Ostatni tydzień miałem ogromną przyjemność spędzić z nietuzinkowym autem – Kia Stinger GT. Czemu tak właściwie przyjemność oraz czemu samochód ten określiłem mianem nietuzinkowego? Wszystkie „za” i „przeciw” starannie opiszę w tym tekście.
Kia Stinger GT – techniczne sprawy
Pojemność i typ silnika, moc, moment obrotowy | 3342 cm3, 366KM przy 6000 obr/min, 510Nm |
Napęd | na cztery koła |
Skrzynia biegów | automatyczna, ośmiobiegowa |
Masa własna | 1858kg |
0-100km/h | 5,5s |
Prędkość maksymalna | 270km/h |
Spalanie (mieszany) | 10,9l (producent) / 11,7l (pomiar własny) |
Spalanie (miasto) | 14,5l (pomiar własny) |
Spalanie (trasa) | 9,5l (pomiar własny) |
Design zewnętrzny
Trzeba przyznać, że Kia Stinger GT rzuca się w oczy już od pierwszego spojrzenia. Tym bardziej testowany egzemplarz w kolorze Neon Orange. Linia nadwozia od razu sugeruje, że mamy do czynienia ze sportową maszyną. Ten atencyjny liftback daje o sobie znać na każdym skrzyżowaniu. Jest to jednak całkiem spory samochód. 4,83 m długości, 1,87 m szerokości nie ułatwiają z pewnością manewrowania po ciasnym parkingu galerii handlowej. Parkowania nie ułatwia także rozstaw osi – 2,90 m i rozstaw kół wynoszący 1,56 m. Kia Stinger GT mimo „jedynie” 13 cm prześwitu nadal jest autem funkcjonalnym – nie straszne są jej wybrakowania polskiej infrastruktury drogowej.
Wnętrze? Tutaj już bez takich fajerwerków
Fotele przednie
Wnętrze Stingera GT nie jest już tak widowiskowe jak to, co widzimy przed otwarciem drzwi i zajęcia miejsca za kierownicą. W fotelu wykonanym ze skóry nappa. Posiada on pompowane boczki, regulację odległości od kierownicy, części fotela pod udami, odcinka lędźwiowego, wysokości czy przechylenia do pozycji leżącej. I wszystko sterowane elektrycznie. To od strony kierowcy, gdyż pasażer takiej skali regulacji już niestety nie ma. Brakuje regulacji pod udami czy pompowanych boczków. Fotele, zarówno u kierowcy i pasażera, są podgrzewane i wentylowane. Podgrzewanie posiada również tylna kanapa.
Królestwo kierowcy
Od pierwszych kilometrów przemierzanych Kią Stinger GT zachwyciły mnie analogowe zegary – coś, co niestety, pada ofiarą nowoczesnej motoryzacji. Wyświetlacz pomiędzy zegarami także nie pozostawiał wiele do życzenia. Mnogość wskazań – od spalania, poprzez temperaturę oleju, ciśnienie doładowania czy momentu obrotowego, aż do ukazywania nam, jakie przeciążenia działają na nas w trakcie przyspieszania. Sam wyświetlacz był wysokiej jakości: czerń była głęboka, a kolory żywe. Bardzo dobrą funkcjonalnością jest także Head-up display, który wyświetla nam na szybie podstawowe wskazania, takie jak prędkość czy ograniczenie na odcinku na którym aktualnie jedziemy.
Kierownica także podkreśla sportowy charakter auta. Uroku dodają także metalowe, niezwykle przyjemne w dotyku manetki zmiany biegów. Jest lekko spłaszczona od spodu. Obręcz kierownicy wykończona jest skórą nappa, a część, na której trzymamy dłonie, jest pokryta perforowaną skórą. Jest także podgrzewana. Na minus zaznaczyć muszę serce kierownicy wykonane z dosyć mocno rzucającego się w oczy plastiku. Wadą jest także dosyć mało intuicyjne sterowanie multimediami i wskazaniami z poziomu kierownicy. Tutaj przydałoby się lekkie przemodelowanie.
Pozostałe elementy układanki
Deska rozdzielcza wraz z wyświetlaczem jest najskromniejszym elementem całego wnętrza. Metalowe przyciski sterowania tym, co pokazuje się nam na wyświetlaczu, oraz dwa podświetlane pokrętła – jedno od głośności, drugie np. od przybliżenia mapy w nawigacji spełniają wrażenie solidnych. Panel sterowania klimatyzacją wykonany jest z plastiku, co nie oznacza jakiejś konstrukcyjnej ujmy – plastik jest przyjemny w dotyku i nie sprawia wrażenia tandety. Mało intuicyjne jest za to sterowanie klimatyzacją. Wyświetlacz, mimo dobrze zaprojektowanego oprogramowania jak i samego wyglądu, niestety ma parę wad. Między innymi brak możliwości jego schowania czy fakt jego umiejscowienia, które nie jest zbyt wygodne dla kierowcy. Aby go dosięgnąć, trzeba się trochę wychylić. Samo jednak oprogramowanie czy jakość obrazu nie pozostawia wiele do życzenia.
Tunel środkowy jest miejscem, którego projektanci nie robili jednak „na odwal”. Na jego początku mamy zgrabnie ukryty schowek. Znajdziemy w nim gniazdko pod zapalniczkę, wejście USB, wtyk mini-jack 3,5 mm oraz, co ciekawe, ładowarkę bezprzewodową w standardzie Qi, którą bez problemu naładujemy swój smartfon w przyzwoicie szybkim czasie jeśli tylko ten obsługuję tę technologię. Drugi ze schowków znajdziemy pod wymagającą naciśnięcia klapką. Znajdują się w nim dwa uchwyty na kubek. Napoje trzymane są pewnie i nie miotają się na boki podczas jazdy. Cały tunel środkowy wykończony jest metalem na wzór szczotkowanego aluminium. Prezentuje się to niezwykle gustownie, a sam metal daje bardzo przyjemne odczucia w dotyku. Obok tego schowka znajdziemy piękną dźwignię skrzyni biegów. Jest ona wykończona skórą. Całość mechanizmu zmiany trybu jest ergonomicznie zaprojektowana. Poniżej znajdziemy rząd przycisków sterowania m.in. układem start-stop, kamerami parkowania czy ciekawie zaprojektowane ustawienia wentylacji lub podgrzewania przednich siedzeń. Na końcu znajdziemy podłokietnik obszyty skórą. Na moje jednak oko jest on osadzony zbyt nisko i czasem brakowało możliwości regulacji jego wysokości z tego tytułu. Pod nim znaleźć możemy bardzo obszerny schowek.
Nagłośnienie i tylna kanapa
Tylna kanapa, tak jak i przednie siedzenia, obita jest skórą nappa. Na tunelu środkowym znaleźć możemy dosyć archaiczny panelik sterowania dwoma strefami klimatyzacji za pomocą pokręteł. Tylna kanapa jest podgrzewana, lecz bez wentylacji. Szybami sterujemy elektrycznie przy pomocy klasycznych przycisków na drzwiach.
System nagłośnienia dostarczyła firma Harman Kardon. Cały zestaw zawiera 15 głośników i ma moc aż 720 W. Brzmienie jest czyste, lecz z początku trochę brakowało mi w nim przestrzenności, a bas domyślnie daje o sobie znać aż za bardzo. Wysokie tony jednak nie kuły w uszy, średnie także nie wymagały okiełznania equalizerem. Jedynie niskie tony były zbyt wyraźnie nakreślone, co wymogło już na mnie zmiany w equalizerze. Poza tym – więcej minusów ciężko mi znaleźć. Jako plus zaznaczyć trzeba wykonanie samych maskownic głośników – piękne, metalowe elementy tylko dodawały klasy wnętrzu samochodu.
Za co najbardziej kochamy Kia Stinger GT? Za osiągi!
Przejdźmy więc do meritum całego tego zamieszania. Silnik 3.3 V6, podwójnie doładowany, z napędem na cztery koła. Do tego z jawnym romansem mocy z tylną osią, gdy przednia może tylko uspokajać delikatnie zapędy tyłu. A jest co uspokajać. 366 koni mechanicznych potrafi wszak nieźle nabroić. Układ kierowniczy – precyzyjny i surowy, szczery z kierowcą . Dokładnie czuje się każdy zakręt i nie ma się wrażenia, że samochód miałby z niego wypaść, gdyż auto wręcz klei się do asfaltu. Opony w rozmiarze 255 z tyłu i 225 z przodu na 19-calowych felgach nie dość, że wyglądają pięknie, to jeszcze bardziej wzmagają właściwości jezdne Stingera GT. Wszystkie te cechy idealnie ukazują Kię Stinger GT jako auto sportowe. Duża moc, napęd na cztery koła z prawdziwego zdarzenia, bardzo precyzyjny, dosłowny układ kierowniczy, dający uczucie pełnej kontroli nad autem. Do tego wydech, który w prezentowanym egzemplarzu miał dodatkową opcję zamknięcia lub otwarcia klapek. To dodatkowo nadawało wyjątkowego smaku jazdy Kią Stinger GT. Piękny dźwięk silnika V6 dobywający się zza naszych pleców. Odczucia z jazdy tym autem były niesamowite. Jedynym aspektem, który może niektórym delikatnie naruszać tą sielankę, jest sztucznie dobywający się z głośników dźwięk silnika. Ja jednak byłem w stanie to przeboleć, gdyż Kia Stinger GT rekompensowała to wszystkimi cechami, o których wspomniałem wyżej.
Recenzja ocierająca się o pełnoprawne dziennikarstwo z branży motoryzacyjnej. Tak trzymaj! ?
Gituwa fest