Ubierasz się w oryginalny sportowy dres, zakładasz najlepsze i najdroższe buty do biegania, robisz zdjęcie na insta i… nie idziesz biegać. Ale co ma do tego Hyundai i20 N-Line? Sprzeczność wizualna z osiągami jest tu bardzo duża.
Hyundai i20 N-Line – wygląd zewnętrzny
Trochę za mocny wstęp? Może i tak. Myślicie, że na tego zgrabnego “kompakta” wyleje wiadro hejtu? Oj nie. Hyundai i20 N-Line to bardzo, baaardzo dobrze wyglądający samochód stworzony przez Koreańczyków. Jest to już trzecia generacja tego popularnego samochodu, ale teraz tak jakby konstruktorzy chcieli wszystkich powalić na kolana i powiem wam, że im się udało. Cały “lineup” od Koreańskiego giganta wygląda wręcz wybornie. Począwszy od i10 przez i30, na Santa Fe kończąc. Wszystkie samochody spod szyldu Hyundaia wyglądają zacnie i sprawiają wrażenie dopracowanych wizualnie. Mam tu na myśli bazowe wersje aut, a co będzie, kiedy postawiamy na te usportowione z charakterystycznym logiem “N” lub chociażby wizualne – “N-Line”? Czapki z głów.
Pomimo tego, że należę do grona “większych” chłopów, to nie mam problemów z kompaktowymi samochodami. Te czasem nawet sprawiają mi wiele radości swoją zbitą konstrukcją, która pozwala poszaleć jak gokartem. Jest jedno “ale”. Auto musi się dobrze prezentować, a wtedy nawet przymknę oko na osiągi.
Hyundai i20 N-Line mierzy 407,5 cm długości, 177,5 cm szerokości, 144 cm wysokości, 258cm rozstawu osi i wygląda świetnie! Nawet ten podstawowy biały kolor jest “wybaczalny”, bo dobrze komponuje się z czarnymi elementami tj. lusterkami, nakładkami progów, czarnym dachem itd. Ten samochód po prostu może się podobać. Wygląda młodzieżowo i drapieżnie. Osadzony na 17-calowych, dwukolorowych alufelgach wygląda wręcz zadziornie. Z tyłu, poza ciekawym wzorem lamp, mamy prawdziwy, podwójny wydech.
Hyundai i20 N-Line – wyposażenie wnętrza
Po tym teście stwierdzam, że Koreańczycy potrafią tworzyć funkcjonalne i ładne stylistycznie wnętrza samochodów. Hyundai i20 N-line dzięki pakietowi wyposażenia jest naprawdę bogato “dozbrojony”. To co może wskazywać na “usportowioną” wersję pojazdu to czerwone nici oraz dekor przy nawiewach i sportowy wybierak biegów. Co prawda, wnętrze i20 posiada w swoim repertuarze ogrom plastiku, jednak w tej klasie jest to normalne i akceptowalne.
Chcesz skonfigurować swojego Hyundaia? możesz to zrobić tutaj.
Usportowione fotele to bolączką dla ludzi tęższych lub posiadających szerokie plecy. W moim przypadku “skrzydełka” fotela wbijały mi się nieprzyjemnie w boki do tego stopnia, że musiałem ustawić fotel w taki sposób, by siedzieć w nienaturalny dla siebie sposób.
System multimedialny zasługuje w tym przypadku na najwyższą z możliwych ocen. Jest dopracowany, przez co działa szybko i intuicyjnie. Wyświetlacz kierowcy ma bardzo ładne grafiki i dobrą rozdzielczość. Mimo dużego wyświetlacza środkowego, nie zabrakło tutaj przycisków fizycznych, pozwalających na szybki dostęp do wymaganych opcji. Co prawda, na pokładzie nie mamy wgranej nawigacji, jednak ten “problem” przestaje mieć znaczenie w momencie, kiedy skonfigurujemy Apple Carplay/Android Auto. I tu uwaga – bezprzewodowo, co jest bardzo wygodne.
Wrażenia z jazdy
Jak widać po powyższych akapitach, Hyundai i20 N-line naprawdę mi przypadł do gustu. W tym momencie doszliśmy do punktu, gdzie można napisać, że “czar prysł”. Nie mam argumentów, gdzie mogę obronić sens stylizowania samochodu na bardzo sportowy, a jednocześnie pakowania do niego podstawowego silnika wolnossącego. Choć bardzo bym chciał, to nie potrafię.
Testowany egzemplarz był wyposażony trzycylindrowy silnik 1.2 MPI o mocy 84 KM i 118 Nm momentu obrotowego. Motor napędza przednią oś za pośrednictwem 5-biegowej skrzyni manualnej. Hyundai i20 N-Line z tym silnikiem rozpędza się do 100km/h w czasie, uwaga … 13,1s. Z taką zadziorną aparycją nie przystoi. Oj nie.
Chciałbym napisać, że pomimo słabego sprintu do “setki” silnik jest elastyczny, ale niestety tak nie jest. Wciśniecie pedału gazu musi iść w parze z mocną redukcją biegów, by samochód zaczął się odpychać. Każde przyśpieszenie bardziej przypomina toczenie się niż dynamiczny sprint. Zawieszenie jest umiarkowanie twarde. Przyjemnie wchodzi się nim w zakręty, gdyż przechylenia kabiny są znikome, co dodaje pewności kierowcy, nawet w ostrzejszych łukach.
Oczywiście przy tak słabym motorze, muszą znaleźć się pozytywy płynące chociażby z żywotności i oszczędności. Taka jednostka może okazać się bezawaryjna, nawet po zrobieniu olbrzymiego przebiegu, gdyż wolnossące MPI nie są wystawione na “nadwyrężanie” przez turbinę. W przypadku spalania, Hyundai I20 N-Line z silnikiem 1.0 MPI wypada całkiem nieźle. Podczas podróżowania po drogach krajowych możemy spodziewać się spalania rzędu 5,0-5,5 l/100 km. Jazda po drogach szybkiego ruchu będzie wymagała zużycia około 6,7l/100 km. Warszawskie korki to ponad 7l/100 km. Wciąż nie jest źle! Kierowca ma do dyspozycji 40 litrowy zbiornik paliwa.