To przykre, że na naszych oczach kończy żywot wspaniały szwedzki sedan oferujący rewelacyjny wygląd, wybitnie dobry komfort jazdy i ekonomiczny silnik. Ja zauroczyłem się w nim od pierwszego wejrzenia i wiem jedno – to właśnie ten model pojawi się w moim garażu. Niestety, dopiero za jakiś czas, więc pozostaje mi opcja zakupu używanego. Jeśli Ty też chciałbyś posiadać takie auto spiesz się, ponieważ producent kończy jego produkcję i najgorsze w tym wszystkim jest to, że następcy na próżno szukać.
Poznaliśmy go w styczniu 2016 roku. Od tamtej pory praktycznie się nie zmienił. Wcale mnie to nie dziwi – nie da się poprawić ideału. Lata lecą, a ten samochód nadal wzbudza podziw na drodze. Szczerze? Audi A6, BMW Serii 5 czy Mercedes-Benz Klasy E już dawno zyskały nowe generacje, z kolei Volvo S90 nadal jest takie samo i widać jak rewelacyjną pracę wykonał Thomas Ingenlath. Co tu dużo pisać – stworzył ponadczasowe auto, które jeszcze przez długie lata będzie zachwycać elegancją, luksusem i prestiżem.
Volvo S90 T8 Recharge. Ten szwedzki sedan jest piekielnie szybki ale czy wykorzystasz tę moc?
Co prawda nie jest to pierwsze nasze spotkanie z tym modelem, bowiem mieliśmy okazję testować go kilkukrotnie. Ba, Paweł sprawdzał już T8 Recharge, jednak był to wariant przed liftingiem – słabszy niż prezentowany w tym artykule. Volvo w tym wariancie oferuje aż 455 KM i 709 Nm momentu obrotowego. Przyspieszenie do 100 km/h trwa zaledwie 4,7 sekundy. Rzecz jasna, bateria musi być naładowana jeśli chcemy osiągnąć taki wynik. Chociaż tak naprawdę bawi mnie ta ogromna moc – jest zupełnie niepotrzebna. Dodam tylko, że Volvo zablokowało systemowo prędkość maksymalną. Powyżej 180 km/h nie pojedziecie, więc po co wam tyle koni pod maską?
Z racji tego, że jest to hybryda typu plug-in, a więc ładowana z gniazdka, mamy możliwość przejechania realnie około 70 kilometrów na samym prądzie! Oczywiście, wszystko zależy od warunków pogodowych i tak dalej, ale nie jest to coś, czego nie osiągniecie. Wręcz przeciwnie. A to oznacza, że jeśli macie dom z panelami solarnymi na dachu, będziecie często jeździli bez konieczności uruchamiania silnika. Dodam tylko, że ładowanie trwać będzie 5 godzin, jeśli wykorzystacie w tym celu ładowarki 11 kW typ 2. Cóż, jest to plus, faktycznie, ale niestety, dodatkowe baterie wpływają na wagę auta. Testowany model waży aż 2119 kg. Dla porównania Volvo S90 B4 i B5 z silnikiem benzynowym waży 1825 kg.
Z Volvo S90 Recharge wysiadam zrelaksowany. Nawet po długiej trasie
Możecie mi wierzyć lub nie, ale podobne odczucia miałem w autach półki wyższej. Mam tu na myśli między innymi Mercedesa Klasy S. Fakt, Klasa E czy BMW Serii 5 również dają duży komfort podróżowania ale nie ma ono startu do Volvo S90. Szczególnie, gdy zamówisz zawieszenie hydrauliczne. To auto płynie po drodze, a wyciszenie kabiny jest dopracowane do perfekcji. Oczywiście, sugeruję od razu wybrać system audio Bowers&Wilkins. Szczerze? To auto powinno wychodzić tylko w opcji z tym systemem. To najlepsze audio jakiego miałem okazję słuchać w samochodach.
Na komfort jazdy wpływają także bardzo wygodne fotele z masażem. Fakt, nie jest to to, co oferuje Klasa S, ale nadal funkcja masażu skutecznie odpręża przy długiej trasie. Całkiem poważnie, wychodząc z tego auta po przejechaniu 300 czy 600 kilometrów nadal masz chęć wsiąść i jechać dalej. To świadczy o tym, że jest to faktycznie świetna limuzyna do pokonywania bardzo długich odcinków dróg. Żeby nie było, że tylko się zachwycam – muszę zwrócić uwagę na niezbyt precyzyjnie działające reflektory. Fakt, „robią co mogą” aby doświetlać jak najlepiej drogę, jednak często spotykałem się z niezadowoleniem kierowców, których oślepiałem. Cóż, w tym przypadku konkurencja poszła o krok dalej.
Jeśli chodzi o miejsce w bagażniku, mamy 461 litrów pojemności. Nie jest to najlepszy wynik w segmencie ale jeśli planujecie podróż w czteroosobowym składzie, nie powinniście narzekać na ilość miejsca. Oczywiście w kabinie jest tak duża przestrzeń, że każdy z pasażerów będzie mógł się zrelaksować słuchając krystalicznie czystego dźwięku oferowanego przez Bowers&Wilkins. Dodam jeszcze, że kierowca i pasażer zajmujący miejsce z przodu dodatkowo mogą cieszyć się masażem.
Volvo S90 T8 Recharge w codziennym użytkowaniu
Jeśli wychodzisz z auta i odwracasz się za nim to wiedz, że dokonałeś najlepszego wyboru. Fakt, to tylko auto testowe, jednak w przypadku Volvo S90 odczuwałem taką jedność z tym samochodem. Przyjemnie było klikać na pilocie przycisk otwierający zamek, dzięki czemu witały mnie piękne reflektory przednie. Miło było zasiąść za kierownicą i odciąć się od otaczającego nas świata. Bo tak też się właśnie dzieje, kiedy zamkniesz drzwi do tego szwedzkiego sedana. Uruchamiasz silnik, na selektorze trybów jazdy ustawiasz D, włączasz ulubiony album muzyczny i jedziesz. Nieważne czy będzie to 5, 50 czy 500 kilometrów. Za każdym razem będziesz odczuwał wysoki komfort i relaks. Siedzisz przecież w topowej limuzynie. Nadal nie rozumiem, dlaczego marka nie zdecydowała się na kontynuację tego modelu.
Jazda w trasie wypada świetnie, a co z podróżowaniem po mieście? Przecież to bardzo duży samochód. Szczerze, nie miałem z tym żadnych problemów. Parkowanie? Masz system kamer 360. Do tego układ kierowniczy pomaga w sprawnym manewrowaniu nawet na ciasnych parkingach. Widoczność również jest poprawna. Słupki A nie przeszkadzają kierowcy, a duże lusterka z systemem monitorowania martwego pola także ułatwiają manewry – zarówno te w mieście, jak i w trasie. Myślcie sobie co chcecie, ale ja naprawdę nie mam się do czego przyczepić w przypadku S90.
OK, można pomarudzić na mały zbiornik paliwa, który ma 55 – 60 litrów. Przy mojej mieszanej jeździe osiągnąłem wynik spalania na poziomie 8,5 litrów. W mieście, kiedy bateria jest rozładowana spalanie jest bardzo wysokie. Wynosi 10 – 15 litrów. W trasie osiągniecie 8 – 10 litrów. Jak widać, warto korzystać z baterii. Kiedy zatankowałem do pełna mogłem przejechać 700 – 750 kilometrów. Do tego dołączcie silnik elektryczny (o ile jest naładowany) i mamy nawet 800 – 850 kilometrów zasięgu.
Szwedzki sedan jest świetny, ale ostatecznie wybrałbym inny wariant silnikowy
Moc na poziomie 455 KM jest czymś kosmicznym. To wartości rodem ze sportowych samochodów! Czy musisz mieć taką moc w limuzynie, która z gracją ma Cię przetransportować z punktu A do B? Nie sądzę. Co z tego, że masz tak mocny silnik, skoro on skutecznie blokuje możliwość rozpędzania, kiedy na liczniku pojawi się 180 km/h. I wiesz co? Będziesz miał nadal 455 KM pod maską, ale wyprzedzi Cię jakiś flotowy kompakt. Rzecz jasna, mówię o zagranicznych autostradach, gdzie limity prędkości nie obowiązują.
Dlatego szczerze mówiąc wolałbym albo „czystą benzynę” mild-hybrid albo może nawet pokusiłbym się o diesla. Cały czas mam nadzieję, że wróci zainteresowanie na ten rodzaj paliwa. OK, w przypadku, gdy miałbym dom pod miastem i na dachu zainstalowane byłyby panele solarne, rozważałbym zakup Recharge. Tym bardziej, że w pełnej opcji takie S90 kosztuje 414 490 zł, natomiast B5 wyceniono na 388 940 zł. Jak widać, różnica nie jest duża.