Ta marka nie przestaje mnie zaskakiwać. Myślałem, że testowany przeze mnie jakiś czas temu E30 Ultra jest ideałem, ale wystarczyło sprawdzić kolejny model – MOVA P10 Pro Ultra by zmienić zdanie. Szczerze? Na dzień dzisiejszy jest to jeden z najlepszych, a może i najlepszy robot sprzątający. To tak zaawansowany sprzęt, że możesz o nim zapomnieć na bardzo długi czas. Szybko sobie o nim nie przypomnisz. OK, chyba, że popatrzysz na swoją piękną i przede wszystkim czystą podłogę.
Nie wiem czy to przypadek, a może coś zupełnie innego, ale od tamtego roku mam ciągle styczność z robotami odkurzającymi. Widzę ich postęp technologiczny, obserwuję wprowadzanie nowych modeli w różnym przedziale cenowym. Jedne są ciekawsze, inne nieco mniej. Nie ukrywam (wielokrotnie o tym wspominałem) moich zachwytów na temat MOVA E30 Ultra, który świetnie sprawdza się w moim domu. Skutecznie odkurza, ale i myje podłogi. Nie „jakąś tam” ściereczką. Wykorzystuje w tym celu dwa obrotowe mopy. Żeby nie było zbyt idealnie, są pewne miejsca, do których niestety ten sprzęt nie dotrze. Wszystko przez konstrukcję urządzenia. I wtedy wchodzi on, cały (prawie) na biało – MOVA P10 Pro Ultra. Sprawdźmy, co to za sprzęt.
Wybrane dane techniczne MOVA P10 Pro Ultra
Czas pracy: | do 290 minut |
Czas ładowania: | 360 minut |
Moc ssąca: | 13 kPa |
Zbiornik na kurz: | 0,3 litra (3,2 litra w stacji dokującej) |
Zbiornik na wodę: | 4,5 litra i 4 litry |
Wysokość: | 10,4 cm |
Średnica: | 35 cm |
W zestawie: | środek czyszczący, narzędzie do czyszczenia, przewód, stacja dokująca, uchwyt na nakładkę do mopa |
Cena: | 3499 zł (sprawdź w Media Expert) |
Wygląd zewnętrzny
Roboty marki MOVA są bardzo podobne pod kątem wizualnym. Szczególnie widzę tu duże podobieństwo do testowanego przeze mnie E30 Ultra. Bardzo podobna stacja bazowa, podobny robot. Oczywiście, tylko na pierwszy rzut oka, bowiem różnic jest więcej niż się nam wydaje. Tak czy inaczej, przyjrzyjmy się mu bliżej.
Stacja dokująca
Zacznijmy od stacji dokującej. Na froncie umieszczono logo producenta, pod górną klapą ulokowano dwa pojemniki na wodę: czystą (4,5 litra) i brudną (4 litry). Na przodzie, pod srebrną klapką znajduje się worek na kurz. Przejdźmy niżej. Tam, „stacjonuje” robot. W tym miejscu sprzęt opróżnia kurz i myje mopa.
Robot sprzątający
Sprzęt jest wykonany wzorowo. Nie ma absolutnie powodów do narzekania. Wszystkie elementy są spasowane idealnie. Zdecydowanie, widać, że mamy do czynienia z produktem premium. Na spodzie umieszczono szereg czujników – radarów, „zmiotkę”, która wysuwa się podczas zbliżania do rogów. Pomiędzy dwoma gumowymi kołami umieszczono szczotkę (17 cm), która została zaprojektowana tak, by nie plątały się w nią włosy. Dalej mamy dwa pady mopujące (26 cm), z czego jeden potrafi się wysuwać, kiedy będzie to potrzebne. Dodam jeszcze, że pady myjące unoszą się na wysokość 10,5 mm, jeśli robot najedzie na dywan. Na górze, oprócz trzech przycisków funkcyjnych, których zapewne nigdy nie użyjecie, umieszczono LiDAR, a na przedniej części robota kamerę z podświetleniem LED.
Jak sprząta MOVA P10 Pro Ultra?
Raczej nie trudno się domyślić – MOVA P10 Pro Ultra radzi sobie rewelacyjnie. Niezależnie czy mówimy o dywanach, panelach czy płytkach. Bardzo dokładnie mapuje pomieszczenia, wykrywając różne przeszkody. Tak naprawdę po konfiguracji bardzo prostego w obsłudze oprogramowania i wykonaniu mapy, możemy zapomnieć o robocie. Oczywiście, jeśli ustalimy dni, w których ma pracować ten sprzęt i jeśli podepniemy stację dokującą do instalacji wodno-kanalizacyjnej. Tak, możemy to zrobić, a wtedy sprzęt sam będzie opróżniał zbiornik na brudną wodę i napełniał ten drugi – z czystą wodą.
W moim przypadku robot zawsze pracował w trybie automatycznym. Najpierw odkurzał pomieszczenia, a następnie zajmował się myciem powierzchni. Jedynym problemem był dla niego fotel z nietypowym stelażem. Był dla niego za wysoki. Nie uważam tego za wadę, ponieważ tak naprawdę żaden z dotychczas testowanych robotów sobie z nim nie radził. Co innego z rogami – w tym przypadku MOVA P10 Pro Ultra sprawdza się rewelacyjnie. Wszystko za sprawą wysuwanej szczotki bocznej oraz jednego z padów mopa. Po zakończonej pracy robot wraca do stacji dokującej by opróżnić zbiornik na kurz oraz umyć pady mopujące. Robi to skutecznie, ponieważ wykorzystuje w tym celu tarkę oraz wodę podgrzaną do temperatury 70 stopni Celsjusza.
Rzeczy, które spodobały się mi w MOVA P10 Pro Ultra
Wiesz już, że robot radzi sobie świetnie z różnymi powierzchniami. Instalacja i konfiguracja jest banalna – poradzi sobie z nią nawet laik. Tak na prawdę musimy podpiąć go do prądu, połączyć z Wi-Fi i… dać mu pracować. Pozytywnie zaskoczyła mnie skuteczność działania MOVA P10 Pro Ultra w rogach i krawędziach – wszystko za sprawą wysuwanego mopa oraz szczotki. Bardzo dobrze działa również system radarów. Dzięki nim nie musimy martwić się o sytuacje, w których robot zaklinuje się na przykład przez skarpetkę czy przewód.
Warto również wspomnieć o kamerze. Tak, za pomocą aplikacji możemy mieć podgląd na to, w jakim pomieszczeniu jest robot, a także co się w nim dzieje. Dzięki temu, że MOVA P10 Pro Ultra ma mikrofon i głośnik, możemy na przykład komunikować się z naszym zwierzakiem. Jeśli zobaczymy coś fajnego, możemy zrobić… fotkę lub filmik. To oczywiście tylko „kropla w morzu” rozwiązań i funkcji, jakie oferuje ten robot. Gdybym chciał dokładnie opisać każdą z nich, musiałbym o tym urządzeniu wydać książkę.
Podsumowanie testu. Czy warto kupić MOVA P10 Pro Ultra?
Sprawa wygląda tak. Jeśli masz do dyspozycji 3500 zł na robota sprzątającego, śmiało, rozważ zakup testowanego modelu. Skutecznie odkurza i mopuje podłogi, a także posiada wiele fajnych rozwiązań, które docenią szczególnie właściciele zwierzaków. To nie jest opinia po kilku dniach, a raczej po kilku tygodniach obcowania z tym urządzeniem, dlatego tym bardziej nie są to „słowa rzucane na wiatr”. W tej cenie ciężko o równie skutecznego rywala, dlatego jeśli masz zamiar kupić robota – kup MOVA P10 Pro Ultra.