Wypadek Grosjeana podczas GP Bahrajnu wyglądał tragicznie i tak mógł się też skończyć, jednak ówczesny kierowca Haas F1 Team wyszedł z tego incydentu „jedynie” z poparzeniami. Teraz na jednej wystaw będzie można zobaczyć bolid, a raczej to, co z niego zostało.
Tragiczny wypadek Grosjeana, który zakończył się szczęśliwie
Podczas Grand Prix Bahrajnu, który odbył się 29 listopada 2020 roku, Roman Grosjean był kierowcą Haas F1 Team. Na pierwszym okrążeniu w jednym z zakrętów francuski kierowca amerykańskiego zespołu stracił panowanie i z ogromnym impetem wpadł w bandę. Uderzenie było tak silne, że pojazd został rozerwany na dwa kawałki, a następnie stanął w płomieniach.
Przeczytaj także: Audi kupiło udziały w zespole F1. Spekulacje potwierdzone.
Przez kilkadziesiąt sekund francuski kierowca znajdował się w kokpicie bolidu, który po prostu się palił. Na całe szczęście kierowca zdołał wydostać się z wraku o własnych siłach i przy pomocy służb uciec z dala od bolidu. Wypadek Grosjeana zamroził krew w żyłach wszystkim miłośnikom Formuły 1, kierowcom oraz członkom drużyn.
Tak wygląda wrak bolidu po groźnym incydencie
Kierowca Haasa wyszedł z całego zdarzenia w jednym kawałku i 36-letni kierowca może mówić o ogromnym szczęściu, ponieważ skończyło się na poparzeniach dłoni. Ogromną rolę w całym wypadku odegrała system Halo, który uchronił mężczyznę przed poważnymi obrażeniami czy nawet śmiercią. Wypadek Grosjeana był jednym z najgroźniejszych incydentów, jakie przytrafiły się na torach Formuły 1.
Teraz bolid, który brał udział w tym wypadku, zostanie wystawiony na wystawę podczas pierwszej, oficjalnej historii poświęconej Formule 1 w Madrycie. Formula 1 Exhibition zostanie się 24 marca.
Źródło: F1