Po ciepło przyjętym następcy Fenda R25BT, czyli modelu R27BT, producent postanowił nie spoczywać na laurach. Tym razem następcy doczekał się model R30BT. Już na papierze wygląda na to, że zmieniło się sporo, ale czy to wystarczy by godnie zastąpić poprzednika? Zapraszam na recenzję Fenda R40BT.
Wstęp i specyfikacja
O ile słuchawki są zwykle nieodzownym elementem stanowiska komputerowego, o tyle zestawy audio przez dużą część osób są uważane za mniej potrzebne. Są jednak ci, którzy przywiązują do tego elementu większą wagę niż „byle grało”. Jeśli należysz do tej grupy ludzi to wybór masz dość spory, zarówno w niskim budżecie jak i w wyższym. Bohaterzy dzisiejszej recenzji reprezentują raczej budżetową część rynku (co oczywiście nie znaczy, że są gorsze). Względem poprzedników zmieniło się dość sporo, choć na pierwszy rzut oka może się wydawać inaczej. Między innymi wzrosła moc wyjściowa zestawu, panel sterujący z prawej kolumny zniknął, dodano BT oraz złącze cyfrowe czy USB. Nie zabrakło pilota wzbogaconego o nowe funkcje. Zanim przejdę dalej, specyfikacja Fenda R40BT.
- Moc: 60W (2x30W)
- Pasmo przenoszenia: 40 Hz – 20 kHz
- Łączność: AUX (jack 3,5 mm), optyczne, USB, Bluetooth 5.0
- Wymiary: 160 × 282 × 203 mm
- Waga: 6.6 kg
Konstrukcja, jakość wykonania oraz obsługa
Jakość wykonania pozostała bez zmian. Dalej obecna jest obudowa wykonana z MDF’u z nałożoną czarną okleiną imitującą coś na wzór eko-skóry. Całość jest sztywna i solidna, nie mam uwag. Maskownice to także MDF okryte czarnym materiałem. Ich mocowanie nie budzi większych zastrzeżeń, trzymają się kolumn prawidłowo i o przypadkowym ściągnięciu nie ma mowy. Kolumny są konstrukcji dwu-drożnej a więc oznacza to że producent zastosował po jednym przetworniku nisko/średnio-tonowym oraz wysoko-tonowym na każdą kolumnę. Na prawej dodatkowo obecna jest plastikowa zaślepka a pod nią dioda sygnalizująca uruchomione źródło oraz dioda IR dla pilota bezprzewodowego.
Zabrakło panelu z potencjometrami który obecny był w poprzednim modelu. Ten przeniesiono na tył i okrojono z regulacji tonów niskich oraz wysokich. Pozostała tylko głośność główna, przycisk włącz/wyłącz oraz wybór źródła ukryty pod potencjometrem głośności. Przez to sterowanie tonami odbywa się za pomocą pilota, a wtedy należy ustawiać na słuch ponieważ wskaźników brakuje. Na tylnym panelu obecne są także wejścia czyli jack 3.5 mm, optyczne (TOSLINK) oraz USB. Obudowy kolumn są konstrukcji otwartej z otworem bass reflex ulokowanym z tyłu. Co warto wspomnieć to tylny panel ze złączami został wykonany z tworzywa sztucznego.
Akcesoria dołączone do zestawu to kabel łączący obie kolumny (na proste terminale zaciskowe więc łatwo go ewentualnie wymienić), kabel jack 3.5 mm > jack 3.5 mm oraz pilot zdalnego sterowania. Ten ostatni został wykonany z tworzywa sztucznego dobrej jakości. Funkcje jakie możemy za jego pomocą wywołać to między innymi zmiana źródła, regulacja poziomu tonów niskich/wysokich, regulacja głośności oraz wyłączanie/włączanie. Obsługa jest prosta a jego kształt jest wygodny.
Brzmienie Fenda R40BT
Odsłuch przeprowadziłem przy pomocy komputera stacjonarnego wyposażonego w kartę dźwiękową Audiotrak Prodigy Cube z Bursonem V5i. Połączenie z kartą odbyło się za pomocą kabla sygnałowego Unitek Y-C938BK.
Brzmienie wyraźnie ocieplone ze sporą ilością dołu. Ten jest dość niski co zaskakuje zważywszy na niewielkie rozmiary kolumn. Bas jest wyraźny i to nawet na niskim poziomie głośności. Nie brakuje także pasma górnego, to nie męczy i jest nadzwyczaj klarowne. Nie kłuje w uszy po dłuższym odsłuchu. Średnica lekko cofnięta względem pozostałych pasm co można odczuć w bardziej złożonych utworach. Separacja wypada poprawnie. Scena dość szeroka, szczególnie jeśli zapewni się kolumnom odpowiednią ilość przestrzeni. Wokal jest wyraźny i dość bliski. Poziom głośności jest wystarczający do nagłośnienia średniej wielkości pokoju.