Na prostej, tuż za zakrętem dodajesz gaz do oporu. Słyszysz za uchem ryk silnika V10 wprowadzanego na wysokie obroty, czujesz, że auto prowadzi się obłędnie. Taki jest sportowy model Audi R8 Coupé V10. Ciężko opisać emocje, jakie towarzyszyły mi podczas jazd na Silesia Ring. Postaram się jednak „opowiedzieć” chociaż w małym procencie to, co daje kierowcy samochód, który pożegnaliśmy. Następcy nie będzie.
Druga generacja sportowego samochodu coupé marki Audi została zaprezentowana w Genewie w 2015 roku. Auto oczywiście przeszło lifting, aby „iść z duchem czasu”. Klienci mogli wybrać napęd na tylną oś lub quattro. Ja miałem okazję jeździć R8 na Silesia Ring z napędem na obie osie. Silnik o pojemności 5,2-litra generował 620 KM, 580 Nm momentu obrotowego, skrzynię S Tronic. Mówimy o samochodzie, które waży około 1,5 tony! Przyspieszenie do setki trwało zaledwie 3,1 sekundy. Dodam jeszcze, że prędkość maksymalna wynosi 331 km/h. Kosmos, prawda?
Jak to jest jeździć po torze autem za ponad milion złotych?
Tak jak samochodem za 10, 50, 500 tysięcy i więcej. Skupiasz się w stu procentach i jedziesz. Jeśli podczas kolejnych okrążeń toru będziesz myślał, że to ultra drogie auto, nigdy nie przekroczysz swojej bariery strachu. A ona zdecydowanie psuje całą zabawę. Niestety, widziałem, że wielu kierowców podczas jazdy w trybie „lead and follow” nie mogło jej przełamać. Efekt? Dość wolne (jak na jazdę torową) okrążenia, które powodowały niedosyt. Przynajmniej ja miałem takie odczucia. Zdecydowanie, wyższy puls miałem po jazdach podczas Porsche Driving Experience, gdzie tempo jazdy było niezwykle mocne. Przynajmniej jak na amatorów, którzy styczność z torem mają kilka razy na rok.
Co by jednak nie mówić, każda możliwość przejechania się po torze, szczególnie tak wybitnie wspaniałym samochodem jak Audi R8 Coupé V10 jest niezwykłym przeżyciem. Sprawdzasz samego siebie. Ba, walczysz sam ze sobą, by ostatecznie pokazać czy masz silną psychikę. Jeśli jesteś „twardy”, będziesz mógł przejechać nitkę toru z naprawdę wysokimi prędkościami, wręcz „na krawędzi”. Druga sprawa – sprawdzisz swoje umiejętności, a jeśli jedziesz własnym autem, przetestujesz to, jak zachowuje się w ekstremalnych sytuacjach.
Pożegnanie Audi R8 Coupé V10. Będę tęsknił
Na początku podchodziłem do tego auta z pokorą, co jest raczej oczywiste. Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jakim zaskoczeniem było dla mnie to, że ten model potrafi wiele wybaczyć. Mało tego! Na wiele pozwala. Pomaga w tym oczywiście napęd na cztery koła – quattro, który świetnie sprawdzał się na torze. Z resztą, nikogo to nie powinno dziwić, skoro możemy wybrać opcjonalne zawieszenie sportowe ze stabilizatorem CFK. Ten element pozwala na niezależną pracę każdego z kół. Dodatkowo mamy wybitnie precyzyjny układ kierowniczy, który „informuje nas” o tym, co dzieje się z kołami. Efekt? Nawet amator będzie mógł cieszyć się sportową jazdą torową. Oczywiście, w miarę możliwości i jego umiejętności.
Dlatego też wystarczyło nawet nie kilka minut, a kilka sekund za kierownicą Audi R8 Coupé V10 bym wiedział, że „strach ma wielkie oczy”, a jeśli się odważę, samochód da mi tyle frajdy, że będzie mi wystarczyło na długi czas. I faktycznie, te wszystkie informacje na temat R8 nie są „wyssane z palca”. Auto prowadzi się wybitnie, trzyma się asfaltu jak przyklejone. Mało tego, ani razu nie czułem podsterowności ani nadsterowności. Nawet wtedy, gdy wydawało mi się, że delikatnie zaczynam przesadzać. Zapewne „samochód zaśmiał się pod nosem” i znów kręcił się do wybitnych 9000 obrotów na minutę, jak gdyby nigdy nic. Jedno mogę napisać. Szkoda, że Audi rezygnuje z R8. To motoryzacja „z krwi i kości”.
Jak już wspomniałem, nie jestem zawodowym kierowcą, który pokaże pełne możliwości tego modelu. Musiałbym się jeszcze dużo nauczyć. Dlatego też pomyślałem, że pokażę wam jeden z ciekawszych filmów, które znalazłem w sieci. Gość wręcz żyje na Nürburgring, dlatego potrafi wycisnąć „siódme poty” z każdego auta.
Jakie jest Audi R8 Coupé V10?
Patrząc okiem zwykłego kierowcy, który chciałby tym samochodem jeździć na codzień uważam, że Audi R8 jest… przestarzałe. To znaczy, mamy wirtualny kokpit ale na tym koniec. Nie ma ekranu w centralnym punkcie, nie ma wielu systemów wspomagających jazdę. Wiem, pewnie się śmiejesz i dziwisz, co ja wypisuje. Pamiętaj – te słowa napisałem okiem kierowcy – amatora, który ma górę kasy i chciałby takim R8 jeździć na co dzień, bo ma taką fantazję. Szczerze, konkurencja w postaci Porsche 911 jest o wiele nowocześniejsza.
Czy to coś złego? Oczywiście, że nie, bo ja takie Audi R8 traktowałbym jako cudowną zabawkę torową z wybitnie fantastycznym V10, którego wspomniane Porsche nie ma. To samochód, który bierzesz od czasu do czasu na tor, a na co dzień jeździsz, hmm, Audi SQ8? Sekunda dłużej do setki, więc nie powinieneś narzekać. A komfort jazdy zupełnie inny. Wyposażenie również.
Wracając jeszcze do wnętrza Audi R8 Coupé V10. Fakt, nie ma tu ogromnych ekranów i tak dalej. I co? I wyśmienicie! Kierowca skupia się na tym, na czym powinien – na jeździe. Kabina jest bardzo klasyczna, zdecydowanie pamiętająca początki produkcji drugiej generacji R8. Mamy łatwy dostęp do klimatyzacji (i dobrze, bo po agresywnym odcinku na torze, potrafi być gorąco), jest też szybki dostęp do zmiany trybów jazdy. Po prostu wszystko jest na swoim miejscu. Wybitnie dobrze przemyślane i zaprojektowane tak, by kierowca „miał wszystko pod ręką”. Zdecydowanie podoba mi się to wnętrze. Tobie również się spodoba.
A z zewnątrz? Klasa sama w sobie. Ten samochód nigdy się nie zestarzeje. Możemy wrócić do tej kwestii za dziesięć, za dwadzieścia lat i nadal będę powtarzał to samo. Ta linia nadwozia jest arcydziełem. Widać tu sport, widać ostre krawędzie, agresywnie narysowane linie. Mi ten model wizualnie przypomina ultra-szybki pocisk, który przecina powietrze i robi wszystko, by być pierwszy na mecie. Wąski z przodu, mega szeroki z tyłu. Oczywiście, wisienka na torcie to silnik V10 widoczny za szybą. Niech wszyscy widzą, że nie ma żartów z tym autem. Kwintesencja sportu, szybkości i precyzji.
Masz wolny milion złotych? Kupuj póki jest
Skoro nie będzie następcy, a silniki spalinowe są coraz mocniej ograniczane, jestem pewien, że za kilka lat takie Audi R8 Coupé V10 będzie „białym krukiem”. Na sto procent będzie to samochód bardzo pożądany, a co za tym idzie, znajdzie się ktoś, kto wyłoży nawet na używany model ogromne pieniądze, byleby tylko posiadać w garażu V10. A brzmi przecudownie, co już pokazałem wyżej w tym artykule. Jeśli dalej będzie tak „rozwijać się” motoryzacja, wnukom będziemy mogli tylko opowiadać o tak wybitnych projektach jak R8. Miejmy jednak nadzieję, że wszyscy się opamiętają i nadal takie wspaniałem auta będą cieszyć oko, ucho i duszę tych, którzy będą szczęśliwymi posiadaczami takich modeli.