Niestety, reprezentacja Polski zakończyła swój udział na Mistrzostwach Europy 2020. Zawiedzeni takim rezultatem są nie tylko kibice, ale przede wszystkim piłkarze i sztab szkoleniowy. Paulo Sousa, który na przygotowanie drużyny do Mistrzostw Europy miał pół roku, ma kontrakt ważny do końca eliminacji MŚ w Katarze. Czy powinien zachować stanowisko?
Nie tak to miało wyglądać…
Występ Polaków na Euro 2020 nie skończył się tak, jak tego wszyscy oczekiwaliśmy. Planem minimum było wyjście z grupy. Tą jednak zakończyliśmy na ostatnim miejscu z dorobkiem jednego punktu. W futbolu, do umiejętności piłkarskich trzeba dołożyć też szczęście i tego nam zdecydowanie zabrakło. Pierwsza bramka ze Słowacją padła po rykoszecie, gdzie piłka, odbijając się od słupka i pleców Wojciecha Szczęsnego wpadła do siatki. Mecz z Hiszpanami zakończył się remisem, chociaż był on do wygrania. Ostatnią szansą ratunku był mecz ze Szwecją.
Gol strzelony w drugiej minucie był w dużej mierze kwestią przypadku. Po wybiciu piłki przez Kamila Glika, po którym Isak upadł na murawę, piłka odbiła się od jego nogi, przez co Kamil Jóźwiak nie trafił w futbolówkę. Ta padła pod nogi Forsberga, który strzelił gola. Okazję na wyrównanie miał Robert Lewandowski, jednak dwukrotnie w jednej akcji, po strzale głową trafił w poprzeczkę. Nie mam zamiaru porażki Polaków tłumaczyć pechem, jednak odrobina szczęścia, a dziś szykowalibyśmy się na pojedynek z Chorwacją. Nasi piłkarze popełniali karygodne błędy, których moglibyśmy się ustrzec, ale Paulo Sousa zaczął tworzyć drużynę, która ma duży potencjał.
Sousa nie mógł skorzystać z kilku kluczowych zawodników
Sama gra reprezentacji Polski pozostawiała wiele do życzenia. Zarówno z przodu, jak i z tyłu. Nie sposób jednak pominąć faktu, że Paulo Sousa nie mógł skorzystać z wielu kluczowych i klasowych zawodników. Długo przed turniejem z gry wyleciało dwóch piłkarzy, którzy wydawali się pewniakami na Euro. Mowa tutaj o Jacku Góralskim i Krystianie Bieliku. Pierwszy z nich to prawdziwy walczak, który nie boi włożyć się głowy, tam, gdzie inni obawialiby się włożyć stopę. Paulo Sousa z pewnością skorzystałby z jego umiejętności w meczu ze Słowacją po kartce Krychowiaka czy decydującym spotkaniu ze Szwecją. Z kolei Bielik to piłkarz, który nie boi się grać do przodu. Jest rosły, silny i przede wszystkim potrafi grać piłką. A tego właśnie nam brakowało. Grzegorz Krychowiak lata swojej świetności ma już dawno za sobą. Bielik dałby nam jakoś na rozegraniu, którą nie raz pokazał, czy to w młodzieżowej reprezentacji Polski, czy w Derby County.
Nie można zapomnieć również o absencji Arkadiusza Milika i Krzysztofa Piątka. Ten pierwszy walczył o wyjazd na Euro 2020 do ostatniego momentu. Ostatecznie Paulo Sousa, sztab medyczny i sam zawodnik zdecydowali, że nie ma co ryzykować poważniejszej kontuzji. Z kolei Krzysztof Piątek z gry na Mistrzostwach Europy wypadł miesiąc przed turniejem, gdzie w ostatnim meczu sezonu złamał staw skokowy. Obaj Ci zawodnicy, pomimo wzlotów i upadków, są napastnikami z europejskiego poziomu, ogrywający się w najlepszych ligach świata. Z pewnością Jakub Świerczok to bardzo fajny człowiek, któremu nie ujmuję umiejętności, ale lepiej mieć w składzie napastnika strzelającego gole dla Olympique Marsylia czy Herthy Berlin niż Piasta Gliwice. Jestem pewien, że gdyby chociaż jeden z dwóch wymienionych napastników byłby wczoraj na boisku, mecz ze Szwecją wyglądałby zupełnie inaczej.
Na wszystko potrzeba czasu
Taktyka reprezentacji Polski jest niezmienna od lat – bronimy i jak się uda, to atakujemy z kontry. To sprawdza się z przeciwnikami, którzy przez większość czasu prowadzą piłkę. Spotkania, w których to reprezentacja Polski jest w większym posiadaniu nie są piękne. Atak pozycyjny nigdy nie był naszą mocną stroną i można było to zobaczyć, chociażby podczas tych Mistrzostw Europy. Mecze ze Słowacją i Szwecją można było wygrać, jednak zabrakło lepszego ogrania i zdecydowania.
Tak, można napisać, że kadra Adama Nawałki nie grała pięknej piłki, a doszła do ćwierćfinału Mistrzostw Europy 2016. Można napisać, że Sousa jest złym trenerem, że nawet Jerzy Brzęczek potrafiłby wyciągnąć jeden punkt. Okej, ale napiszmy też, że Adam Nawałka wprowadzał swoją wizję gry przez 5 lat. Od 2013 do 2018 roku był on trenerem reprezentacji Polski. Sam Brzęczek reprezentację Polski prowadził przez trzy lata. Paulo Sousa na przygotowanie zawodników i zmianę taktyki miał 6 miesięcy! W przeciągu trzech zgrupowań nie da się zbudować charakteru drużyny, zmienić jej nastawienia czy wprowadzić swojej taktyki. Nie zrobiłby tego nawet Sir Alex Ferguson.
Paulo Sousa ma pomysł i powinien go realizować
Paulo Sousa ma szansę zmienić oblicze polskiej piłki reprezentacyjnej. Ma wizję, ma wiedzę, umiejętność i z pewnością nie brak mu pasji. Ktoś, kto chociaż raz oglądał vlogi Łączy nas piłka, może to potwierdzić. PZPN nie ułatwił Portugalczykowi sprawy, piłkarzom też nie. Zmiana trenera sześć miesięcy przed turniejem obarczona jest dużym ryzykiem. To może wyjść lub nie. W naszym przypadku po prostu nie wypaliło. Zmiana trenera co trzy miesiące nie stworzy nam drużyny, która będzie mogła odnosić sukcesy. Rzymu nie zbudowano w rok, reprezentacji też nie zbudujemy w tak krótkim czasie.
To nie jest tak, że nie mamy klasowych piłkarzy. Robert Lewandowski to światowy top, Piotr Zieliński to niesamowicie wyszkolony pomocnik. Nasi obrońcy grają w mocnych europejskich klubach. Młodzi zawodnicy powoli stają się ostoją swoich klubów – Moder i Bednarek ogrywają się w Premier League, Kozłowski może zaraz trafić do Dortmundu czy Barcelony. Puchacz wyjechał do Niemiec i na następnym zgrupowaniu z pewnością będzie o dwa poziomy wyżej. Porażka mentalnie też może dobrze na nich zadziałać. Sam Wojciech Szczęsny powiedział, że podejście drużyny było zupełnie inne po pierwszej porażce z Senegalem na MŚ 2018, a Słowacją. Po kompromitacji trzy lata temu wszyscy zawodnicy byli zrezygnowani, po meczu ze Słowacją wiara w pozytywny wynik była niesamowicie wysoka. Mentalne podejście jest niezwykle ważnym aspektem w sporcie. A wszystko zaczyna się od trenera i jego podejścia. Sousa potrafi podnieść drużynę, co widać było w Sewilli.
Polski bramkarz podkreślił jeszcze jedną ważną rzecz. Mentalność Portugalczyka w stosunku do zawodników. Każdy polski trener czuje respekt do takiego zawodnika jak Robert Lewandowski. Nie ze względu charakteru kapitana reprezentacji Polski, a jego osiągnięcia. Lewy to światowy top, piłkarz grający o najwyższe cele w klubowej piłce. Jerzy Brzęczek, którego największym sukcesem w roli trenera było zajęcie 5. miejsca w Ekstraklasie, z całym szacunkiem, nie jest w stanie go niczego nauczyć. Sousę nie obchodzi status zawodnika, jeśli ma zwrócić uwagę to, to zrobi. Portugalczyk sam grał na wysokim, światowym poziomie, wie, czego to wymaga. Tak zdobywa się szacunek największych piłkarzy. Wszyscy przecież pamiętamy słynny wywiad Lewandowskiego po meczu z Włochami. To osiem sekund ciszy było bardzo wymowne.
Co na to wszystko Paulo Sousa?
Żaden trener reprezentacyjny nie ma tego luksusu, co klubowy szkoleniowiec. Ten ma swoich zawodników dzień w dzień, wpaja im swoją taktykę i wizję gry, dlatego też zmiany trenerskie w klubowej piłce są tak powszechne. Czasem potrzeba miesiąca treningów, by piłkarze „złapali” o co chodzi. To nie działa w przypadku selekcjonera reprezentacji. Gracze do jego dyspozycji są dostępni czasami raz na pół roku, a zgrupowanie trwa tydzień lub dwa. Jest to strasznie krótki czas na przekazanie swojej myśli szkoleniowej. Jasne, odpadliśmy z turnieju, ale ten ostatni miesiąc może dać naszej reprezentacji zupełnie nową jakość. Przecież sami piłkarze wypowiadali się, że okres przygotowań do Euro 2020 był na niesamowicie wysokim poziomie. Zarówno pod względem treningów, ćwiczeń, jak i taktyki. Komentarze, że takiego czegoś nie było od bardzo dawna, już coś nam mówią.
Paulo Sousa na pomeczowej konferencji wyjaśnił, że w momencie podejmowania tego stanowiska, wiedział, że zatrudniający go Zbigniew Boniek niedługo kończy kadencję. Portugalczyk przyznał jednak, że ma nadzieję, że osoba, która zajmie miejsce „Zibiego” pozwoli mu na dalszą pracę z Biało-Czerwonymi. I w mojej opinii jest to bardzo dobra wiadomość, która napawa mnie optymizmem na przyszłość. Pozwólmy mu pracować, niech zmieni oblicze polskiej reprezentacji.
Może akurat dzięki niemu zaczniemy grać w ataku pozycyjnym i kto wie, może za rok w grudniu Polska będzie biła się z najlepszymi, jak równy z równym?
Zdjęcia: internet