Na pierwsze informacje o Nissanie 400Z czekałem już od samego momentu jego zapowiedzi. Miałem wielką nadzieję, że Nissan nie odejdzie daleko od swojego projektu koncepcyjnego. I na moje szczęście wciąż jest obłędnie. Szkoda tylko, że nie dostaniemy go w Europie.
Zdjęcia i filmy pojawiły się na jednym z profili na Instagramie i pozwala nam to na bliższe przyjrzenie się modelowi. No sami zobaczcie.
Jest wręcz wyśmienicie. Jedno z moich aut – marzeń. Stylistycznie nawiązuje do poprzednich modeli, przy czym wygląda nowocześnie. Jednak będziemy musieli połasić się o import zza Oceanu, bo niestety ten model nie jest produkowany z myślą o Europejczykach.
Jednak wracając do designu, to nie możemy nacieszyć oka. Model wraca do swoich korzeni i sam w sobie nawiązuje do 240Z oraz 300ZX, czyli tych, które swego czasu były bardzo doceniane i wciąż są świetnymi przedstawicielami JDM. Przód ewidentnie jakby z 240Z tylko lekko przeprojektowany, tył zaś od 300ZX. Względem prototypu niewiele się zmieniło, dodano jedynie dodatkowe osłony przy tylnych nadkolach i przeprojektowano klamki.
W środku inżynierowie Nissana 400Z przeszli samych siebie. Udało im się połączyć nowoczesną technologię z japońskim retro stylem. Na deskę trafił spory system multimedialny, a przed kierowcą widać wirtualny kokpit. Ale to co rzuca się w oczy, to wielki przycisk od wyłączania kontroli trakcji obok trójramiennej kierownicy. Ten model akurat wyposażony jest w skrzynię automatyczną, przy której widać „dźwignię” od ręcznego.
Więcej o 400Z przeczytacie tutaj.
A co trafi pod maskę Nissana 400Z?
Lekki przedsmak już zdołaliśmy zauważyć w grze Project Cars 3, gdzie Nissan 400Z generuje aż 450 koni mechanicznych. Taka wersja jest bardzo możliwa, bo do napędu według zapowiedzi ma służyć silnik z Infiniti Q60 Red Sport, który w tej wersji generuje ich 406. Jednostka ta to 3-litrowe V6 z dwiema turbinami, więc zapas na modyfikacje może być spory. Napęd będzie trafiał wyłącznie na tylną oś za pośrednictwem manualnej 6-biegowe lub automatycznej 7-biegowe skrzyni biegów.
Czy trafi do nas? W to wątpię, ale z pewnością znajdą się entuzjaści importu zza Oceanu.