Wnętrze choć twarde, to bardzo… przyjemne
Wsiadając do wnętrza Renegade przywita Was przestrzeń. Zdecydowanie jest tutaj ogrom miejsca – na nogi, nad głową. Przednia szyba jest wielka, a przy tym baaaardzo daleko od nas. Auto łączy tradycje amerykańskie i włoskie. Jest więc sporo twardych plastików, ale są one wkomponowane tak, że wcale ich nie zauważamy. Podoba mi się to, że czytelne zegary nawiązują do Wranglera, że kierownica jest taka… mięsista. Fajnie wygląda ta rączka przed pasażerem, która pozwala utrzymać się podczas jazdy w terenie. Jest także duży, 8,4-calowy ekran u Connect współpracujący z bardzo dobrym nagłośnieniem Beats. Wszystkie przełączniki (zarówno na kokpicie jak i kierownicy) są bardzo ergonomiczne. Szczerze mówiąc pokonując kolejne kilometry tym wozem (a było ich sporo podczas tygodniowych testów) ani razu nie irytowałem się na to, że coś we wnętrzu znajduje się w głupim miejscu, że jest niewygodnie, że trzeszczy. Nic z tych rzeczy. Jestem pod ogromnym wrażeniem, bo przecież to w końcu segment C, od którego cudów pod względem komfortu jazdy bym nie oczekiwał. A jednak!
