Jeśli dotąd myślałeś, że największym stresem na drodze jest kontrola drogówki i mandacik za nadprogramowe 20 km/h to… cóż, ten pakiet zmian może cię nieco otrzeźwić. Posłowie właśnie przegłosowali przepisy, które mogą solidnie namieszać w codziennej jeździe. I nie, nie chodzi tylko o mandaty, chociaż 2000 zł kary za spotkanie na parkingu to bardzo chory pomysł. Mówimy o realnym ryzyku odsiadki za przesadę na liczniku. Tak, dobrze czytasz: więzienie. Za prędkość.

Co właściwie się zmienia? Przejdźmy przez to na spokojnie. O ile to możliwe.
Gdy prędkościomierz wariuje – sąd nie będzie miał litości
Największy punkt programu nowych przepisów to kara więzienia za rażące przekroczenie prędkości. I nie chodzi o to, że ktoś pojechał 20 km/h za dużo, bo przegapił znak. Mowa o kierowcach, którzy cisną ponad 180 km/h na ekspresówce i 210 km/h na autostradzie. Brzmi abstrakcyjnie? A jednak — od teraz takie wyczyny mogą skończyć się nie tylko zatrzymaniem prawa jazdy, ale również 3 miesiącami do nawet 5 lat więzienia.
Co więcej, jeśli ktoś „wykręci” dwukrotność dozwolonej prędkości na drodze, która akurat ma ograniczenie (np. zwężenie do 110 km/h na autostradzie), to również łapie się pod ten widelec. Co prowadzi do ciekawego absurdu:
- Na normalnej autostradzie więzienie grozi od 210 km/h.
- Ale jeśli jest tam ograniczenie do 110 km/h, to więzienie dopiero od 220 km/h.
Eksperci drapią się po głowach, a posłowie widać uznali, że jakoś to będzie.

60 km/h w strefie 30? Też możesz wylądować na sali sądowej
To nie koniec. Dwukrotne przekroczenie prędkości będzie karane wszędzie — tak samo w mieście, jak na drodze krajowej. I to właśnie prowadzi do jednego z najgłośniejszych przykładów: jeśli jedziesz 60 km/h w strefie 30, to możesz formalnie trafić do więzienia.
Brzmi strasznie? Trochę tak. Ale przepisy dodają gwiazdkę: kara ma dotyczyć prawdopodobnie tylko sytuacji, w których kierowca nie tylko przekroczył prędkość, ale też naraził człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. To oznacza, że nie wystarczy sam nadmiar km/h — musi być realne zagrożenie. Jednak o tym, czy takie było… zdecyduje już sąd.
Driftujesz? Jeździsz na tylnym kole? Szykuj 1,5 tys. zł
Druga ważna zmiana dotyczy fanów driftu i ulicznych popisów. Jeśli ktoś lubi „zamiatać tyłem” na rondzie albo motocyklista jeździ na tylnym kole — przepisy są jasne: 1 500 zł mandatu. A jeśli taki manewr stworzy zagrożenie, kara rośnie do 2 500 zł. Nie ma znaczenia, czy dzieje się to na drodze, w strefie zamieszkania czy gdziekolwiek indziej, gdzie obowiązują zasady ruchu. Każdy celowy poślizg lub utrata przyczepności choć jednego koła będzie traktowana jako wykroczenie.

Nielegalne wyścigi? Państwo mówi: STOP
Kolejna rzecz — nielegalne wyścigi, które od lat są solą w oku służb. Nowa ustawa ma to uciąć dość brutalnie. Sam udział jako kierowca lub organizator będzie oznaczać od 3 miesięcy do 5 lat więzienia, a przygotowania do wyścigu — do 3 lat.
Wypadek na takim „evencie”? Kierowca może trafić za kratki nawet na 10 lat. Co ciekawe, widzowie również dostają po kieszeni — 2 tys. zł mandatu. Bo jeśli ktoś świadomie bierze udział (nawet jako obserwator), to wspiera proceder.

Spotkanie na parkingu? Tylko w wersji mini
To przepis, który podzielił internautów najbardziej. Ustawa mówi, że jeśli na parkingu spotka się więcej niż 10 samochodów, by je zaprezentować oznacza to zlot, a ten wymaga zgłoszenia do gminy.
Dziesięć aut. Jedenaście i już formalność. Partia opozycyjna chciała podbić limit do 100 pojazdów, ale poprawka padła. Efekt? Nawet zwykłe spotkanie znajomych z klubów motoryzacyjnych może skończyć się 2 tys. zł grzywny.

Przepadek pojazdu — już nie tylko dla pijanych
Do tej pory konfiskata samochodu groziła głównie pijanym kierowcom. Teraz przepadek obejmie także osoby, które łamią sądowy zakaz prowadzenia pojazdów. Dotyczy to nie tylko aut, ale też łodzi i nawet samolotów. A recydywiści? Mogą dostać dożywotni zakaz kierowania.

Kiedy to wszystko zacznie obowiązywać?
Projekt trafił do Senatu, a potem na biurko prezydenta. Jeśli wszystko pójdzie sprawnie, ustawa wejdzie w życie 30 dni po ogłoszeniu. Jedynie przepisy o drifcie zaczną działać 3 miesiące później. Realny termin wejścia nowych przepisów to początek 2026 roku.
Jeśli ten pakiet przejdzie bez zmian, czeka nas prawdziwa rewolucja na drogach. Z jednej strony — większe bezpieczeństwo. Z drugiej — sporo obaw o granice rozsądku w egzekwowaniu tych przepisów. Jedno jest pewne: 2026 może być rokiem, w którym kierowcy naprawdę zdejmą nogę z gazu.
