Kierowcy poszukujący solidnego auta do pracy coraz częściej decydują się na pickupy. Nissan Navara to dobrze znany wół roboczy z kraju kwitnącej wiśni. Czy po 7 latach od premiery obecnej generacji wciąż potrafi zaskoczyć? Zapraszam do lektury artykułu.
Pickupy to taki segment, który jak żaden inny kojarzy się ze Stanami Zjednoczonymi. Za wielką wodą oczywistym wyborem samochodu do pracy są właśnie pickupy. Na naszym rodzimym podwórku większym zainteresowaniem wciąż cieszą się busy, jednak ta tendencja powoli zaczyna ulegać zmianie.
Nissan Navara w wersji wyposażenia N-Guard robi piorunujące wrażenie. Wszystko za sprawą wszechogarniającej nadwozie czerni. Wszystkie chromowane wstawki, felgi a nawet przyciemniane szyby to zabieg, który Navara zawdzięcza właśnie pakietowi N-Guard.
Pomimo 7 lat na rynku czwartej generacji, pickup od Nissana wciąż wygląda świeżo i potrafi przykuć uwagę przechodniów czy innych uczestników ruchu drogowego. Aspektem przez który rzuca się w oczy są bezsprzecznie jego gabaryty: 5255 mm długości, 1850 mm szerokości, 1820 mm wysokości i 3150 mm rozstawu osi. To one sprawiają, że Navara jest jednym z większych uczestników ruchu drogowego.
Patrząc na nadwozie naszego dzisiejszego bohatera trzeba przyznać, że to potężna bomba testosteronowa na kołach. Faceci uwielbiają duże samochody i lubią wyróżniać się na drodze. W tym przypadku jedno i drugie można mieć już za 159 tysięcy złotych w pakiecie N-Guard. To chyba dość rozsądna cena jak za dobrze wyglądające, oryginalne i praktyczne auto.
Kiedy już zakończymy zachwycać się wyglądem zewnętrznym Navary przyjdzie nam zmierzyć się z tym, co ten pickup oferuje w swoim wnętrzu. Tutaj jest co najmniej średnio. Trzeba oczywiście mieć na uwadze długą, siedmioletnią kadencje tej generacji na rynku. Oraz sporo cierpliwości przy obsłudze multimediów.
Miałem nieodparte wrażenie, że podczas projektowania wnętrza konstruktorom przyświecała jedna myśl – samochód do pracy. Przez to design deski rozdzielczej nie powala na kolana. Po prostu jakiś jest. Materiały również nie przyczynią się do podwyższenia oceny końcowej. Na desce znajduje się dużo twardych, błyszczących plastików.
Do obsługi multimediów został oddany 8-calowy ekran. Wokół niego znajdziemy masę przycisków i pokręteł funkcyjnych, które pomagają w obsłudze ekranu i klimatyzacji. Pomimo, że centralna część deski rozdzielczej wyglądem nie przyciąga większej uwagi, to nie można zarzucić jej funkcjonalności. Obsługa jest prosta, a przyciski wokół ekranu pomagają w nawigowaniu po newralgicznych punktach tj. mapa, radio czy połączenia.
Skórzane fotele są wygodne i wykonane solidnie. Podczas dłuższej jazdy nie męczą, a wręcz przeciwnie, potrafią dać dużo komfortu podróżującym. W przypadku foteli w pakiecie N-Guard wyróżniającym detalem są niebieskie obszycia na ich krawędziach. Kolejnym z miłych detali jest obecność szyberdachu.
Kierownica i obrotomierze również przywodzą na myśl samochody produkowane około 2010 roku. Kierownica posiada przyciski sterujące tempomatem oraz radiem. Zegary analogowe dzielą miejsce z małym ekranem cyfrowym, który wyświetla dane podróży.
Wrażenia z jazdy
Producent nie daje zbyt wielu możliwości wyboru silnika, a raczej wcale go nie ma. Nissan Navara posiada jedynie jeden wariant silnikowy i jest to jednostka diesla 2.3 dCi w dwóch progach mocy 160 KM i 190 KM. Testowany egzemplarz był wyposażony w ten mocniejszy motor dyrygowany przez automatyczną skrzynię biegów.
Trzeba powiedzieć jasno – pickupy nie są stworzone do dynamicznej jazdy i nie można od nich tego wymagać. Nie mówię tu o amerykańskich potworach, które pod maską mają o kilka cylindrów więcej niż ich europejscy kuzyni. Europejskie pickupy zazwyczaj występują z silnikami diesla. Dlaczego? Bo są ukierunkowane na robienie kilkuset kilometrów dziennie z często zapakowanym po brzegi bagażnikiem. Wersje benzynowe mogłyby znacznie bardziej pociągnąć po kieszeni swoich właścicieli, którzy wymagają niezawodności i oszczędności na każdym kroku.
Taka duża „terenówka”
Połączenie 190 KM i auta o wadze przekraczającej 2 tony daje dość powolne przyśpieszenie. Pierwszą “setkę” osiągniemy w czasie około 11 sekund. Jest to dość blady wynik, jednak w tym przypadku to nie problem, gdyż potencjalnych nabywców kwestia przyśpieszenia interesuje najmniej. Gdzie więc szukać “luki”, gdzie pickupy spiszą się najlepiej? Przecież “hejterzy” pickupów zazwyczaj mają swoje busy, które również potrafią przewieźć towar i to pod szczelną blachą karoserii. No i nie trzeba przepłacać. Problem pojawi się wtedy, gdy towar trzeba będzie wwieść do lasu po błotnistej drodze zaraz po ulewnym deszczu.
I tu przechodzę płynnie do głównej zalety płynącej z posiadania pickupa – wszędobylstwo. Nissan Navara terenu się nie boi. Oczywiście, nie ma tu na myśli jakiś “hardcorowych” wertepów, gdzie poradzą sobie tylko najbardziej wypasione customy. Jednak kiedy przyjdzie nam zjechać z asfaltowej drogi, a błoto zacznie bryzgać po szybach, na twarzy kierowcy zapewne namaluje się uśmiech. Dołączenie napędu przedniego, reduktor czy blokada tylnego mechanizmu różnicowego to te funkcje, które pomogą nam w trudnych warunkach. Nawet bez specjalistycznego ogumienia Nissan Navara sprawnie wygrzebywał się z grząskiego terenu.
Pickup równie dobrze radził sobie w bardziej cywilizowanych warunkach. Jazda po mieście co prawda może sprawiać problemy z uwagi na gabaryt, jednak widoczność z wysokiego samochodu jest świetna. Po przejechaniu 100 km tylko po ulicach Warszawy, spalanie wynosiło 12l/100 km. Trasy pozamiejskie pokazały, że silnik diesla w Navarze nie jest pazerny i przy normalnej jeździe można zejść poniżej 7 litrów na 100 km.
Największą bolączką Navary pozostają autostrady i drogi szybkiego ruchu. Tam nie dość, że spalanie przekroczy 10 litrów to i komfort jazdy jest skutecznie kastrowany przez słabe wyciszenie wnętrza. Powyżej 120 km/h jest dość głośno. No cóż pickupy niewiele sobie robią z zasad aerodynamiki.