Pod koniec maja bieżącego roku pisałem o wprowadzeniu G-SHOCK GA-V01 do sprzedaży. Interesująca pozycja w świecie czasomierzy… lifestylowych. A z pewnością kultowa. Miałem okazję nosić go na nadgarstku przez jakiś czas. Jedno jest pewne – nie jest to zegarek dla każdego.

Jakiś czas temu testowałem G-SHOCK DW-H5600. Przyjemny zegarek, raczej z tych bardziej eleganckich produkcji tej marki. W przypadku GA-V01 mówimy zupełnie innym stylu. Przynajmniej tak uważam. Prezentowany w tym artykule model bardziej kojarzy mi się z „prawdziwym” G-SHOCK’iem, a więc niezniszczalnym zegarkiem. Oczywiście, nie planuję po nim jeździć czołgiem. Pytanie: komu będzie pasował ten model? Wydaje mi się, że nie jest to takie oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Zanim jednak wysunę pewne wnioski, przyjrzyjmy się bliżej „bohaterowi” tej publikacji.

CASIO G-SHOCK GA-V01 w czterech odmianach. Ja testowałem srebrną
Konkretnie mowa o modelu GA-V01A-8AER, który cechuje srebrna obudowa oraz tarcza. Do tego mamy białe wskazówki oraz dodatkowe informacje wyświetlane na czarnych elementach tarczy. Może być po zmroku doświetlana jasnym światłem. W przypadku tej „kolekcji” możemy kupić jeszcze trzy inne wersje: z czarną kopertą i czarną tarczą, w wersji żółto-zielonej oraz fioletowej.
Narazie pomijam temat kolorystyczny, by przyjrzeć się bliżej całokształtowi. Przede wszystkim niezależnie od wariantu, łączy je jedno: trwałość i wysoka odporność na uszkodzenia. Wydaje mi się, że niezależnie od tego czy ktoś jest fanem zegarków czy też nie, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, czym cechują się produkty oznaczone nazwą Casio G-SHOCK. A wszystko to zaczęło się w 1983 roku, kiedy wprowadzono do sprzedaży DW-5000C. Faktem jest jednak to, że GA-V01 to totalnie inny pod kątem wizualnym model.

Dużym zaskoczeniem, przynajmniej dla mnie, jest to, że w tym przypadku nie ma charakterystycznego połączenia paska z kopertą. Tu wymyślono coś innego. Górna część jest wykonana z dwóch elementów. To jednocześnie pasek i osłona mechanizmu. Zerknijcie w kierunku indeksów godziny dziewiątej i trzeciej. Widać tam połączenie elementów o których wspominam. Finalnie obie te części ukrywają mechanizm, co oczywiście wpływa na jego odporność na uszkodzenia. Pozostając przy tym temacie, zwróćcie uwagę na „zęby”, które nie tylko są indeksami podpowiadającymi nam aktualną godzinę. Mają one również chronić szkło oraz sprawiać, że zegarkowi nic się nie stanie po upadku czy uderzeniu. Pomiędzy tymi „zębami” umieszczono podziałkę minutową.

Casio G-SHOCK GA-V01 – rozmiar robi wrażenie
Zerknijmy w kierunku kwestii technicznych. To duży zegarek. Naprawdę duży. 49 mm szerokości, 58 mm wysokości, 19,6 mm grubości. To sprawia, że nie każdemu będzie pasował ten model. Trzeba mieć faktycznie spory nadgarstek, by GA-V01 nie wyglądał dziwnie. Kolejna liczba dotyczy wodoszczelności. Nie ma problemu, aby pływać i z nim nurkować, ponieważ zegarek cechuje się wodoszczelnością do 200 metrów.
W tym modelu mamy do dyspozycji wypukłe szkło mineralne, co jest według mnie rzeczą oczywistą, patrząc na obudowę. Mówimy więc o spójnej całości. Rzecz jasna, została zaprojektowana tak, by przyszły właściciel tego zegarka nie musiał martwić się o uszkodzenia np. podczas uprawiania ekstremalnych sportów. Nie można zapomnieć o przyciskach, które oczywiście również są odporne na uszkodzenia, ale dodatkowo całkiem wygodne podczas zmiany ustawień. Kolejna kwestia – widać „surowość” w postaci wszelakich śrub, które również mają zapewniać nas o solidności zegarka.

Producent zastosował pasek z podwójną sprzączką, który łączy się z tarczą w jedną całość. Nie każdemu się to spodoba, ale jest on wykonany z plastiku. Fakt, jest lekki i odporny na uszkodzenia (jak wszystko w tym zegarku), jednak odczucia z dotyku nie należą do najlepszych. Tandeta? Nie, aż tak to nie, ale z premium ten element ma niewiele wspólnego. Pozostaje jeszcze solidny, stalowy dekiel z grawerem Casio G-SHOCK RESIST. Są tam informacje o wodoodporności, pojawia się również konkretna nazwa modelu oraz informacja o 10-letnim czasie pracy na baterii.

Tarcza zegarka – trzeba się do niej przyzwyczaić
Patrzysz na GA-V01 i… czasami zastanawiasz się która jest godzina. Szczególnie w tej srebrnej wersji. Chyba w tym przypadku najgorzej dobrano kolory. Seledynowy, fioletowy, a nawet czarny pod tym względem wyprzedzają testowany przeze mnie model. Musisz serio „wysilić” mózg by dowiedzieć się, która jest godzina. Chyba ten model trzeba bardziej traktować jako biżuterię, a raczej element garderoby, niż typowy czasomierz. Szczególnie, gdy przyjrzymy się na wyświetlacze, które przypominają nieco… kosmitę. Przynajmniej mi. Z prawej strony zobaczymy nazwę dnia tygodnia, numer miesiąca czy aktualną sekundę – to zależy od nas. Z lewej natomiast widnieje aktualnie wybrana funkcja mechanizmu. Całe szczęście, że mamy do dyspozycji podświetlenie diodą LED, chociaż wydaje mi się, że działa ono nieco za krótko. Zapewne chodzi o oszczędność baterii.

Warto jeszcze wspomnieć o jednej ciekawostce dotyczącej wskazówek. Mowa o systemie Shock Release Hand, który ma za zadanie, a jakże, zniwelować efekt wstrząsów czy uderzeń. Nie sposób zauważyć, że duże wskazówki minutowe mogą być odporne na uszkodzenia. A tu przecież mamy styczność z G-SHOCK, a więc prawdziwym „twardzielem”. Wygląda to tak, że element ukazujący minutę nie jest połączony na stałe z osią wychodzącą z mechanizmu. Jak więc działa? Pomaga w tym pole magnetyczne. Finalnie takie rozwiązanie pochłania energię, która „pojawia się” w wyniku uderzenia, a to z kolei przekłada się na dużą stabilność pracy zegarka. W skrócie, wskazówka po uderzeniu może się przesunąć, ale samoczynnie wróci do właściwej pozycji, bez konieczności synchronizacji i samodzielnego ustawiania.

Podsumowanie. Kto wybierze ten zegarek?
Casio G-SHOCK GA-V01 to bardzo ciekawa propozycja wyposażona w mechanizm Casio Module 5751. Pod względem parametrów i rozwiązań jest to raczej podstawowy zegarek. Wskazuje nam czas, aktualną datę, umożliwia aktywację pięciu alarmów. Wydaje mi się jednak, że nie tylko w tym oczywistym celu został stworzony. Bardziej chodzi tu o kwestie wizualne. Model ten bardzo mocno rzuca się w oczy, a przecież testowałem srebrną wersję. Ciekawie musi wypadać np. fioletowa czy seledynowa, która robi to jeszcze odważniej. A co do odwagi, faktycznie, o ile srebrna czy czarna są raczej tymi stonowanymi, a więc bardziej uniwersalnymi wersjami, o tyle dwie pozostałe będą pasować raczej do odważnych i nietuzinkowych stylizacji.

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ wydaje mi się, że ktoś, kto kupuje GA-V01 raczej będzie sporadycznie patrzył w kierunku wskazówek, by sprawdzić czas. Tu chodzi o dopełnienie stylówki, która ma zwracać na siebie uwagę w każdym, nawet najmniejszym detalu. Wydaje mi się, że testowany przeze mnie zegarek będzie taką wisienką na torcie czy kropką nad i w przypadku codziennych, efektownych stylizacji. Oczywiście, nadal dostajemy ultra wytrzymały zegarek, bo przecież G-SHOCK to legenda i nic tego nie zmienia.

Pozostaje jeszcze jedna kwestia – rozmiar GA-V01. Nie oszukujmy się, to ogromny zegarek. Może nie jak modele od marki Vostok, ale wcale nie są mniejsze. To oznacza, że jeśli masz szczupły nadgarstek, raczej ten model będzie wyglądał w twoim przypadku nieco dziwnie. Weź to pod uwagę i najlepiej przeanalizuj to, jak zegarek wygląda „na żywo”. Tak czy inaczej, jeśli chcesz poznać szczegóły, odsyłam na stronę producenta: https://gshock.casio.com/europe/.
Warto jeszcze wspomnieć, że zegarek znajdziesz w Time Trend, na timetrend.pl oraz u partnerów handlowych dystrybutora marki Grupy Zibi SA.