Test Mercedes-Benz GLE 350 de. Tu prąd łączy się z dieslem

Duży, luksusowy SUV z ciekawą hybrydą plug-in. Marka Mercedes-Benz połączyła diesla z prądem. Co z tego wyszło? Zobaczcie naszą opinię o GLE 350 de 4MATIC.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan. Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

Piekło zamarzło. Niemcy połączyli diesla z napędem elektrycznym. I wiecie co? Wydaje mi się, że w przypadku tego samochodu akurat takie rozwiązanie ma sens. Sprawdź mój test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC, a więc nietypowej hybrydy plug-in z dieslem pod maską.

Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

Kiedyś GL, a od 2015 roku GLE. Jeden z popularniejszych modeli w gamie marki Mercedes-Benz. Wcale mnie to nie dziwi. Potężny SUV, który cechuje się bardzo dobrymi właściwościami jezdnymi i rewelacyjnym komfortem podróżowania. GLE zawsze mi się podobał, chociaż nie ukrywam, rysą na szkle był model GLE 500 E 4MATIC, który testowałem w 2017 roku. Wtedy ten plug-in w Mercedesie „raczkował”, o ile mogę to tak określić. Mały zasięg (około 20 – 25 kilometrów), ciężkie przez baterie auto – sensu to miało tyle, co nic. Dwa lata temu miałem okazję pojeździć GLE Coupe 400d. Sześć cylindrów, prawie trzy litry pojemności – jeździło to fajnie. Czułem wtedy, że to idealny silnik do tego typu samochodu.

Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC. Król dróg miejskich i ekspresowych

Druga generacja jest sprzedawana od 2019 roku, natomiast w lutym 2023 postanowiono go lekki odświeżyć. Mamy nowe wkłady lamp, które wykonano w technologii LED. Fani marki zauważą zmodyfikowany grill, chromowane dodatki – między innymi mam na myśli wloty w przednim zderzaku. Mało zmian? Pewnie, że mało, ale po co zmieniać coś, co jest zrobione dobrze, prawda? Zdecydowanie, Mercedes-Benz GLE W167 wygląda atrakcyjnie. Zresztą, Volvo XC90 czy Audi Q7 również produkowane są już przez tyle lat i nie planują „opuszczać pokładu”.

Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

We wnętrzu pojawiła się nowa kierownica, która ma dotykowe elementy sterujące. Nie ukrywam, wolałem jednak te fizyczne, gdyż obsługa (np. głośności) nie należy do najprzyjemniejszych. Sugeruję unikać zmiany menu z kierownicy podczas jazdy. Przez to, że działa to średnio, będziecie wiecznie patrzyli na kierownicę i ekran, a nie na drogę. Zamysł był chyba nieco inny.

Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

Możemy teraz wybierać elementy ozdobne z linii MANUFAKTUR, które dotychczas były dostępne tylko w modelu GLS Maybach. Zmodyfikowano również system audio Burmester, możemy zaplanować trasę z przyczepą i w sumie z takich ważniejszych zmian – to wszystko. To nadal atrakcyjny wizualnie i oferujący praktycznie wszystko, czego można oczekiwać od takiego „statku”. Dlaczego statku? Cóż, mamy prawie pięć metrów długości, prawie dwa szerokości, a rozstaw osi to prawie trzy metry. Spory ten „statek”, to fakt. I waży też swoje, bowiem mówimy o masie własnej na poziomie 2,6 tony!

Test Mercedes-Benz GLE 350 de. Tu prąd łączy się z dieslem
Test Mercedes-Benz GLE 350 de. Tu prąd łączy się z dieslem

Dlaczego tylko Mercedes-Benz oferuje połączenie diesla z prądem?

Po mieście jeździsz na prądzie, a w trasie podróżujesz wykorzystując oszczędny silnik diesla. Połączenie idealne? Według mnie tak. To znaczy, jak na hybrydy plug-in tak, bo ja nadal jestem człowiekiem „starej daty” i wolę jak już – miękkie hybrydy połączone z silnikiem diesla lub benzyną, a nie te doładowywane z gniazdka. Ale jeśli już mam się przyjrzeć bliżej plug-in to nie ukrywam, pomysł marki Mercedes-Benz wydaje się być bardzo rozsądny. Tym bardziej, że przecież praktycznie żadna hybryda do najlżejszych nie należy, a co dopiero ten 2,6-tonowy potwór. Gdyby wrzucić tu benzynę, auto paliłoby zapewne około 15 litrów na każde sto kilometrów.

Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

Pod maską testowanego modelu pracował 2-litrowy silnik diesla o mocy 197 KM. Do tego dochodzi moc silnika spalinowego wynosząca 136 KM. Systemowo mamy 333 KM i 440 Nm momentu obrotowego. Mało? Auto przyspiesza do 100 km/h w 6,9 sekundy. Przypomnijcie sobie ile waży. Fakt, fajnie jakby pracowało tu 3-litrowe V6 ale nie ukrywam, zaskoczyłem się (pozytywnie) tym, jak sprawnie radziło sobie to hybrydowe połączenie w codziennych warunkach. Moja podróż z Warszawy do redakcji, która mieści się w Stalowej Woli praktycznie w 95 procentach przebiega drogami ekspresowymi. Jadę zawsze z wykorzystaniem tempomatu, a więc nie przekraczam dozwolonych 120 km/h. Tak też było w tym przypadku.

Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

Auto było zatankowane do pełna. Bateria była naładowana do około 95 procent. Miałem więc 89 km zasięgu na prądzie i 750 km zasięgu na silniku spalinowym. Tak twierdził komputer. Ostatecznie na samym prądzie przejechałem 87 kilometrów, a finalnie średnie spalanie po pokonaniu całej trasy wynosiło 4,8 litra na 100 kilometrów. Mnie też to zaskoczyło. A jeśli pojedziemy w taką samą podróż ale z rozładowaną baterią? Po 291 kilometrach i średniej prędkości wynoszącej 105 km/h, średnie spalanie wyniosło 7,3 litra na 100 kilometrów. Autem przejechałem 903 kilometry. Średnie spalanie z całego tygodnia wyniosło 6,7 litra na 100 kilometrów. Fakt, zdarzało mi się ładować baterie, jednak zazwyczaj jeździłem na mocno rozładowanych akumulatorach. Nieźle, prawda?

Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

Wydaje mi się, że to zasługa przede wszystkim pojemnego akumulatora, który ma około 25 kWh pojemności. Do tego dochodzi wybitnie dobra skrzynia automatyczna 9G-TRONIC. Mamy więc samochód, który realnie na prądzie pokona 100 kilometrów, a jeśli będzie taka potrzeba, przełączy się na oszczędny silnik spalinowy. A ile trwa to ładowanie? Około 30 minut na stacjach szybkiego ładowania (50 kW), dwie i pół godziny przy AC i prawie 16 godzin ze zwykłego gniazdka. Niby nie jest źle, bo pójdziesz do sklepu i samochód będzie po powrocie naładowany, ale z drugiej wszyscy wiemy, że to ładowanie do najtańszych nie należy. Aha – przez baterie oczywiście tracimy bagażnik. Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC oferuje 490 litrów pojemności. Jak na tak wielkie auto, wynik przeciętny.

Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

Jak jeździ Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC?

To pytanie nie powinno paść ale oczywiście na nie odpowiem. Wyciszenie kabiny stoi na najwyższym poziomie. Do tego dochodzi bardzo dobra jakość audio, co w przypadku poprzednich moich testów samochodów tej marki nie było takie oczywiste. Fotele? Duże, wygodne z miękkimi poduszkami na zagłówkach. Kabina? Przestronna. Siedzisz wysoko, a zawieszenie odpowiednio wybiera nierówności, dlatego nawet na tak dużych felgach czujesz się komfortowo. Oczywiście, nie jest to wóz z aspiracjami sportowymi, dlatego nie ma szans na dynamiczne pokonywanie zakrętów. Tu płyniesz po drodze i nie interesuje Cię to czy pokonałeś 300, 600 czy 1000 kilometrów. Po prostu jedziesz, a później wysiadasz zrelaksowany bardziej, niż gdybyś ten czas spędził w domu przed telewizorem. Serio.

Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

Czy warto kupić Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC?

Ta generacja GLE startuje od 367 600 zł. Mówimy o bazowym wyposażeniu w wariancie 300 d 4MATIC. Testowany przede nie model jest aż, uwaga, sto tysięcy złotych droższy! Zaczynamy od 460 900 zł! Przepaść pomiędzy nimi jest kosmiczna, a teraz znów poniesiesz szczękę z podłogi, gdyż przyspieszenie będzie takie samo, a zużycie paliwa podobne.

Ile więc musiałbyś nim jeździć wykorzystując w tym celu prąd (zakładam, że musiałbyś mieć darmowe ładowanie), aby te sto tysięcy złotych Ci się zwróciło? To jest 16 tysięcy litrów paliwa (zakładając, że litr kosztuje 6 zł), więc niech pali 10 na 100 kilometrów średnio (trochę zawyżam) to 160 tysięcy kilometrów pokonanych tym autem. Cóż, czy kogoś jeszcze dziwi, że GLE 300 d 4MATIC jest najczęściej wybieranym wariantem?

Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

Nasuwa się pytanie. Jak przekonać klienta aby wybrał 350 de zamiast 300 d? Nawet jeśli może ładować ten samochód w domu za darmo, jak długo będzie mu się zwracać ta różnica? Jeśli chce wydać te 100 tysięcy złotych więcej może wybrać 450 d 4MATIC z 3-litrowym dieslem pod maską, który nadal pali nie dużo, a jest dużo szybszy. Ewentualnie dokłada 40 tysięcy złotych względem 350 de i ma wtedy GLE 54 4MATIC+, więc wchodzimy w świat AMG.

Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.
Test Mercedes-Benz GLE 350 de 4MATIC fot.: Ernest Dragan.

Szczerze? Nie wiem co napisać. Nie ma tu racjonalnego uzasadnienia zakupu plug-in. A szkoda, bo połączenie diesla z prądem jest według mnie bardzo rozsądne. A już napewno bardziej, niż wykorzystując w tym celu silnik benzynowy – mam tu na myśli takie duże i ciężkie SUV-y jak Mercedes-Benz GLE. Jeśli ta różnica by wynosiła około 20 – 30 tysięcy złotych, faktycznie można byłoby się zastanowić, ale sto tysięcy? No nie. Dlatego też z całym szacunkiem do marki Mercedes-Benz, ta cena jest mocno przesadzona, skoro w cenie 2-litrowego diesla możemy mieć 3-litrowe jednostki, zarówno benzynę, jak i diesla.

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama