Kiedyś bezpieczeństwo domu oznaczało dobre zamki i sąsiadkę, która wyglądała przez okno. Teraz wystarczy telefon i kilka urządzeń smart home, żeby wiedzieć, co dzieje się wokół nas – nawet jeśli jesteśmy setki kilometrów dalej. TP-Link dorzuca właśnie do swojej serii Tapo trzy nowości: dwie kamery 4K i centralę Tapo H500.

Tapo H500 – centrum dowodzenia
Na pierwszy ogień idzie Tapo H500, czyli inteligentna centrala. To taki „mózg” całego systemu, który spina wszystko w jedną całość. Można do niej podłączyć do 16 kamer i 64 czujników Tapo, więc spokojnie obsłuży nawet większy dom.
Tapo H500 ma wbudowaną pamięć 16 GB, którą można rozbudować aż do 16 TB. Dzięki temu nagrania przechowywane są lokalnie – bez żadnych abonamentów, a całość jest zaszyfrowana, więc nikt postronny nie ma do nich dostępu.
Centrala potrafi też sporo sama: rozpoznaje twarze, śledzi ruch ludzi, zwierząt czy pojazdów i łączy zdarzenia z różnych kamer, żeby nie zasypywać nas fałszywymi alarmami. A że obsługuje standard Matter, można ją połączyć z innymi urządzeniami smart home i sterować wszystkim w jednej aplikacji.
Do tego wyjście HDMI i syrena o głośności 110 dB, która może pełnić rolę alarmu albo… dzwonka do drzwi jak kto woli.

Tapo C560WS – oko na podwórko
Na zewnątrz przyda się Tapo C560WS. To obrotowa kamera Wi-Fi z nagrywaniem w 4K 8MP. Dzięki przetwornikowi Starlight nagrania w nocy zachowują kolory – a to robi różnicę, kiedy liczą się szczegóły.
Kamera ma klasę szczelności IP66, więc deszcz i kurz jej nie ruszają. Sprawdzi się przy bramie wjazdowej, na tarasie czy w ogrodzie.
Obrót 360 stopni w poziomie i 98 stopni w pionie pozwala objąć praktycznie cały teren. Do tego obsługa Wi-Fi 6, co oznacza płynny podgląd na żywo.
Kamera sama rozpoznaje twarze i ruch, a powiadomienia wysyła tylko wtedy, gdy faktycznie coś się dzieje. Dzięki mikrofonowi i głośnikowi można od razu zareagować lub choćby zamienić dwa słowa z kurierem, zanim odjedzie.

Tapo C260 – kontrola w domu
Do wnętrz TP-Link przygotował kamerę Tapo C260. Również nagrywa w jakości 4K 8MP, też ma kolorową wizję nocną i spory zakres ruchu – 360 stopni w poziomie i aż 116 stopni w pionie.
Można ją ustawić w salonie, pokoju dziecka albo w biurze – obejmie każdy kąt. Rozróżnia ludzi, zwierzęta i pojazdy, więc nie zasypuje nas niepotrzebnymi alertami.
Podłączyć ją można na różne sposoby: przez Wi-Fi (2,4 lub 5 GHz) albo przewodowo kablem Ethernet. No i ma dwukierunkowe audio, więc działa też jako interkom – szybki kontakt z domownikami bez krzyczenia z drugiego pokoju.

Ile to kosztuje?
Nowe sprzęty pojawiają się w sprzedaży w następujących cenach:
- Tapo C560WS – ok. 310 zł,
- Tapo C260 – ok. 250 zł,
- Tapo H500 – ok. 630 zł.
Na wszystkie obowiązuje dwuletnia gwarancja.
Dlaczego może to być ciekawe?
To nie jest po prostu kolejna kamera do monitoringu. Cały zestaw daje możliwość zbudowania systemu, który działa lokalnie, nie wymaga abonamentów i pozwala na rozbudowę o kolejne urządzenia. Do tego dochodzi obsługa standardu Matter, więc można go spiąć z innymi elementami smart home.
Czy warto się zainteresować? Jeśli ktoś myślał o tym, żeby mieć większą kontrolę nad domem – czy to podczas wyjazdów, czy na co dzień – te nowe urządzenia od TP-Link mogą być opcją, na którą dobrze rzucić okiem.
Przy okazji sprawdź nasz test Tapo RV30 Max Plus.