Currara
W epoce PRL zarówno damskie, jak i męskie zapachy spod znaku Currara kojarzone były nie tylko z luksusem, ale i odwagą. Dziś często w wątkach dotyczących tych wód pojawia się określenie “awangardowy”.
Kobieca wersja była błyskawiczną odpowiedzią na wypuszczone w 1985 roku przez Christiana Diora perfumy Poison – dla wielu młodych dziewczyn intensywny, ciężki , bogaty zapach był nie do zaakceptowania, tym bardziej, że mało kto potrafił wóczas wyjaśnić różnice między wodami zapachowymi używanymi rano – dla odświeżenia, a tymi wieczorowymi (do tej grupy zdecydowanie zaliczał się zapach Diora i nasza Currara). Męskie zapachy doczekały się trzech wersji: Jungle Fever, Touch & Die, oraz Taboo. Pierwsze cechowało połączenie mięty, bazylii, imbiru, drzewa cedrowego i piżma. Drugie – syntezę aromatu rozmarynu, bergamotki, fiołka, kadzidła, korzeni, żywicy, wanilii i piżma. Na trzecie składała się mandarynka, bergamotka, pieprz, kardamon, sandałowiec i żywica.
Currarę także można nabyć do dziś, tymczasem w świadomości wielu obecnych trzydziestokilkulatków marka ta kojarzona jest ze zgrzebną reklamą, w której dziewczyna przebrana za Indiankę nieudolnie napina łuk przemierzając mazurskie lasy udające dziką dżunglę.
Polska czasów PRL pachniała jeszcze innymi wodami kolońskimi, toaletowymi i perfumowanymi. Kto pamięta jeszcze takie nazwy jak Lider, Consul, Derby, Admirał, Bosman? Prawdziwym zbytkiem była marka Old Spice, na którą mogli pozwolić sobie głównie ci, którym udało się zdobyć dewizy. Dziś większość tych zapachów wraca do mody. Najlepsze zaś jest to, że nie trzeba nawet iść do pobliskiego kiosku. Wystarczy kilka kliknięć i kurier z paczką pełną zapachu wspomnień stanie u drzwi. Czy może być lepsze połączenie tradycji i nowoczesności?