się z dowódcami, odbijamy obozy, uwalniamy jeńców. To wszystko składa się na budowanie ostatniej nadziei, legendy… DUCHA CUSZIMY.

Mistrz miecza

System walki w Ghost of Tsushima to istne arcydzieło. Głównym narzędziem do siania chaosu na polu bitwy jest rodowa katana Jina, której nie możemy zastąpić inną bronią. Brzmi ubogo? Dla samurajskich wojowników ich miecz to największa świętość. Zażyłość z orężem widzimy już w początkowym etapie gry, w którym zdeterminowany Jin próbuje za wszelką cenę odnaleźć swój miecz. Do dyspozycji gracza zostały oddane 4 style walki, które możemy dowolnie zmieniać w trakcie trwania pojedynku. Każdy ze styli jest dopasowany pod inny rodzaj przeciwników. Styl kamienia sprawdza się idealnie dla wojowników uzbrojonych w dwuręczny miecz. Walka w grze jest wymagająca, a każdy najmniejszy błąd może skończyć się porażką.

Ekspert zabijania

Podczas gry nasz bohater przechodzi wewnętrzną przemianę. Z honorowego, przestrzegającego kodeksu samuraja do żądnego mongolskiej krwi zabójcy, który za wszelką cenę pragnie zemsty na oprawcach. Jin „odstawia na bok” wpojone wartości oraz postawę honorowego samuraja. Skacze po dachach, skrada się i to tylko po to, aby „po cichu” dobrać się do pleców przeciwnika, co ma bezszelestnie zabić wroga. Do wyrównania szans w walce z mongolską armią Jin wykorzystuje wiele gadżetów tj.: łuk, zatrute strzałki, czy bomby dymne. Nasze umiejętności oraz sprzęt rozwijamy w iście „eRPGowych” drzewkach rozwoju.

Oprawa wizualna przyjemna dla oka

Ghost of Tsushima od strony technicznej stoi na wysokim poziomie. Przez większość czasu PS4 Pro pozwalało na grę w stabilnych 30 fpsach. Zdarzały się momenty bitew, gdzie animację wyraźnie zwalniały, jednak częstotliwość takowych była tak niska, że jest to do wybaczenia. Co do oprawy graficznej – stoi na solidnym poziomie. Krajobrazy Cuszimy potrafią zaimponować na tyle, że od razu wybieramy tryb fotograficzny i uwieczniamy dany moment rozgrywki. Na pochwałę zasługuje HUD, który jest praktycznie niewidoczny. W roli nawigatora po Cuszimie występuje… wiatr. Po zaznaczeniu punktu docelowego na mapie, podmuchy wiatru pokazują kierunek, w którym powinniśmy się udać, by w efekcie dotrzeć na miejsce. Nasz „GPS” jest tak dopracowany, że porusza gałęziami, trawą, ozdobami na zbroi protagonisty, a wszystko po to abyśmy nie zabłądzili przemierzając Cuszime.

Ghost of Tsushima ma też drobne potknięcia

Ghost of Tsushima jest grą bardzo dobrą, jednak nie uniknęła ona drobnych błędów i niedopracowań, o których muszę wspomnieć. Jednym z nich, dość zauważalnym i irytującym jest szeroko rozumiany model postaci oraz mimika twarzy. W rozmowach nie widać po nich żadnych emocji, niezależnie czy są weseli czy smutni. Dialogi w grze są dość ubogie, lakoniczne. Najwięcej frajdy niesie za sobą granie z japońskimi dialogami. Rodzimy język samurajów zgrywa się z tym, co widzimy na ekranie.

Odnoszę wrażenie, że aktorzy podkładający głos pod bohaterów w wersjach angielskiej i polskiej są kiepsko dobrani. Czasem nawet potrafią irytować swoją „sztywnością” wypowiedzi. Kolejną „drobną” rzeczą, która może utrudnić pozytywny odbiór gry jest poziom trudności. Moim zdaniem, pomiędzy poziomem łatwym, a średnim jest za duży przeskok. Ten pierwszy jest zbyt banalny, drugi natomiast może przyprawić nas o więcej siwych włosów. ? Systemowi walki z Ghost of Tsushima bliżej do „Soulslików”, aniżeli intuicyjnego i banalnego Assasins Creed.

Exit mobile version