Nie jest to żart. W Australii zaczynają wprowadzać regulacje odnośnie testów powodziowych samochodów. Czy w takim razie będziemy mieli do czynienia z drogowymi łodziami podwodnymi? Czy Australia wprowadza testy z głową?
Australia wprowadza testy powodziowe do aut
Wbrew pozorom jest to bardzo mądre. Ile razy bowiem spotkaliśmy się z sytuacją, że w telewizji mówiono o samochodzie, który wpadł do rzeki bądź jeziora? Niewiele osób miało z tym do czynienia osobiście, a jest to przerażające uczucie, kiedy auto nabiera wody, a nijak nie możemy wydostać się z auta. Rząd Australii wychodzi naprzeciw takim sytuacjom i wprowadza obowiązkowe testy w tym kierunku.
Już od 2023 roku ANCAP będzie miało za zadanie wliczać wyniki z tych testów do swoich rankingów. Będzie to jedno z kategorii zderzeniowych w ich systemie. Rząd ma na celu wprowadzić nowe wytyczne. Mianowicie, zarówno drzwi jak i szyby powinny mieć możliwość otwarcia się do 10 minut po zanurzeniu auta w wodzie.
W przypadku, gdy producent nie spełni tych wymogów ma zapewnić środki do wybicia szyb bocznych i zawrzeć o tym informację, gdzieś w widocznym miejscu. Bez tego nowe auta nie będą mogły uzyskać maksymalnych wyników z testów ANCAP.
Po co to robią?
Coraz więcej samochodów wyposażonych jest w elektrycznie otwierane drzwi, nie wspominając tutaj o szybach. Wydarzenia na kontynencie, a co za tym idzie wszelakie powodzie powodują coraz więcej niebezpiecznych sytuacji związanych z uwięzionymi ludźmi w samochodach. Naprzeciw temu wychodzi rząd, żeby zapewnić jeszcze więcej środków ochrony swoich obywateli. Czy jest to dobry pomysł? Z pewnością zapobieganie jest zawsze mądre.
fot. @bbc
źródło. @motor1.com