Komisja Europejska w miniony piątek (4 października) podjęła się głosowania dotyczącego wprowadzenia nowych ceł na samochody elektryczne importowane z Azji. Czy to koniec aut elektrycznych z Chin? Unia Europejska chce chronić europejską gospodarkę i jej interesy. Tak przynajmniej twierdzi, chcąc przeciwstawić się napływowi aut elektrycznych z Chin które podlegały rządowym dopłatom, a i tak były tanie.

Cała ta sytuacja jest pokłosiem prowadzonego przez ostatni rok postępowania antysubsydyjnego. Komisja Europejska przeciwdziałając niesprawiedliwym praktykom rządu chińskiego poddała pod głosowanie wprowadzenie maksymalnego 45% cła na import samochodów elektrycznych z Chin.

Koniec aut elektrycznych z Chin? Unia chce ratować europejską gospodarkę?
Komisja Europejska na chwilę obecną twierdzi, że już uzyskała „wystarczające dla siebie poparcie” i chce wywrzeć presję, by Chiny ugięły się i przestały stosować niesprawiedliwe praktyki wobec innych producentów aut elektrycznych, jednak nie wszyscy członkowie byli zgodni. Za wprowadzeniem nowych regulacji było 10 członków, przeciwko było 5, a 12 wstrzymało się od głosu.

Już od środy zauważyć można było otwarte poparcie za wprowadzeniem nowych ceł takich państw jak Polska, Francja czy Włochy. W opozycji stały cały czas Niemcy uważając, że zaburzy to europejski rynek handlowy z państwem środka. A zgodnie z unijnym prawem, żeby wniosek Komisji Europejskiej został odrzucony, aż 15 członków EU musiało by się mu sprzeciwić, co przekłada się na 65% wspólnoty.

Jednak nie jest jeszcze końca przesądzone, że regulacje zostaną wprowadzone w postaci 45% cła. Szef Komisji Europejskiej jest cały czas otwarty na rozmowy z Pekinem w celu dojścia do wspólnego porozumienia i znalezienia alternatywnego rozwiązania. W odpowiedzi na przegłosowane wprowadzenie ceł odniosło się Chińskie Ministerstwo Handlu komentując, że ten pomysł jest „nieuczciwy, niezgodny i nierozsądny, naruszający zasady World Trade Organization”.

Duże poruszenie na rynku motoryzacyjnym
Pojawiają się też pierwsze komentarze ze strony europejskich państw i koncernów. Viktor Orban skomentował tą decyzję słowami, że Europa idzie z Chinami na „zimą wojnę”. Niemieckie koncerny jak BMW uważając to za „fatalny sygnał dla przemysłu motoryzacyjnego”, natomiast Geely wyraziło „głębokie niezadowolenie”. Dla tej ostatniej wymienionej firmy problem jest spory. Dlaczego? To większościowy właściciel takiej marki jak Volvo Cars, która w Europie jest przecież bardzo popularna.

Dla zobrazowania, rynek produkcji aut elektrycznych w Chinach jest praktycznie dwa razy większy od naszego europejskiego. Co ciekawe, w państwach takich jak USA czy Kanada nałożone są już cła na poziomie 100%. W takiej sytuacji oczywistym stało się, że nasz rodzimy rynek europejski stanie się rynkiem zbytu i napływu tanich aut z Chin. A Jeśli pozostawimy taki import bez większych regulacji, to stanie się on niesprawiedliwą konkurencją dla koncernów, które przestrzegać muszą wszystkich restrykcji nakładanych przez Unię Europejską. Zgadzacie się z tym? Dajcie znać w komentarzach. Chętnie porozmawiam na ten temat.
Sprawdź przy okazji nasz test europejskiego samochodu elektrycznego Skoda Enyaq 85 L&K.