Przypomnij sobie te beztroskie lata. Było fajnie, prawda? A czy fajny jest Suzuki Ignis z CVT? To zależy czego oczekujesz od samochodu. Ja osobiście ten model lubię i wręcz podoba mi się to, że jest inny. A ta skrzynia bezstopniowa? No właśnie, między innymi ona mi przypomina dzieciństwo, gdzie ze znajomymi jeździliśmy skuterami, które miały odkręconą matkę do oporu i wyły w niebogłosy. Nawiązań do lat młodości jest o wiele, wiele więcej.

Randka z Suzuki Ignis z CVT była bardzo krótka. Trwała zaledwie trzy dni. Oczywiście, znałem ten samochód doskonale, gdyż trzecia generacja jest z nami na rynku od 2016 roku. Pomimo upływu lat, nadal budzi zainteresowanie przechodniów, gdyż, nie oszukujmy się, mało jest na ulicach japońskich kei carów. Za taki, przynajmniej ja, uważam prezentowany model. Chyba mogę, skoro ten samochód ma zaledwie 3,7 m długości i 1,69 m szerokości, prawda? Dodam tylko, że samochód waży od 810 – 920 kg, a pod maską pracuje czterocylindrowy silniczek 1.2 DualJet (miękka hybryda) generujący 83 KM i 107 Nm momentu. Przynajmniej mamy cztery cylindry, a więc odpowiednia kultura pracy została zachowana.

Witajcie szalone lata 90-te
Od kilku lat co tydzień zmieniam samochód na inny. Przyzwyczaiłem się do tego, że jednak dostaję auta wyposażone „pod korek”. Dlatego wsiadając do Ignisa bardzo mocno zdziwiło mnie to, jak wygląda wnętrze. W ogóle, ta konfiguracja była dziwna. Mamy Apple CarPlay, Android Auto, podgrzewane fotele i kamerę cofania, ale szyby z tyłu otwieramy za pomocą korbki. Nie ma tempomatu, panel od klimatyzacji wygląda jak te, które widziałem wiele lat temu.



Czy mnie to irytowało? Absolutnie. Ignis to auto do miasta, więc tempomatu użytkownik nie będzie używał prawie wcale. Ręczna zmiana temperatury? Komu to przeszkadza – ważne, że jest klima. Jedyne, co faktycznie powinno być, bo to auto przecież tanie nie jest to te elektryczne szyby z tyłu. Trochę to głupio wygląda.

Wizualnie Suzuki Ignis z CVT wygląda bardzo dobrze
Na frocie duży grill i światła LED do jazdy dziennej. Ba, nawet ten „wzrok ulicznego drania” pasuje mi do Ignisa. Dlaczego? Jest niezwykle zwrotny, wszędzie się zmieści, a z racji tego, że to lekkie auto, w mieście przyspieszenie jest akceptowalne. Popatrzmy na Ignisa z boku. Widać, jak krótki jest przedni i tylny zwis. Wręcz tuż za kołami kończy się auto z przodu i z tyłu. Ogólnie nie sposób nie zauważyć ostrych krawędzi – szczególnie w przypadku tylnej części nadwozia.

Mi wizualnie Suzuki Ignis… nie przeszkadza. To nie mój styl ale w życiu nie powiem, że jest to brzydkie auto. Nie ma jednak chyba osób takich „po środku”. Albo ktoś powie, że faktycznie lubi Ignisa, albo wręcz przeciwnie, nie może w jego kierunku patrzeć.
Wnętrze już opisałem. Króluje tu twardy plastik i tanie materiały. Do tego dochodzi analogowy kokpit z lekkim „powiewem” nowoczesności w postaci ekranu, na którym wyświetla się obraz z kamery cofania. Czy jest tandetnie? Absolutnie. Jest „klasycznie”, spasowanie stoi na wysokim poziomie. Nic nie trzeszczy, nic nie skrzypi. Jedynie można mieć zastrzeżenie do słabego wyciszenia kabiny, ale z drugiej strony kto będzie Ignisem „robił długie trasy”? Raczej nikt. W mieście jest OK. A co z bagażnikiem? Zmieszczą się zakupy. Na tym koniec. Mamy tam zaledwie 267 litrów.

Jak jeździ Suzuki Ignis z CVT i miękką hybrydą?
Według mnie jest OK. Tak w sumie poprawnie. Oczywiście, do tej skrzyni trzeba się przyzwyczaić ale jak tylko się zapomnisz i mocniej wciśniesz pedał gazu, będzie wyła niemiłosiernie. Nie jest to wina Suzuki. Każde auto z CVT takie jest czy tego chcesz czy nie. Podoba mi się to, że Ignis jest bardzo skrętny i zwrotny. Dosłownie w miejscu zawrócisz i zmieścisz się w „każdą dziurę”. Przy takim rozmiarze auta nie ma żadnego problemu z parkowaniem. Duży atut to ogromna przestrzeń nad głową. Na nogi w sumie też jest sporo miejsca. Sugeruję podróżować w maksymalnie cztery osoby. Z resztą, więcej osób się tam nie zmieści. Aha, nie rozumiem czemu nie ma tu podłokietnika.

Jazda z automatem jest niezwykle przyjemna. Szczególnie, że Suzuki Ignis z CVT to wręcz ideał do miasta. Na początku myślałem, że manualna skrzynia w tym wypadku będzie lepszym wyborem ale nie. Lepiej jednak zdecydować się na automat, nawet pomimo tego, że jest to CVT.


Wspomniany już motor o pojemności 1.2 i bezstopniowa skrzynia, a także niewielka waga to przepis na niskie spalanie. Fakt, pomaga w tym także miękka hybryda czyli tak zwany starter o mocy 2,3 kW, który wspomaga silnik spalinowy. Dzięki temu zużycie paliwa jest dużo niższe. W moich testach, gdzie w ogóle nie próbowałem uzyskać rekordowo niskiego spalania, oscylowało w okolicach 6 litrów. Da się zejść dużo niżej. Niestety, miałem za mało czasu aby spróbować uzyskać wartość np. poniżej 5 litrów na każde 100 kilometrów.
Lubisz motoryzację? Sprawdź inne nasze testy samochodów.
