Ropa naftowa jest obecnie najbardziej pożądanym surowcem energetycznym i jest bezsprzecznie paliwem, które napędza naszą cywilizację, a popyt na nią, przy coraz łatwiejszym dostępie do odnawialnych źródeł energii, wciąż rośnie. W jej krótkiej, bo zaledwie 150 letniej historii pozwoliła rzeszy ludzi odnieść spektakularny sukces finansowy. John David Rockefeller – pierwszy oficjalny miliarder na świecie – swoje imperium zbudował właśnie na tym zasobie. O dostęp do tego surowca ścigają się światowe mocarstwa, a niewinni ludzie przelewają krew.
Zasoby ropy naftowej z każdym dniem się kurczą. Od 2012 roku, rokrocznie odkrywamy jej mniej niż konsumujemy.Jej złoża zalegają na różnych głębokościach, w utworach skał osadowych, do których zaliczamy m.in. łupki, piaskowce i wapienie. Ich przestrzeń porowa jest wypełniona węglowodorami. Można to porównać do zamoczonej gąbki. Od lat 50 ubiegłego wieku, przez kurczące się wtedy złoża lądowe zaczęto eksploatację ropy naftowej spod dna morza. Pierwsza platforma wiertnicza powstała na Zatoce Meksykańskiej. Była ona osadzona na stalowych palach na płytkich wodach przybrzeżnych. Inwestorom chodziło o redukcję kosztów, więc konstrukcja została wyposażona w część mieszkalną, aby ograniczyć wydatki związane z codziennym transportem robotników.
Obecnie oprócz platform mocowanych do podłoża stosuje się również jednostki pływające, wyposażone w jeden lub kilka pływaków oraz pośrednie typu jack-up. Obecnie największą konstrukcją przeniesioną z miejsca na miejsce była jednostka należąca do norweskiej firmy Statoil – Troll B.Głębokość, na jakiej mogą operować, związana jest głównie z ich budową. Platformy przytwierdzone do dna stawiane są na wodach do 200 m głębokości, zaś jednostki w pełni autonomiczne wiercą za ropą nawet na akwenach, gdzie dno znajduje się 3600 m pod taflą wody.
Mimo różnic w budowie ich zasada działania i wyposażenie związane z wiertnictwem jest niemalże identyczne. Składają się na nie jeden lub dwa maszty wiertnicze, służące do podnoszenia i zapuszczania przewodu wiertniczego. Znajduje się na nim świder oraz cały osprzęt wiertniczy, system wyciągu i wielokrążków, system płuczkowy (cieczy używanej w głównej mierze do chłodzenia i smarowania świdra, wynoszenia zwiercin oraz przeciwdziałania ciśnieniu górotworu w celu zapewnienia bezpiecznej pracy), na który składają się pompy, zbiorniki i sita. Ponadto na platformach produkcyjnych stosuje się separatory – ponieważ z odwiertu naftowego najczęściej płynie jednocześnie ropa, gaz i woda, przed dalszą dystrybucją należy rozdzielić te surowce.
Ponieważ składowanie gazu ziemnego na powierzchni jest problematyczne, najczęściej jest on spalany na flarze – charakterystycznym punkcie większości platform.Oprócz tego standardowym wyposażeniem jest sterowany hydraulicznie prewenter – system zasów zamykający prześwit odwiertu w sytuacjach niekontrolowanego wypływu węglowodorów. Ponadto w tych morskich gigantach znajdują się warsztaty i magazyny, siłownie, strefy relaksu, sale przeznaczone do wideokonferencji oraz ulubione miejsce całej załogi – mensa.
Jak wygląda praca na platformie wiertniczej?
Na większości platform pracuje około 70 osób. Załoga składa się z dwóch działów: serwisowego, zajmującego się wszystkim związanym z ropą naftową oraz morskiego – ludzi odpowiedzialnych za poprawne funkcjonowanie platformy.
Dział serwisowy
Duże koncerny naftowe, takie jak np. British Petroleum, albo Royal Duch Shell, wynajmują od armatorów np. takich jak Transocean platformy wiertnicze z podstawową załogą oraz korzystają z usług wyspecjalizowanych firm serwisowych takich jak np. Schlumberger, czy Haliburton dostarczających odpowiedniego sprzętu, wiedzy oraz specjalistów czuwających nad procesem wiercenia, badań geologicznych, czy finalnie – produkcji. Są to najczęściej inżynierowie naftowi, mechanicy oraz geofizycy.
Dział morski
Na dział morski przypada kapitan, oficerowie, nawigator, mechanicy, operatorzy dźwigów, spawacze – zwłaszcza spawacze konstrukcji podwodnych, kucharze, lekarze, słowem cała załoga praktycznie każdej jednostki pływającej.
Transport
Platformy stawiane są z dala od brzegu. Istnieją dwa sposoby dostania się na nie. Pierwszy z nich odbywa się drogą lotniczą – helikopterem. Jest to najszybsza opcja, niestety niebezpieczna i bardzo zależna od pogody. Pozostawanie dłużej na morzu przez złe warunki atmosferyczne nie jest niczym zaskakującym. Drugim sposobem jest transport drogą morską. Większość zapasów i sprzętu jest właśnie tak przewożona. Zaokrętowania dokonuje się przez wciągnięcie specjalnym koszem.
Wymagania
Aby podjąć pracę w tak nietypowym środowisku, trzeba przejść wyśrubowane i kosztowne badania oraz szkolenia. Jednym z nich jest obowiązkowy kurs ratownictwa morskiego. W jego ramach kandydat musi wydostać się z zanurzonego oraz obróconego do góry dnem helikoptera. Kolejną rzeczą związaną z bezpieczeństwem jest umiejętność ewakuacji przy pomocy łodzi ratunkowej, która wystrzeliwana przy pomocy specjalnej wyrzutni uderza w taflę wody z prędkością 60km/h. Dostaje się ona pod wodę i po pewnym czasie, w bezpiecznej odległości od hipotetycznych płonących plam ropy, wynurza się. Statystycznie praca na platformie nie jest bardziej niebezpieczna niż praca w zwykłym biurze, jednakże tygodnie spędzone na morzu odciskają piętno na psychice robotników. Mimo to bardzo wysokie zarobki, prestiż i nietuzinkowość wykonywanego zawodu sprawiają że chętnych nie brakuje.