135
Views

Kojarzycie to uczucie, gdy poznajecie świetną dziewczynę, umawiacie się z nią już kolejny raz i w końcu zaprasza was do domu, gdzie przypadkiem poznajecie jej siostrę i… opada Wam szczęka, bo siostra jest jeszcze lepsza? Nie? W sumie, ja też nie, ale mogę sobie wyobrazić, jak niezręcznie czuje się główny bohater. Oto Ford Puma ST-Line.

Ja poczułem się tak niedługo po teście Forda Pumy ST-Line z silnikiem 1.0 EcoBoost o mocy 155 KM. To auto mi się bardzo spodobało. Już podczas pierwszych jazd, które odbyły się w Maladze w styczniu zeszłego roku (te czasy bez Covid-19 – piękne wspomnienia), mała Puma bardzo przypadła mi do gustu. To auto jest takie… jakie być powinno. Trudno to opisać. Jasne, można się spinać, że nie wygląda jak pierwsza Puma. Można marudzić, że nie jest fajnym coupe, tylko modnym crossoverem. Bla bla bla… Jest crossoverem, bo crossovery się sprzedają – proste. Sęk w tym, że jest bardzo fajnym crossoverem i dobrze się nim jeździ. Do czego zmierzam?

Ford Puma ST-Line
Ford Puma ST-Line 1.0 EcoBoost 155 KM: Świetna, ale siostra jest fajniejsza

Sorry, nic z tego nie będzie…

No właśnie, Ford Puma w testowanej wersji to świetne auto. Ma dynamiczny silnik, świetną manualną skrzynię i bardzo przyjemny charakter. Wygląda nieźle i równie dobrze się prowadzi. Jasne, to 1.0 i trzy cylindry, więc można marudzić. Ale prawdę mówiąc, jeśli miałbym kupić taki silnik, niech to będzie 1.0 EcoBoost o mocy 155 KM, który naprawdę jedzie (od 0 do 100 km/h w 9 sekund i 200 km/h prędkości maksymalnej) i nie powoduje u mnie niekontrolowanego zgrzytania zębami. To po prostu bardzo dobre auto i tak uważałem, dopóki nie poznałem dojrzalszej, bardziej seksownej siostry – Pumy ST! Tym autem jeździłem miesiąc później i po prostu wyrwało mnie z butów.

Nie zrozumcie mnie źle. Puma w wersji ST-Line (jak i każdej innej, ale w tej jest najciekawsza) i z najmocniejszą wersją litrowej jednostki to świetne auto, ale kurczę, nie oszukujmy się. Kupując crossovera z segmentu B nie oczekujesz od niego komfortu, przestrzeni czy funkcjonalności, więc z pewnością chciałbyś spróbować czegoś więcej. Szczególnie, jeśli to więcej nie jest aż tak nieosiągalne. I znów powraca motyw dwóch sióstr. Jesteś młody, bez zobowiązań więc nie musisz się wiązać z jedną na całe życie. W porządku, może ją zranisz. Może usłyszysz kilka gorzkich słów, ale popatrz na jej siostrę! Kusi?

Ford Puma ST-Line
Ford Puma ST-Line 1.0 EcoBoost 155 KM: Świetna, ale siostra jest fajniejsza

Twoja siostra zawróciła mi w głowie!

Puma ST-Line jest jak dziewczyna, która modnie się przebrała i uwydatniła to i owo. Puma ST jest jak prawdziwa kobieta, która wie, że wygląda bosko i nie są jej potrzebne uwydatniające triki. Jasne, musisz się o nią bardziej postarać, zabiegać o jej względy, zaskakiwać ją. Ale ona nie zachowuje się jak primadonna i odwzajemni uczucia. Puma ST-Line z pakietem X lub Vignale i ze wspomnianym silnikiem kosztuje odpowiednio 107 550 oraz 117 700 złotych. To dużo. Skoro jesteś gotów tyle wydać, z pewnością wysupłasz dodatkowe złotówki, bowiem Puma ST z silnikiem 1.5 EcoBoost (też 3 cylindry) o mocy 200 KM z 6-biegowym genialnym manualem kosztuje 126 100 złotych. Myślisz, że nie warto? Pomyśl dwa razy…

Ford Puma ST-Line
Ford Puma ST-Line 1.0 EcoBoost 155 KM: Świetna, ale siostra jest fajniejsza

A jeszcze lepiej, przejedź się nią po torze. Po kilku szybkich okrążeniach wysiądziesz i wykrzyczysz do pierwszego lepszego dealera Forda: „Shut up and take my money!”

Ja miałem na to ogromną ochotę, ale nie dość, że w okolicy nie było żadnego dealera, to na dodatek nie mam kasy, więc problem rozwiązał się sam. Ale uwierzcie. Pumą ST jeździłem miesiąc po teście Pumy ST-Line z silnikiem 1.0 o mocy 155 KM i powiedzieć, że różnica jest odczuwalna, to jak nie powiedzieć nic. Po teście „zwykłej” wersji nawet w 20% nie spodziewałem się tego, co na torze potrafi pełna wersja ST. Nie jestem torowym wyjadaczem, więc pewnie nie wykorzystałem nawet w części potencjału tego auta. Mimo to prowadzenie, wyczucie, przyczepność, osiągi (6,7 do setki i 220 km/h) i najważniejsze – przyjemność i satysfakcja. To jest nie do pobicia i zdecydowanie warto dopłacić!

Puma ST-Line mi wystarczy! Chyba…

Jasne, tego nie neguję i powtarzam – Ford Puma ST-Line to bardzo dobre auto. Bardzo przyjemnie mi się nim jeździło i jeśli z najmocniejszą wersją silnika 1.0 EcoBoost byłaby dostępna z automatyczną skrzynią biegów (obecnie automat dostępny tylko z wersją 125 KM), miałbym mniejsze wątpliwości. Wtedy byłoby naprawdę wygodniej i spokojniej. Ale życie jest nie po to, aby ciągle iść na kompromisy i jeśli nie masz za pasem wieku emerytalnego, zaryzykuj. Skoro musiałbym mieszać lewarkiem zmiany biegów w aucie z silnikiem 1.0 o mocy 155 KM, wolałbym robić to z przyjemnością w modelu z silnikiem 1.5 o mocy 200 KM. Więc nie oszukujmy się. Różnica znacząca, prawda?

Podsumowanie
Czasami bywa tak, że producenci zapominają o kalkulacji i wprowadzają do oferty auto, które mocno miesza. Miesza na tyle, że inne pozycje stają się bezsensowne. W dobie mody na crossovery, popularność Fiesty ST może drastycznie spaść właśnie na rzecz Pumy ST. Puma ST z kolei może kraść tych klientów, którzy chcieliby trochę więcej i zamiast topowych odmian z silnikiem 1.0 EcoBoost o mocy 155 KM, wybiorą właśnie mocniejszy wariant. Oferuje on o niebo więcej zabawy i przyjemności, nawet kosztem komfortu i wyposażenia.
Zalety
Niezły wygląd jak na crossovera
Nieźle się prowadzi (jak na crossovera)
Sporo wersji do wyboru
Niezłe wyposażenie i jakość wykonania
Wady
Cenowo zbliża się do Pumy ST...
...i więcej dodawać nie trzeba!
7.8
Wynik
Kategoria artykułu
Motoryzacja

Możliwość opublikowania komentarza wyłączona.