Gry z rodzaju RTS’ów często górują w upodobaniach wielu graczy. Kto przecież nie lubi dowodzić, podbijać i dbać o własnych osadników jednocześnie? Jak klasyki, bo większość z nich bez żadnego zwątpienia zasługuje na to miano, radzą sobie po tylu latach pomimo bombardowania przez coraz to nowsze, konkurencyjne tytuły? Sprawdźmy to!
Warcraft III: Reign of Chaos
Zacznijmy więc mocną pozycją. Wydany w 2002 roku przez amerykańskie przedsiębiorstwo, szerzej znane jako Blizzard, Warcraft już od początku podbił serca graczy. Wciągająca fabuła, interesująca rozgrywka oraz fantastycznie wykreowane uniwersum przyciągały ludzi jak magnes.
Któż nie pamięta jak pochłaniająca była gra jako Arthas, książę Lordaeronu, który potem staje się Rycerzem Śmierci. Któż nie pamięta tej muzyki gdy grało się jako Thrall, przywódca Hordy czy tej tajemniczości mapy grając jako elfowie, ostatnim bastionem zdolnym powstrzymać Archimonde’a przed pochłonięciem Azeroth? Gra ta głęboko zakorzeniła się w kulturze graczy, wśród których teksty typu „Praca, praca” czy „Ja nie być taki ork” są czymś dobrze znanym i lubianym. Myślę, że samej gry głębiej przedstawiać nie trzeba.
Pomimo swojego wieku grafika wciąż cieszy oko a sama rozgrywka zdaje się nie mieć większych dziur, zarówno w fabule jak i samej mechanice.
Reforged
Odświeżona wersja, która wyszła w styczniu zeszłego roku okazała się totalną klapą. Pomimo „lepszej”, bo nowszej grafiki, dla wielu z nas było to zupełnie nietrafione. Choć przy premierze odnotowano zdecydowanie większą sprzedaż, zapał graczy szybko się ochłodził. Najgorszym ruchem ze strony Blizzardu zdecydowanie było uniemożliwienie wyboru szaty graficznej naszej gry. Gra dodana w Battle.necie od razu przybierała tą nowszą, niekoniecznie lepszą wersję.
Pomimo nietrafionej bez dwóch zdań nowszej wersji Warcrafta, nietrudno znaleźć jest graczy do rozgrywki multiplayer, serwery stojące w serwisach typu GameRanger wciąż zapełnione są przez entuzjastów przygód w Azeroth, a na Youtube wciąż tworzone są filmy związane z Wacraftem zdobywające setki tysięcy wyświetleń.
Stronghold Crusader
Wydany w październiku 2002 roku samodzielny dodatek do gry „Stronghold” okazał się strzałem w dziesiątkę. Bliskowschodnie podboje Ryszarda Lwie Serce czy Saladyna kupiły graczy na długie lata.
Była to przodująca w tamtych czasach tak rozbudowana strategia ekonomiczna, która oprócz toczenia bitew uczyła nas zarządzania ekonomią naszego lorda, wymuszając pilnowanie nie tylko czy wrogie wojska nie palą nam pól uprawnych czy kamieniołomów, ale także czy spichlerz jest pełny i nasi ludzie mają co jeść lecz także czy zapasy drewna wystarczą na produkcję łuków i postawienia kolejnej zbrojowni.
Będąc częścią bestsellerowej serii musi się jednak czymś wyróżniać. Co więc tak kurczowo trzyma nas tej jednej części?
Dla wielu, w tym dla mnie, z pewnością jest to ta nuta nostalgii gdy kilkanaście lat temu bez większych życiowych problemów czy stresów można było po prostu usiąść i beztrosko pograć. Mimo że następców Crusader miał wielu, w tym „Stronghold Crusader 2” to jednak ta konkretna część stworzyła wokół siebie swego rodzaju kult, który wciąż zdaje się być żywy w sercach wielu graczy. Tak jak w przypadku Warcrafta, serwery serwisów typu GameRanger wypełnione są po brzegi chętnymi do wspólnej gry.
Jeśli jednak styl gry Ci odpowiada, ale szukasz czegoś z ładniejszą, nowszą grafiką, to twórcy Twierdzy w tym roku wypuścili jej kolejną część. „Warlords” także ma miejsce na Bliskim Wschodzie, lecz tym razem nie w trakcie wypraw krzyżowych a paręset lat później, w okolicach XVI wieku.
Władca Pierścieni: Bitwa o Śródziemie
Podbudowani niewyobrażalnym sukcesem filmowej wersji powieści Tolkiena, producenci gier nie mogli przegapić takiej okazji. Idąc na fali popularności zbudowali jeden z najlepiej rozpoznawalnych tytułów tamtych lat. Tworząc strategię osadzoną w Śródziemiu, za bohaterów przyjmując wizerunki z filmów Jacksona, sukces był murowany. Trzymając się luźno oryginalnej fabuły, gra zabrała nas w podróż po całym (no prawie) Śródziemiu. Pozwoliła zarówno uratować świat jako bohaterowie Drużyny Pierścienia, jak i podbić go grając siłami zła.
Sukces przypieczętowało wydanie kolejnej części. Z odrobinę inną mechaniką, pozwoliła ona ujrzeć te części Śródziemia, których nie było dane nam zobaczyć w pierwszej odsłonie serii. Choć oficjalne serwery wyłączone zostały już dawno temu, bo w 2010 roku, to wciąż da się grać multiplayer. Znaleźć możemy mnóstwo aktywnych serwerów z setkami jak nie tysiącami graczy, którzy nie pozwalają grze umrzeć.
Reforged!
Mimo, że projekt został już dawno przez EA porzucony, fani nie dają za wygraną. Na początku tego roku została wydana fanowska, odnowiona wersja. Zmienia ona jedynie szatę graficzną, ale efekt jest oszałamiający.
Czytaj także: INFLACJA. CZY NAPRAWDĘ TAKI DIABEŁ STRASZNY JAK GO MALUJĄ?
Black and White 1 i 2
Gra ta może nie jest typową strategią jak poprzednie tytuły które tu wymieniłem, ale przez swoją wyjątkowość zasługuje na miejsce w tym zestawieniu. W tej produkcji strategiczne i długofalowe myślenie to konieczność. Wcielając się w jednego z bogów, naszym zadaniem jest zbudowanie cywilizacji, dbanie o jej dobro oraz konkurowanie z innymi bóstwami. Celem gry jest oczywiście dominacja.
Konieczność zadbania o wyżywienie, miejsce do spania, szczęście, produktywność, czas wolny… Lista zdaje się ciągnąć w nieskończoność, co i graczowi daje się we znaki. Przy okazji pilnować trzeba granic, by nikt nam przypadkiem naszych obywateli nie podkradł. Do pomocy mamy jednak chowańca, mityczne zwierzę, które trenować i wręcz wychowywać możemy na własną wybraną modłę oraz boskie moce, o nich też należy pamiętać!
Pomimo sukcesu pierwszych dwóch części, praca nad trzecią całkowicie przerwano. Gdy wejdziemy na ich stronę, wyświetla się komunikat o kolidacji dwóch projektów, z których wybrany został ten drugi. Praca nad trzecią częścią serii Black and White prawdopodobnie została trwale zakończona.