Potrzebujesz dużego auta. Albo po prostu takie chcesz, jednak van-y nie są dla Ciebie? Test Hyundai Santa Fe 2022 udowodnił mi, że to idealny SUV dla rodziny, a dodatkowo bardzo oszczędna hybryda typu plug-in.
Wersja plug-in jest droższa od „tradycyjnej hybrydy” o 81 tysięcy złotych. Dużo za dużo, ale „taki mamy klimat”. Czy warto wydać ćwierć miliona na Santa Fe? Jeszcze kilka lat temu powiedziałbym, że chyba ktoś oszalał. Dziś, po tygodniowych testach tego modelu mogę śmiało stwierdzić, że warto. W tym aucie wszystko jest takie, jakie być powinno.
Hyundai wyprzedził BMW
Widzieliście nowe BMW Serii 7? Chodzi mi o te oddzielone reflektory przednie. W sumie, pamiętam, że to Citroen w modelu C4 Cactus jako pierwszy zaprezentował coś takiego. A może Fiat w Multipli? No, nie ważne. Tak czy inaczej, ten front w Hyundai Santa Fe wygląda obłędnie. Te światła, ogromny grill – to musi się podobać. Patrząc na linię boczną również muszę się pozachwycać. Wiele przetłoczeń, masywne nadkola – widać, że to potężne auto. Z tyłu, a i owszem – również jest bardzo dobrze. Ciekawy projekt świateł, znów przetłoczenia i masywny zderzak. Mnie testowany Hyundai Santa Fe 2022 zauroczył, serio. Lubiłem patrzeć na ten samochód i wręcz odwracałem się, gdy wracałem do domu. Przecież to nie Cayenne czy Urus. Zabawne, a jednak prawdziwe.
Hyundai Santa Fe 2022 hybryda plug-in. Wnętrze to połączenie elegancji, klasyki i nowoczesności
To tak się da? A i owszem, koreańskiemu producentowi się udało. Mam na myśli bardzo ładne i wygodne fotele z efektownym wzorem. Jest też nowoczesność w postaci dwóch ekranów z dobrą rozdzielczością. I klasyka, czyli konsola środkowa pełna przycisków, ale to dobrze – wszystko mamy w jednym miejscu, w tym podgrzewanie i wentylowanie foteli oraz podgrzewanie kierownicy. Wszystko ładne, eleganckie i praktyczne. Z resztą, producent miał duże pole do popisu, bowiem kabina jest obszerna i, co tu dużo mówić, jest sporo miejsca na ulokowanie wielu fajnych dodatków. Mam na myśli np. półkę pod konsolą, wiele schowków, uchwytów na kubki czy portów USB.
Ja wiem, ten test wygląda trochę jakby Hyundai za niego zapłacił, ale uwierzcie mi, nic takiego nie miało miejsca. Po prostu ten samochód jest naprawdę dobry i jeśli się nim przejedziecie, sami stwierdzicie, że miałem rację. A co do jazdy, jak wypada komfort podróżowania?
Hyundai Santa Fe 2022 hybryda plug-in – w trasie
Zawieszenie w przypadku testowanego modelu nastawione jest mocno na komfort. Wcale mnie to nie dziwi, bowiem Santa Fe to duży SUV dla rodziny (i nie tylko), którym świetnie podróżuje się w trasie. Obszerne wnętrze pozytywnie wpływa na komfort nawet na długich trasach, a miałem okazję pokonać jednorazowo około 900 kilometrów. Wnioski? Mógłbym jechać dalej.
Aby nie było zbyt idealnie, fajnie, jeśli producent zdecydowałby się na lepszy zestaw audio. Ten zamontowany w aucie… nie porywa.
Na duży plus dobre wyciszenie, przestrzeń w kabinie, jakość materiałów i bardzo dobrze wyprofilowane fotele. Oczywiście, komfortowe zawieszenie sprawia, że nie ma mowy o jakiejś agresywnej jeździe, dlatego tak naprawdę tryb „sport” jest tu niepotrzebny. Co ciekawe, producent oferuje również tryby terenowe: śnieg, piach i błoto. Nie ukrywam, z racji tego, że dla mnie terenówka musi mieć reduktor, nawet nie próbowałem wjechać nim w jakiś teren. Tak czy inaczej, 4×4 mamy na wyposażeniu, dzięki czemu nie musimy obawiać się o trakcję przy śliskiej nawierzchni.
Przypominam, że jest to hybryda typu plug-in, a jednak baterie nie zajmują wcale przestrzeni – zarówno w kabinie, jak i w bagażniku. Dlaczego? Producent umieścił je pod przednimi siedzeniami. Dzięki temu pojemność bagażnika wynosi 831 litrów – kufer jest przeogromny! Jeśli jednak zdecydujemy się na wariant 7-osobowy, bagażnik będzie oferował pojemność wynoszącą 782 litry.
Hyundai Santa Fe 2022 hybryda plug-in – co pod maską?
W sumie, powinienem od tego zacząć, ale – w przypadku plug-in mamy do dyspozycji silnik o pojemności 1.6 litra, który generuje 180 KM i 265 Nm momentu obrotowego. Wspiera go silnik elektryczny o mocy 66,9 kW. Łączna moc zestawu to 265 KM i 350 Nm momentu. Dużo, ale nie przekłada się to na jakieś wybitne przyspieszenie. Pierwszą setkę auto osiąga w 8,8 sekundy. Wcale mnie to nie dziwi, bowiem minimalna masa własna dla wersji 5-osobowej to aż 2040 kilogramów. „Kawał auta”.
Silnik współpracuje z 6-biegową skrzynią automatyczną. Trochę słabo, że nie jest to wariant, który ma np. osiem biegów. Wtedy udałoby się zapewne osiągnąć jeszcze niższe spalanie. A jak ono wygląda? Oczywiście, zależy od naszej nogi, aczkolwiek ja po dwóch tysiącach kilometrów za kierownicą Santa Fe osiągnąłem średnią 7 litrów. Rozsądnie, prawda? Jeśli jechałem naprawdę spokojnie drogami krajowymi, komputer wskazał 5,4 litra na sto kilometrów.
Z racji tego, że jest to hybryda typu plug-in, możemy jechać tylko na prądzie i to do prędkości na poziomie 120 km/h. W praktyce, po mieście możecie przejechać 50 kilometrów bez użycia silnika spalinowego. Całkiem dobry wynik.