Każdy, kto interesuje się motoryzacją wie, że symbol S8 oznacza najmocniejszą odmianę Audi A8. Tak było do momentu, kiedy ktoś wpadł na pomysł by dołożyć trochę koni i stworzyć auto klasy premium, które swymi osiągami będzie dorównywać supersamochodom. Przynajmniej jeśli chodzi o przyspieszenie do pierwszej setki. Dodano 85 KM i 50 Nm momentu obrotowego, niby niewiele, lecz teraz dzięki zawrotnej mocy 605 KM i 700 Nm auto jest najmocniejszą limuzyną stworzoną kiedykolwiek przez niemieckich inżynierów i nosi nazwę Audi S8 Plus.
Audi S8 Plus. PIERWSZE WRAŻENIE
Jak na limuzynę przystało samochód jest potężny. 5147 mm długości i aż 1949 mm szerokości robi wrażenie. Na zdjęciach nie wygląda na takiego kolosa, lecz na żywo budzi podziw. Nasza testowa wersja zdecydowanie przykuwała wzrok gdzie na parkingu obok Stadionu Narodowego stały same perełki, RS6, RS7, S3… i to w niecodziennych przepięknych kolorach. Wśród nich Audi S8 Plus. Czarny perłowy lakier, przyciemniane szyby i 21 calowe felgi, których wzór jest przypisany tylko modelowi z Plusem w nazwie. Cechą charakterystyczną mocniejszej wersji są także przyciemniane tylne światła, czarny grill, dyfuzor, bardzo subtelny spoiler oraz światła Matrix LED.
WNĘTRZE Z NUTĄ FANTAZJI
Trzymając kluczyk w dłoni wiedziałem, że to będzie niezapomniany dzień. Piękna pogoda, egzotyczne auto i tylko cztery godziny aby się z nim zapoznać. Oczywiście w tak krótkim czasie mogliśmy jedynie odbyć krótką przejażdżkę, bo przecież czekała nas jeszcze szybka sesja zdjęciowa.
Zasiadając we wnętrzu nie miałem cienia wątpliwości, że to droga zabawka, bardzo droga. Nawet laik by to stwierdził. Wystarczy dotknąć któregokolwiek z elementów wnętrza by upewnić się, że użyto tylko najlepszych i najdroższych materiałów. Przykuwa ciekawa kolorystyka, czarna podsufitka, a fotele przeplatają się z soczystą czerwienią pasów bezpieczeństwa oraz szwami, które tworzą pikowany wzór na siedzeniach. Całość robiła bardzo pozytywne wrażenie, bo prócz przepychu znalazło się tu miejsce na odrobinę szaleństwa. Nie muszę chyba wspominać, że panują tu iście królewskie warunki do podróżowania, lecz jak inaczej mogło być w aucie, którego cena przyprawia o zawrót głowy.
PRESTIŻ, KTÓRY KOSZTUJE
Audi S8 Plus w podstawowej wersji kosztuje 722 500 zł, zaś za naszą testówkę trzeba w salonie zostawić bagatela 887 180 zł. Oczywistym faktem jest, że wszystkie udogodnienia czy gadżety, jakimi dysponuje współczesna motoryzacja znajdują się na liście wyposażenia auta.
Jestem wielkim miłośnikiem muzyki, więc muszę wspomnieć o perfekcyjnie grającym audio Bang & Olufsen, które rywalizowało z pięknym akompaniamentem podwójnego układu wydechowego. W trasie wolałem słuchać muzyki, lecz na postoju czy w korkach dźwięk silnika robił na mnie jednak większe wrażenie. Wydech jest głośny, lecz w żaden sposób nie męczy podczas jazdy. Czy jest tak podczas długich podróży mogę tylko przypuszczać, ponieważ kilka godzin to zdecydowanie za krótko by powiedzieć coś więcej.
Do dyspozycji kierowca posiada oczywiście selektor trybów jazdy, więc sami możemy decydować, jaka charakterystyka pojazdu w danej chwili nam odpowiada. Nawet przy najbardziej agresywnych nastawieniach auto z Ingolstadt wciąż jest komfortowe i mimo ogromnych felg nie czułem się jak w aucie sportowym. Prawda jest taka, że Audi S8 Plus nim nie jest i nigdy nie będzie. Mimo ponadprzeciętnych osiągów pozostaje limuzyną, której głównym zadaniem jest bezpieczne, wygodne i szybkie pokonywanie autostrad. Przy wadze dwóch ton nie ma mowy o precyzyjnym pokonywaniu zakrętów, długie proste bez ograniczeń prędkości są dla niego najlepszym środowiskiem.
OSIĄGI SUPERATLETY
Pamiętam jak będąc nastolatkiem zastanawiałem się jakie to uczucie, kiedy po 4 sekundach wskazówka prędkościomierza wskazuje 100 km/h. Są to wartości zarezerwowane dla supersamochodów, które przyciągają wzrok niczym spacerująca parkiem piękna kobieta. Jeżdżąc po stolicy nie zauważyłem by ktoś nadmiernie odwracał za nami głowę. Tylko nieliczni zdawali sobie sprawę co drzemie pod maską.
Ośmiocylindrowy, podwójnie doładowany czterolitrowy silnik daje poczucie niesamowitej pewności przy wyprzedzaniu. Sprint do setki trwa uwaga – 3.7 sek., co jest wynikiem o 0.2 sek. lepszym od kultowego Lamborghini Diablo. Cała ta siła zapakowana jest w ekskluzywne nadwozie, które nie daje po sobie poznać, że jest demonem prędkości. Wciskając gaz w podłogę możemy mieć pewność, że po bardzo krótkiej chwili przekroczymy prędkość dozwoloną. Podwójne, dźwiękoszczelne szyby skutecznie izolują od otoczenia i ciężko nie patrząc na prędkościomierz ocenić szybkość z jaką się poruszamy.
Zakorkowana Warszawa jest jednak najgorszym miejscem dla tego potwora. Co prawda luksus jaki panuje w środku sprawia, że nawet zatłoczone uliczki nie irytują, lecz z niecierpliwością czekałem by opuścić miasto. Oczywiście ktoś powie, że można spokojnie i dostojnie toczyć się po okolicach, lecz szczerze – to nierealne. Wystarczy raz wdepnąć gaz w podłogę by się o tym przekonać. Maksymalnie prędkościomierz może zawędrować do 305 km/h i pewnie mało kto odważy się tyle osiągnąć, ale fajnie wiedzieć, że nie jest to standardowe 250 km/h. Żeby to sprawdzić najlepiej odwiedzić niemieckie autostrady, gdzie jak wiadomo niektóre odcinki nie mają ograniczeń prędkości.
SUPERLIMUZYNA DLA WYBRAŃCÓW
Pewnie w mniejszych miejscowościach Audi S8 Plus zrobiłoby furorę, lecz warszawiacy kompletnie nie zwracali na niego uwagi. Są przyzwyczajeni do ekskluzywnych aut i jedynie rasowy dźwięk wydechu był w stanie sprawić, aby ktoś odwrócił głowę.
Cóż, S8 Plus to mimo wszystko auto z innej bajki. Zarezerwowane dla najbardziej zamożnych, dla zwykłych śmiertelników jest jedynie niespełnionym marzeniem. Oczywiście zawsze znajdzie się ktoś, komu stylistyka nie przypadnie do gustu lub powie, że taka moc jest zupełnie niepotrzebna. Stworzone głównie dla indywidualistów, których zasobne portfele otwierają drogę do spełnienia każdej zachcianki. Nie wspomniałem o spalaniu, ale kto by się przejmował takim drobiazgiem, gdy cena auta jest równie szalona co jego osiągi.