Fenda R27BT – Następca hitowych R25BT

Fenda jest producentem, który na naszym rynku funkcjonuje od stosunkowo niedługiego czasu. Popularność zdobyli głównie za sprawą modelu R25BT który zaoferował bardzo dobry stosunek ceny do jakości. Próżno było szukać lepszego zestawu stereo w takiej kwocie. Dziś zajmiemy się jego następcą – Fenda R27BT. Czy uda mu się powtórzyć sukces poprzednika? Zapraszam do lektury recenzji.

Wstęp i specyfikacja

Fenda R27BT - Następca hitowych R25BT
Fenda R27BT - Następca hitowych R25BT

Na początek omówimy najważniejsze zmiany względem swojego starszego brata. Jest ich kilka, jedne na plus, a inne na minus. Model został wzbogacony o złącze optyczne, USB (do odtwarzania multimediów na przykład z pendrive’a), wzrosła moc wyjściowa. Straciły jednak złącza RCA, zostały one zastąpione przez jedno gniazdo jack 3.5 mm. Uważam tę zmianę za minus względem poprzednika. Następca nie doczekał się pilota bezprzewodowego, a szkoda. W zestawie znajdziemy kabel połączeniowy do kolumn, kabel sygnałowy jack > jack oraz same kolumny wraz z maskownicami. Przyjrzyjmy się specyfikacji:

  • Moc: 50W (2x25W)
  • Pasmo przenoszenia: 40 Hz – 40 kHz
  • Stosunek sygnału do szumu: => 70dB
  • Łączność: AUX (jack 3,5 mm), optyczne, USB, Bluetooth 5.0
  • Wymiary: 156x213x280 mm
  • Waga: 4,95 kg

Konstrukcja oraz jakość wykonania Fenda R27BT

Fenda R27BT
Fenda R27BT - Następca hitowych R25BT

Producent dokładnie jak w przypadku R25BT postawił na obudowy wykonane z MDF’u, pokryte okleiną imitującą drewno. Całość prezentuje się dobrze i wygląda na droższe niż jest w rzeczywistości. Kolumny są konstrukcją typu bass reflex, a on sam został umiejscowiony na ich froncie. Ułatwia to ustawienie na biurku/szafce. Spasowanie elementów jest poprawne, nie znajdziemy tutaj większych szpar ani odstających elementów niepożądanych. Maskownice dołączone do kolumn to nic innego jak połączenie tworzywa sztucznego oraz neutralnego akustycznie materiału. Maskownice trzymają się dobrze, ale i nie sprawiają problemu z ich zdjęciem.

Fenda R27BT
Fenda R27BT - Następca hitowych R25BT

Na prawej kolumnie znajduje się panel sterowania zestawem. Obecne są tam 3 potencjometry analogowe, kolejno: poziom głośności, wysokie tony, niskie tony. Pod nimi umieszczono pięć przycisków do sterowania zestawem: przycisk włączania/wyłączania, źródło (source), następny utwór, poprzedni utwór oraz odtwórz/pauza. Aktywny tryb sygnalizuje dioda umieszczona nad potencjometrami. Każdy z nich przypisany ma osobny kolor. Czerwony odpowiada za AUX, niebieski za Bluetooth, zielony przypisany jest do portu USB, zaś biały to wejście optyczne. Warto wspomnieć że w trybie czuwania ów dioda mruga czerwonym dość jasnym światłem, może to być uciążliwe dla niektórych użytkowników.

Na panelu tylnym znajdują się: port USB, złącze optyczne, AUX (jack 3.5 mm), wyjście zaciskowe dla lewej kolumny, kabel zasilający zamocowany na stałe (co nie powinno być zaskoczeniem w tej półce cenowej) oraz wyłącznik zasilania. Sam element na którym osadzone są porty wykonany jest z tworzywa sztucznego.

Brzmienie Fenda R27BT

Przejdziemy teraz do sedna recenzji. Jak brzmią Fenda R27BT? Testy przeprowadziłem pod komputerem z Audiotrak Prodigy Cube + Burson V5i. Do testów bezprzewodowych posłużył mi smartfon POCO X3 NFC, zaś do testów USB prosty pendrive z kilkoma utworami. Potencjometry od basu oraz wysokich częstotliwości ustawione zostały w ich domyślnej pozycji – na środku.

Kolumny brzmią dość podobnie niezależnie od źródła. Jeśli już słyszalne miałyby być różnice, to zdecydowanie po złączu optycznym. Wtedy góra traciła na wyrazistości. Skupmy się jednak na ocenie dźwięku. Brzmienie jest dość „pełne”. Nie brakuje ani dynamiki, ani góry a także średnicy (jak na swoją półkę cenową). Zaskakują przestrzenią jak na tak niewielki zestaw. Spragnionych mocnego, soczystego basu będę musiał zmartwić. Tutaj go nie znajdą. Bas jest dobrze kontrolowany, punktowy. Oczywiście można skorzystać z potencjometru i nieco go podbić, jednak polecam to robić w granicach rozsądku. Wykręcając go na max ten wyraźnie traci na jakości. Wokal jest wyraźny i bliski słuchaczowi, separacja poszczególnych pasm wypada poprawnie. Poziom głośności jest więcej niż zadowalający, zestaw jest w stanie nagłośnić średniej wielkości pokój. Reasumując, zestaw gra więcej niż dobrze. Góra jest na swoim miejscu, średnica brzmi poprawnie zaś dół – choć nie są to kolumny dla fanatyków basu – jest i ma się dobrze.

Wspomnieć jeszcze warto o obsługiwanych formatach z USB. Zaskoczyła mnie na pewno obsługa formatu bezstratnego FLAC. Zestaw odtwarzał utwór poprawnie, bez przesterowania czy innych niepożądanych elementów. Problem miał za to z M4A (dla przypomnienia, format stosowany obecnie głównie przez Apple) – po prostu go nie odtwarzał. Sygnał obsługiwany po złączu optycznym to 24 bit oraz 48000 Hz o czym także warto wspomnieć.

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama