Czytając informację na temat nowego „Sporta” nieco się zestresowałem. Ale jak to? Ten SUV będzie hybrydą plug-in? Całe szczęście, nowy Range Rover Sport będzie można kupić z silnikiem V8. Można odetchnąć z ulgą.
Są na rynku auta, które niestety, przez większość naszego życia będą tylko obiektem westchnień. Takim marzeniem, którego zapewne nigdy nie zrealizujemy. Chociaż, kto wie, kto wie. W ubiegłym roku Tomek testował Range Rovera Sport i zachwycał się nad kompromisem pomiędzy osiągami, właściwościami terenowymi, a komfortem. Dziś poznaliśmy szczegóły na temat najnowszej odsłony tego praktycznego potwora.
Nowy Range Rover Sport to hybryda plug-in, ale będzie też V8
Ja absolutnie nie chcę być niemiły, ale czy nie uważacie, że ten nowy Range Rover Sport jest trochę aktualizacją – liftingiem poprzednika? Przecież jest do niego tak podobny, że wcale bym nie powiedział, że to nowy model. Ale fakt, wygląda ładnie. Tak nowocześnie. Pomagają mu w tym nowe, wąskie lampy (chyba teraz to taka moda, która wraca bo w Alfie 166 też takie były). Ogólnie nie oszukujmy się, ten tak zwany duży Range, a wersja Sport to dwa różne światy. Także wizualnie, a myślałem, że będą podobne. I, co ciekawe, właśnie model, który dziś zobaczyliśmy podoba mi się bardziej od najbardziej luksusowego odpowiednika. Kto by pomyślał.
Wygląd, wyglądem, ale co tam ciekawego i nowego w Sporcie? Przede wszystkim, w zależności od zasobności naszego portfela możemy dostać felgi o rozmiarze od 20 do 23 cali. Spore, prawda? Zniknęły również klamki. To znaczy są, ale ukryte jak w Velarze.
We wnętrzu bardzo podobnie do np. Jaguara XF, którego nie tak dawno testowałem. Widać, że Land Rover i Jaguar korzystają z tych samych części. W sumie to przecież rodzina. I dlatego w centralnym miejscu kokpitu zobaczymy 13-calowy ekran. Na szczęście klimatyzację obsługujemy za pomocą fizycznych przycisków. Jest prestiżowo, luksusowo i, co tu dużo pisać – bardzo ładnie. Aha, nie będzie 7-osobowych wersji, pomimo, że to przecież kolos. Nie i już, maksymalnie pięć osób będzie podróżować tym autem. Zaskakująco wypada temat materiałów. Możemy kupić tzw. ultra fabric, czyli sztuczną alternatywę dla skóry.
Ja wiem, że nowy Range Rover Sport to przede wszystkim muzyka pochodząca z silnika, ale jak wybierzecie plug-in to czegoś trzeba słuchać. Podróż umili zestaw audio wyposażony w 29 głośników, których łączna moc wynosi aż 1430 W. Co ciekawe, auto będzie posiadać asystenta Amazon Alexa, którym będziemy mogli sterować funkcjami inteligentnego domu.
Więcej szczegółów ujawnia producent na swojej stronie.
Co pod maską?
Mniejsza z tymi bajerami. Czas na najważniejszy temat, czyli silnik. Pod maską znajdziemy plug-in o mocy 510 KM i 700 Nm momentu obrotowego. Przyspieszenie do setki ma trwać 5,4 sekundy (zapewne wtedy, gdy bateria będzie naładowana do pełna). Podobno auto przejedzie 113 kilometrów na samym prądzie. Tak, jasne. Realnie celowałbym w 60 – 70 kilometrów, co i tak jest dobrym wynikiem.
Najważniejsze jest jednak to, że nowy Range Rover Sport będzie również sprzedawany z mocnym, prawilnym silnikiem V8 twin turbo, który dostarczy Brytyjczykom BMW. Moc – 530 KM. Przyspieszenie do setki? Zaledwie 4,5 sekundy, chociaż patrząc na to, co wyprawia na drodze Porsche Cayenne GT (3,3 do setki), wspomniane 4,5 to wieczność.
Właściwości terenowe
Pamiętajmy, że nowy Range Rover Sport musi również oferować nam możliwość wjazdu w teren. I tak też się dzieje. Przede wszystkim, nie ma problemu z przejechaniem przez głębokie, naprawdę głębokie kałuże. Głębokość brodzenia to aż 900 mm! Jeśli znajdziecie się w miejscu, w którym trudno się manewruje, nie ma co się martwic, że nowy Range Rover Sport jest dużym autem. Za sprawą tylnych skrętnych kół, promień skrętu wynosi zaledwie niecałe 11 m. Jeśli chodzi o podjazd pod górki, możemy wjechać pod wzniesienia pod kątem aż 45 stopni!
Jak widać, można pojechać po bułki skrótem. A z racji V8 pod maską, wrócicie jeszcze z ciepłym pieczywem.