Volvo V60 Cross Country: Architekt na pikniku

Trudno czepiać się Volvo. To tak, jak czepiać się architekta o to, że jest mądry, dobrze zarabia, elegancko się ubiera i nie robi z siebie debila. Idiotyczne, prawda? To jedna z nielicznych marek, do których nie przylgnęła etykieta z jakimś durnym stereotypem. Ale czy szwedzka marka (to znaczy obecnie chińska) to dobry wybór na samochód na lata? Sprawdzam to na przykładzie modelu Volvo V60 Cross Country.

Volvo V60 Cross Country: Architekt na pikniku
Volvo V60 Cross Country: Architekt na pikniku

Jeśli ktoś kieruje się stereotypami, ma w życiu pod górkę. Również pod względem wyboru samochodu. Nie wybierze BMW, bo będzie się bał skojarzeń z młodocianymi mieszkańcami terenów podmiejskich (mówiąc dyplomatycznie). Mercedes będzie mu się kojarzył z osobami, którym już nic ciekawego się w życiu nie przydarzy, Audi z kolei z mało rozgarniętymi osobnikami, wyposażonymi w nadprogramową masę mięśniową. Ja w takie stereotypy nie wierzę, ale umówmy się, takowe krążą w różnych środowiskach. To tylko najpopularniejsze przykłady, bowiem każda marka ma jakąś metkę, którą wyciąga się wtedy, gdy chce się dogryźć posiadaczowi auta danej marki. Zazwyczaj pobudki są bardzo proste – zazdrość i brak sensownych argumentów.

Volvo V60 Cross Country: mistrz trybu incognito

Dla mnie Volvo od zawsze wzbudzało szacunek. Nie pamiętam, abym na drodze spotkał jakiegoś dzbana w aucie tej szwedzkiej marki. Zazwyczaj na Volvo decydują się ludzie dojrzali (niekoniecznie wiekiem), skromni, którzy nie muszą na lewo i prawo obwieszczać światu, że zarabiają więcej od innych. To ludzie z dobrym, wysmakowanym gustem, miłośnicy minimalizmu i komfortu. Auta tej marki świetnie wpisują się w ten nurt i trudno pozbyć się wrażenia, że jakiekolwiek negatywne konotacje są wymyślane na siłę.

Tak jak we wstępie, trudno obwiniać kogoś o to, że ma sporo pieniędzy (nowe Volvo są drogie, nie oszukujmy się), dobre wykształcenie, gust i nie chce się z tym obnosić. Poza tym nawet sportowe odmiany tego auta tj. Polestar czy też wersje R-Design są bardzo skromne i tylko niektórymi akcentami zdradzają, że właściciel ma sportowe aspiracje. Jedno jest pewne – blictru tutaj nie uświadczyć. Chociaż…

Czuć piniondz?

No czuć. I to mi się podoba w Volvo. Nie musi świecić się jak psu pewna część ciała, aby już na pierwszy rzut oka było widać, że właściciel wydał na auto furmankę pieniędzy. Volvo V60 Cross Country w chwili obecnej kosztuje co najmniej 204 900 złotych, a jeśli mamy ambicję i pobawimy się w konfiguratorze, przebijemy bez problemu cenę 300 000 złotych. To sporo. Sam zestaw audio Bowers & Wilkins kosztuje 14 660 złotych. Owszem, gra bajecznie, ale niektórzy za taką kwotę kupują samochód używany.

Akurat model w testowanej wersji był skonfigurowany skrajnie minimalistycznie. Białe kombi w uterenowionej wersji, z podniesionym lekko zawieszeniem, z czarną skórą w środku i beżową podsufitką. Ja bym je skonfigurował zupełnie inaczej. Grafitowe lub ciemniniebieskie nadwozie, jasna skóra w środku i czarna podsufitka – to mój typ. Ale w Volvo to nie problem, bowiem możliwości jest mnóstwo. Jak na klasę premium przystało. Wszystko jest kwestią pieniędzy.

Volvo V60 Cross Country to rodzinne kombi na lata?

No właśnie. Czy można kupić auto na lata, które nie wywołuje toczenia piany u sąsiada? Moim zdaniem – jak najbardziej. Testuję mnóstwo najróżniejszych samochodów. Wiele z nich wywołuje u mnie szybsze bicie serca i po teście oddaję je z wielkim żalem i tęsknotą. Nie oznacza to jednak, że chciałbym mieć takie na co dzień. No dobrze, może jako 2 lub 3 auto, jakbym miał mnóstwo pieniędzy. Ale jak często chcesz szpanować na mieście rzucającym się w oczy lakierem, dźwiękiem z wydechu lub pięknymi felgami, które można zarysować na pierwszym lepszym parkingu? Jak często testujesz procedurę startu na światłach i wkurzasz tym kierowców w słabszych autach?

Gdybym miał wybierać auto na co dzień, na pewno nie chciałbym twardego BMW z mnóstwem dokładek i akcentów, które można złamać lub urwać na pierwszym lepszym progu zwalniającym. Nie chciałbym również piekielnie mocnego coupe, które dostarcza emocji, ale na co dzień męczy i drenuje portfel. Nie chciałbym również wielkiego SUV-a, który co prawda jest komfortowy w trasie, ale w mieście, gdy chcesz zrobić zakupy w markecie, doprowadzi cię do szału, gdy będziesz szukał dla niego dwóch wolnych miejsc parkingowych.

Volvo V60 Cross Country to auto, które łączy w sobie to, co potrzebne na co dzień. Komfort podróży, świetnej jakości, przyjemne materiały, obszerne wnętrze. Posiada wszystkie najważniejsze systemy wsparcia i bezpieczeństwa kierowcy. Ma duży bagażnik, zwiększony prześwit i normalne koła. Ma także napęd AWD, który zdecydowanie docenisz zimą lub podczas dojazdu do miejsca piknikowego. W wersji testowej pracował silnik 2.0 D4, czyli dwulitrowy diesel o mocy 190 KM i momencie obrotowym 400 Nm. Dynamika świetna, spalanie rozsądne, choć pewnie ja wybrałbym benzynę z miękką hybrydą. Na deser elegancki, ponadczasowy design.

Volvo V60 Cross Country: Architekt na pikniku
Volvo V60 Cross Country: Architekt na pikniku
Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama