104
Views

Niantic Labs to startup Google’a, który ma na swoim koncie dość wysoko ocenianego Ingressa. Pierwsza gra wykorzystująca rzeczywistość rozszerzoną w okresie świetności miała pół miliona aktywnych graczy i chociaż osobiście nie umiałem się wciągnąć, to jednak ogromnie szanuję ideę zrobienia czegoś innego. Wszystkie gry mobilne wymagają od nas co najwyżej zręczności palców, natomiast przy Ingressie i PokemonGo konieczne jest ruszenie się z wygodnego fotela. Chowające się w krzakach Pidgeye, pływające w rzekach Magikarpie i latające pod sufitem Zumbaty tylko czekają, aby je złapać.

Nerdy, czy zapaleńcy?

Formalnie rzecz biorąc, głównymi odbiorcami PokemonGo miała być po prostu młodzież. Tymczasem, jak wynika ze statusów, najczęściej grają w to dorośli, dojrzali ludzie. I nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ w czasach popularności Pokemonów wielu ówczesnych fanów marzyło o grze tego typu. Przez dwadzieścia lat mogli oni jedynie chłonąć seriale i zostać wirtualnym trenerem na jednej z przenośnych konsol. Produkcja Niantic Labs pozwala niektórym z nich spełnić dziecięce marzenia. Pytanie brzmi – jak długo to potrwa?

PokemonGo

Początkowa zajawka wynika głównie z faktu, że dostaliśmy na swoje smartfony coś nowego, a jednocześnie sentymentalnego. W obliczu takiego połączenia ciężko pozostać obojętnym, a kiedy dodamy do tego zaangażowaną społeczność, otrzymujemy produkt wartościowy pod prawie każdym względem. Uśmiech błądził mi na ustach resztę dnia, kiedy na łowach w parku podszedł do mnie gość z tabletem w ręku i zapytał, czy też szukam pokemonów. Nijakie gry nie gromadzą ludzi w taki sposób. Śmiało mogę powiedzieć, że grając w PokemonGo, można czuć się częścią czegoś większego.

Gry łączą, nie dzielą

Powtarzam te słowa praktycznie od zawsze, nawet w obliczu różnych incydentów, których powodem rzekomo są gry. Gdyby ktoś mi powiedział, że pod pomnikiem w parku stoi grupka trzydziestu osób wpatrzonych w telefony, nie uwierzyłbym. Nie uwierzyłbym również w to, że komukolwiek będzie się chciało grubo po północy wyjść z domu, by walczyć o PokeGym. A jednak już pierwszego dnia zabawy byłem świadkiem obu sytuacji. I chociaż odrobinę mnie to przytłacza, to jednak mamy do czynienia z czymś pozytywnym.

Wspólna pasja zawsze jest lepsza niż wspólny wróg. Kiedy ludzie mijają się na ulicy, zazwyczaj przechodzą obok siebie obojętnie. Niektórzy zaszczycą innych spojrzeniem. Część będzie patrzyła sztywno, przed siebie. A teraz, kiedy z naprzeciwka nadchodzi ktoś z wyciągniętym przed siebie telefonem, prawdopodobnie gra on w PokemonGo. I kiedy Ty robisz to samo, nie da się nie unieść lekko kącików ust. Sytuacja jest… nieco dziwna, absurdalna, ale przez to po prostu zabawna. Niech społeczność trochę dojrzeje, a będziemy sobie przybijać żółwiki!

PokemonGo

W całym tym zamieszaniu pojawiają się w zasadzie słuszne głosy, że niektórzy gracze przekraczają pewne granice. Wchodzenie do Auschwitz w celu złapania pokemona jest już po prostu przegięciem – mamy do czynienia z grą, a nie realnym światem. Warto zadać sobie pytanie, czy złapanie kolejnego potworka jest aż tak ważne. Kręcenie się w kółko po parku może budzić politowanie, ale jest zupełnie nieszkodliwe, nie przeszkadza nikomu. Natomiast w miejscach takich, jak Auschwitz, należy po prostu zachować trochę szacunku.

Kultura

Ale dość już o Pokemonach! Świat kulturalny wyglądałby zdecydowanie dojrzalej, gdyby gry były przez ludzi traktowane na równi z filmami, czy muzyką. Pod względem artystycznym w niczym im nie ustępują, są po prostu nieco nowszym, a przez to mniej znanym wytworem. Jednakże tak, jak koncerty łączą fanów muzyki, tak wspólne granie zbliża do siebie graczy. Nie ważne, czy jest to granie przez sieć, na turnieju, czy – tak jak w przypadku PokemonGo – w terenie. Element rywalizacji był, jest i będzie w ludziach obecny zawsze, ale przecież lepiej powalczyć w świecie wirtualnym, niż prawdziwym.

Nigdy bym nie przypuszczał, że gra w rozszerzonej rzeczywistości może mnie aż tak bardzo wciągnąć. Jestem pewien, że gdybym na ulicy nie mijał tak wielu innych graczy, nie czułbym, że jestem częścią czegoś większego. To uczucie, którego nie da się za bardzo opisać słowami. Osoby niebędące graczami mogą mieć problem ze zrozumieniem, ale przecież podobnie jest z innymi dziedzinami kultury. Osoby pasywne muzycznie nie bardzo rozumieją, po co chodzi się na koncerty, co tylko potwierdza, iż gry są dojrzałym przejawem kultury.

Możemy zastanawiać się, jak długo potrwa zajawka na PokemonGo. Tydzień? Miesiąc? A może, jeśli gra będzie stale rozwijana, znacznie dłużej? Jakby nie było, dość duży sukces już został osiągnięty. Ci wszyscy ludzie szukający pokemonów w parkach naprawdę dobrze się bawią. Wszystkich, którzy sceptycznie podchodzą do bawienia się w „te głupie gry”, zachęcam do spróbowania. Gra jest już dostępna w Polsce, zarówno na iOS, jak i na Androida – jedynie użytkownicy Windowsów muszą obejść się smakiem. Nam wszystkim pozostaje czekać na kolejne wieści ze świata gry i mieć nadzieję, że społeczność będzie rozwijać się tylko w dobrym kierunku.

Kategoria artykułu
Nowe technologie

Możliwość opublikowania komentarza wyłączona.