Amerykanie lubią, gdy coś jest duże. Widać to na przykładzie terenówki Ford Bronco Outer Banks. Cieszę się, że to auto trafiło do Europy, gdyż pokazuje nam wszystkim – fanom motoryzacji i nie tylko, jak powinien wyglądać samochód, który ma sprawdzić się nie tylko na asfalcie, ale również w trudnych warunkach terenowych.
Kilka dni temu pokazywałem Volkswagena Amaroka PanAmericana z 3-litrowym dieslem. Fajne auto, to fakt, ale nie każdy chce jeździć pickupem, natomiast ma zamiar od czasu do czasu zjeżdżać z asfaltu. Rzecz jasna, od razu myślimy w takiej sytuacji o terenówce, na przykład Jeepie Wranglerze, który wręcz uwielbiam. Niestety, o ile w Stanach Zjednoczonych kupicie fajną wersję, o tyle u nas możliwy jest zakup jedynie hybrydy plug-in. W mojej opinii układ hybrydowy tego typu totalnie nie pasuje do terenówki. Dlatego też Ford „wyciągnął asa z rękawa”, pokazując Europie model Bronco. Tego typu auto to nie jakiś tam miejski plug-in, a prawdziwe „czyste” V6 o pojemności 2,7-litra.
Ford Bronco Outer Banks – poważny rywal dla Wranglera
Jeździłem różnymi generacjami terenówki marki Jeep, mam na myśli chociażby Wrangler Rubicon JL. Świetne auto, bez dwóch zdań. Nawet z tym zwykłym 2-litrowym silnikiem, chociaż nie ukrywam, wolałem 3,6 Pentastar w poprzedniej generacji. Kiedy dowiedziałem się, że Wrangler będzie oferowany tylko w wersji hybrydowej i to plug-in zdziwiłem się. Ciężkie baterie w takim aucie? Czy Jeep właśnie zrobił z Wranglera miejskiego SUV-a? Nie trudno się nie zgodzić – mam tu na myśli rynek europejski, bowiem w USA można kupić nawet topową opcję, a więc z silnikiem HEMI SRT o pojemności 6,4-litra. Fakt, jest trzy razy droższa od bazowego Wranglera Sport, ale i ten wariant może pochwalić się solidnym 3,6-litra pod maską.
Oczywiście, to tylko moje prywatne zdanie ale uważam, że mocny silnik to podstawa w terenie. Tak, tak – Jimny czy Vitara też potrafią sobie dać radę, jednak w przypadku tak dużych pojazdów to właśnie solidne V6 pod maską gwarantuje nam możliwość jazdy w trudnym terenie. Pamiętam jaki był Wrangler. Dawał sobie radę w każdych warunkach – zarówno na twardym asfalcie, jak i w przypadku błotnistych bezdroży. Co z Bronco? Czy on również da nam wiele radości podczas jazdy?
Kanciasty, surowy ale i „oswojony”. Taki jest Ford Bronco
Podobieństwa do Wranglera są widoczne „gołym okiem”. Możesz zdjąć górne panele karoserii, bagażnik otwierasz w „typowy” dla terenówek sposób. Do tego dochodzi wspomniane już, „kanciaste” nadwozie, masywne nadkola kryjące spore koła. Może na zdjęciach tego nie widać, ale samochód ten jest wręcz ogromny. Dla Europejczyka, rzecz jasna, bowiem w przypadku kierowców z USA, jest to raczej normalny rozmiar samochodu.
Wnętrze jest równie „surowe” co projekt nadwozia, aczkolwiek mamy tu wiele elementów, które sprawiają, że codzienne użytkowanie auta może być przyjemne. Nawet nie chodzi o te przeogromne ekrany, gdzie w centralnej części kokpitu wyświetlacz jest tak duży, że moglibyśmy oglądać na nim filmy. Mam na myśli przede wszystkim wygodne, duże fotele, liczne systemy wspomagające jazdę (kamery, czujniki, tempomat aktywny). Wyciszenie? Całkiem, całkiem. Oczywiście, nie będzie w tym aucie tak cicho, jak w sedanie czy nawet SUV-ie, jednak jeśli nieco zwolnicie (mam tu na myśli prędkość na poziomie 100 – 110 km/h), powinniście w komfortowych warunkach przejechać kilkaset kilometrów.
Ford Bronco Outer Banks w warunkach terenowych
Warto zauważyć, że może i Bronco to oczywiście konstrukcja oparta na ramie, jednak wariant Outer Banks jest nieco „ucywilizowaną” wersją. W skrócie, nie mamy tu blokad mechanizmów różnicowych, a do tego opony założone na koła bardziej pasowały na asfalt, niż w teren. Wykrzyż także nie był tak dobry, jak ten, który oferuje Jeep. Jedno jest pewne – jeśli chcecie często jeździć w teren, sugeruję celować w wersję Badlands. Sprawdzi się bardziej w trudnych warunkach. To jednak nie oznacza, że Outer Banks sobie nie poradzi. Co to, to nie.
Mamy tutaj opcję przełączania trybów jazdy dostosowanych do warunków, możemy ustawić napęd na cztery koła 4L, 4H. Jeśli więc nie będzie to bardzo wymagający, trudny teren – Outer Banks sobie bez problemu poradzi. Bez dwóch zdań. Wysokość brodzenia to aż 80 cm, kąty natarcia – 38,1 stopni, zejścia 31,4 stopnia.
Ford Bronco Outler Banks na co dzień
Benzynowe 2,7 V6 pod maską oferuje 335 KM i 563 Nm momentu obrotowego. Silnik współpracuje z 10-biegowym automatem. Do setki przyspieszamy w zaledwie 6,7 sekundy. Prędkość maksymalna wynosi 160 km/h i uwierzcie, w tym samochodzie zdecydowanie nie chcielibyście jej osiągnąć. Zbiornik na paliwo mieści 79 litrów benzyny. Całkiem sporo, aczkolwiek nie ukrywam… mógłby być jeszcze większy. Dlaczego? W mieście auto może spalić od 15 do 20 litrów. Na drogach krajowych będzie to około 8 litrów, na drodze ekspresowej 11 litrów, natomiast na autostradzie około 14 litrów. Sporo, to fakt, ale nie jest to przecież mały kompakt, a duża terenówka z prześwitem na poziomie 261 mm. Do tego dochodzi długość wynosząca 4811 mm, szerokość 2199 mm i wysokość 1852 mm.
Siedzisz bardzo wysoko, masz dużo miejsca w kabinie – jesteś królem drogi. Duży rozmiar auta ma też swoje minusy. Co prawda masz system kamer 360 oraz czujniki parkowania, jednak nie jest łatwo znaleźć miejsce parkingowe. Cóż, ten typ tak ma – musisz się przyzwyczaić, jeśli chcesz jeździć tak dużym samochodem w mieście. Czy jest to uciążliwe? Według mnie nie. Wystarczy dobrze manewrować, trochę pokombinować i miejsce się znajdzie. Do tego dochodzi nam dobry zestaw audio umilający podróżowanie i cóż, mamy wygodne i uniwersalne auto. Fakt, bagażnik mógłby być większy, bo ma tylko 504 litry pojemności, jednak nie jest tak źle. Miejsce na kilka walizek się znajdzie.
Czy warto kupić Forda Bronco Outer Banks?
Zacznę od tego, że wszystko zależy od budżetu jakim dysponujecie, gdyż Bronco do najtańszych nie należy. Dziś startujemy od 339 300 zł w opcji promocyjnej, bądź 374 300 zł jeśli chcielibyście kupić auto skonfigurowane od podstaw. Na szczęście w tej kwocie otrzymujemy 18-calowe felgi, reflektory LED, kamerę 360 stopni, 12-calowy ekran środkowy i wiele innych. Kilka elementów dodatkowych, a cena rośnie do około 393 807 zł, jednak konfigurator sugeruje rabat, czego efektem będzie kwota na poziomie 357 700 zł. Dużo? Wszystko zależy od tego, jak na to patrzymy. Z jednej strony sporo, z drugiej jednak otrzymujemy solidnie wyposażoną terenówkę z V6 pod maską.
Jestem wielkim fanem Jeepa Wranglera, jednak na chwilę obecną nie mam innego wyboru. Albo decyduję się na Forda Bronco z solidnym silnikiem albo jestem zmuszony do importu Wranglera ze Stanów Zjednoczonych. Nie każdy chce jednak czekać, dlatego nie ma innej możliwości. Szkoda, bo Jeep oferując plug-in z 2-litrową benzyną za kosmiczne pieniądze (cena startuje od 394 400 zł) tak naprawdę zniszczył tą legendę na rynku europejskim. Wybór jest prosty. Dziś jest to Bronco.