Dziwne mamy czasy. Bardzo dziwne. Pandemia nie pozwala nam na komfortowy wypoczynek w hotelach. Dlatego też wiele osób zdecydowało się wykorzystać pojazdy typu kamper, który jest chyba dziś najbezpieczniejszym miejscem na nocleg poza domem. Ale czy wakacje w kamperze będą przyjemne? Volkswagen Grand California to jeden z takich pojazdów. Wybrałem się nim ze znajomymi na spontaniczną podróż w nieznane.
Sceptycznie podchodziłem do wypoczynku w ten sposób. Wstyd się przyznać, ale lubię wygody. Jak już mam gdzieś jechać i za coś płacić to chcę przede wszystkim czuć się komfortowo. Ot, wygodnicki typ. Dlatego test VW Grand Califorii był dla mnie w pewnym stopniu wyzwaniem. Czy uda mi się rzeczywiście wypocząć jeżdżąc busem, który ma sypialnię, kuchnię i łazienkę? Zadając sobie takie pytania grzechem byłoby nie zgodzić się na przygotowanie artykułu na temat takiego pojazdu. Zaznaczam jednak, że macie do czynienia z testem, który pod kątem kamperów jest totalnym amatorem. Tak, to mój pierwszy raz z tego typu pojazdem. Może to i lepiej? Inni amatorzy dowiedzą się na co zwracać uwagę, jakie są plusy, a jakie minusy takiego wypoczynku.
Volkswagen Grand California wygląd zewnętrzny
Odbierając auto do testów wiedziałem, że będzie to duży wóz. W końcu opiera się na Crafterze. Tak czy inaczej, kamper-van zaskoczył mnie swoim rozmiarem. Liczby są ważne, bowiem musicie pamiętać, że tak dużym samochodem nie zmieścicie się wszędzie. Przede wszystkim wysokość – 3094 mm sprawia, że zapomnijcie o podjeździe na McDrive. Długość, która wynosi 5986 mm również nie będzie sprzyjała w parkowaniu. O wjeździe do centrów miast lepiej zapomnieć. Szerokość wynosi 2040 mm, czyli również planując parkowanie myślcie raczej o dużych miejscach, aczkolwiek w tym przypadku nie ma tragedii. Dla przykładu, BMW X5 ma niecałe 4 cm szerokości mniej. Masa własna? 3102 kg.
Volkswagen Grand California ma delikatnie zmodyfikowaną część nad przednią szybą. Jest to spowodowane tym, że producent umieścił tam łóżko. Oczywiście widać tam również na przykład panele solarne, czy chociażby okno dachowe i klimatyzację. Patrząc na bok pojazdu, nad drzwiami przesuwnymi (do których trzeba użyć sporo siły) znajduje się spora markiza. Jej rozwijanie i zwijanie jest banalnie proste i pomaga w tym specjalna rączka, którą sprytnie ukryto za tylnymi drzwiami. Pod drzwiami jest wysuwany próg, który ułatwia wchodzenie do kabiny. Radzę zachować go w czystości, gdyż kamienie i wszelaki brud może po pewnym czasie uszkodzić mechanizm. Tylna, ale nadal boczna część, mam na myśli “okna” jest również delikatnie szersza. Pozwoliło to na uzyskanie większego rozmiaru łóżka. Z tyłu natomiast umieszczono bagażnik rowerowy na dwa jednoślady. Czyżby producent sugerował, że Volkswagen Grand California to kamper dwuosobowy?
Witajcie w domu, czyli wnętrze Volkswagen Grand California
Już na pierwszy rzut oka widać, że każdy centymetr kwadratowy tego samochodu jest przemyślany. Nie jestem jednak pewny, czy chciałbym, aby pod kątem kolorystycznym właśnie tak wyglądało wnętrze mojego kampera, który jakby nie patrzeć ma być domem na kółkach. Schowki, których tak na marginesie jest ogrom przypominały mi bardziej luki bagażowe z samolotu. Oczywiście, jest to kwestia gustu, absolutnie nie zamierzam tego podważać.
Wróćmy jednak do tego, co znajduje się we wnętrzu, bo jest o czym opowiadać. Zacznę od kokpitu, gdyż on jest tak naprawdę żywcem przeniesiony z Craftera. Krótko mówiąc, posiadacze samochodów z grupy VAG odnajdą się od razu, po zajęciu miejsca za kierownicą. Oba fotele posiadają indywidualne podłokietniki, długość siedzisk jest odpowiednia. Nie ma tu polotu i finezji, jest natomiast przemyślany kokpit, a to się liczy.
Wakacje w kamperze, czyli część mieszkalna
Odwróćmy się do tyłu (przy okazji tak, fotele są obrotowe), aby zobaczyć część… mieszkalną. Nad głową łóżko, które rozkłada się bardzo łatwo. Po prawej stolik, który również w prosty sposób można zdemontować i dwa miejsca dla pasażerów. Ale takich, których nie lubimy, ponieważ ich jedyne ustawienie można porównać do kąta 90 stopni. Są bardzo niewygodne, dlatego życzę powodzenia dla kogoś, kto będzie tam siedział podczas podróży liczącej więcej niż 300 km. Następnie po lewej lodówka, kuchenka i zlew. Po prawej prysznic i toaleta. Dalej duże łóżko. Oczywiście po drodze mijamy szereg szafeczek, schowków, półeczek.
Nie mogę zapomnieć o mnogiej ilości portów USB. We wnętrzu znalazł się nawet schowek z ładowaniem indukcyjnym. Plusem jest to, że na przykład w każdym oknie mamy zarówno roletę jak i moskitierę. Poszczególne elementy są świetnie spasowane, wykonane z bardzo dobrych materiałów. Oczywiście zdarza się, szczególnie jadąc po nierównych drogach, że na przykład talerze będą o siebie obijać. Ze sztućcami problemu nie ma, gdyż w przypadku testowanego modelu zostały umieszczone w fajnym, bardzo praktycznym etui. Lodówka jest bardzo pojemna. Nad nią umieszczono małą, w sumie taką dodatkową przestrzeń roboczą, kiedy to będziecie przygotowywali obiad.
O bezpieczeństwo dba milion różnych zaworów i bezpieczników. Czy jest sens o nich opowiadać? Wydaje mi się, że nie. Wiedzcie, że jest ich sporo i już. Trudno wymienić wszystkie akcesoria i ich rozmieszczenie nie wydając przy tym trzytomowej książki. Dlatego mam nadzieję, że się o to na mnie nie obrazicie. Ewentualnie zachęcam do zadawania pytań w komentarzach.
Mieszkanie w kamperze. Jak to wygląda?
Przede wszystkim należy wiedzieć o tym, że dostępne są różne typy kamperów. Ten, który oglądacie przy okazji lektury artykułu to kamper-van. Czyli po prostu mocno przebudowany dostawczak. Nie będę opisywał poszczególnych rodzajów, bowiem jest to temat na osobny tekst. Tak czy inaczej, Volkswagen Grand California nie oferuje ogromnej przestrzeni. Gdyby tak zamknąć cztery dorosłe osoby w nim na kilka dni, bo na przykład padałby deszcz to… mogłoby po jakimś czasie zrobić się klaustrofobicznie. Oczywiście to nie oznacza, że miejsca nie ma, bo wręcz przeciwnie, projekt wnętrza jest tak dobrze przemyślany, że można czuć się w nim komfortowo. Aczkolwiek nie jest jakoś wybitnie przestrzennie.
Plus za bardzo elegancki i świetnie wkomponowany panel do obsługi ogrzewaniem postojowym, klimatyzacją, czy na przykład ogrzewaniem wody. Dowiadujemy się z niego również o tym jaki mamy stan wody czystej, czy tej, którą należy zutylizować. Jeśli chodzi o odpady… twardsze, te mają osobny wskaźnik znajdujący się przy toalecie. Jest jeszcze jeden panel sterowania, który umieszczono pod fotelami pasażerskimi. Ja osobiście wolałem korzystać z tego wyżej, dotykowego.
W zależności od tego, czy nocujemy “na dziko”, czy na kempingu, możemy wybrać sposób ogrzewania. Pierwszy z nich wykorzystuje butle gazowe. Drugi z kolei prąd, ale w tym wypadku musimy być podpięci do zewnętrznego źródła zasilania. Właśnie wtedy też działa klimatyzacja wewnętrzna. W innym przypadku jej nie uruchomimy. Aha, gniazdka (te tradycyjne) też wtedy nie działają. Pozostaje więc używanie USB. Ogólnie woda nawet za pomocą gazu grzeje się bardzo szybko. Zbiornik o pojemności stu litrów w wystarczy na… no właśnie. To raczej kwestia indywidualna. Może być tak, że dwie osoby zużywają taką ilość w dwa dni. Może być też tak, że te sto litrów wystarczy na cztery dni dla czterech osób.
Z racji tego, że schowków jest ogrom, a do tego pod łóżkiem fajnie wkomponowano przestrzeń bagażową bez problemu “zebraliśmy się” w czwórkę na “długi weekend”. Co ciekawe, pośród nas były dwie kobiety! Krótko mówiąc to tak, jakby zapakować walizki sześciu chłopów. Co ja piszę, ośmiu!
Jedziemy na wycieczkę
Z racji tego, że Volkswagen Grand California miał zarówno toaletę, prysznic jak i kuchnię, można bez problemu spać “na dziko”. A miejsc takich jest ogrom. Wystarczy pobrać na przykład park4night, gdzie ludzie prezentują bardzo dużo fajnych miejsc w kraju i poza granicami. Panująca pandemia, pewna mała przeszkoda i kilka dni wolnych sprawiły, że wybraliśmy polskie dzikie parkingi. Przede wszystkim, sprawdziliśmy gdzie przez najbliższe dni będzie ciepło. Następnie uruchomiliśmy aplikację i ot tak wybraliśmy najpierw okolice Niedzicy. Dlaczego tam? A dlaczego nie? Właśnie to jest największa zaleta kamperów. Jedziesz tam gdzie chcesz, bo tak.
Widok zza okna, gdy budzisz się rano jest w takim przypadku wręcz idealny. Rzadko może takowy zagwarantować hotel. Rozsuwasz markizę, uruchamiasz grilla i masz wszystko gdzieś. Do tego wielu innych “biwakowiczów”, o ile mogę ich tak nazwać życzliwie rano przechodząc obok Ciebie życzy Ci smacznego, może pomóc w jakiejś sytuacji. To swego rodzaju społeczność, a podczas takich wyjazdów można nawiązać wiele fajnych znajomości. To zupełnie inny klimat i rodzaj wypoczynku. Początkowe sceptyczne podejście w moim przypadku przeobraziło się w zupełnie coś innego. Po prostu spodobało się mi na tyle, że chętnie wybrałbym się na taki wyjazd jeszcze nie jeden raz. Moim współtowarzyszom również.
Wakacje w kamperze Volkswagen Grand California
Przede wszystkim wakacje w kamperze będą odpowiednie dla kogoś, kto lubi przyrodę. Nie ma tu wygód znanych z hoteli. Jest za to cisza i spokój. O ile traficie na mało uczęszczane miejsce.
Z kwestii praktycznych. Wymiana butli jest bardzo łatwa. Producent zadbał o to, by Volkswagen Grand California był prostym autem w obsłudze. I przede wszystkim bezpiecznym. Nie musicie kombinować z rozsuwaniem łóżka, podpinaniem auta do zewnętrznych źródeł prądu i wody.
Wszystko jest bardzo łatwe w obsłudze i przemyślane. Stolik i dwa fotele umieszczone na tylnych drzwiach mogą być gotowe do używania po kilkunastu sekundach. Nawet zasuwanie rolet, które sprawiają, że zyskujemy stuprocentową intymność jest mega łatwe. Każda z nich ma magnesy, dzięki czemu szybko przyczepiamy je do metalowych elementów drzwi. Oczywiście, nie jest to tak wygodne jak w dużych kamperach zbudowanych od A do Z, ale przyczepić się absolutnie nie mogę. Serio, projektant tej zabudowy mocno postarał się o to, by użytkowanie praktycznie każdego elementu – od zwykłej szafeczki, po panel sterowania ogrzewaniem był łatwy i wygodny.
Czy spodoba mi się podróżowanie kamperem?
Wszystko zależy od człowieka. Od tego czy potrafi się zorganizować, czy lubi podróże autem, czy ma fajnych kompanów. Serio, czynników jest ogrom. Opróżnianie szarej wody i tych… grubszych nieczystości jest łatwe i zapewniam, nie pobrudzicie się przy tym ani trochę. Jazda Craft… Grand Californią jest przyjemna, aczkolwiek powyżej 120 km/h jest głośno. Wtedy też rośnie spalanie, aczkolwiek tak czy inaczej nie liczcie na mniej niż 10 litrów na setkę. W końcu wieziecie ponad trzy tony. A z bagażami i podróżnikami będzie jak nic 3,5. Zbiornik na paliwo ma 75 litrów. W praktyce powinno to oznaczać zasięg na poziomie 700 – 800 kilometrów. Pod maską pracuje dwulitrowy diesel, który generuje 177 KM i 410 Nm momentu.
Jeśli lubicie gotować, spędzać czas wolny przy grillu i podziwianiu widoków to uwierzcie, nie ma nic lepszego. Szczególnie tak dobrze wyposażonym autem z dynamicznym silnikiem i świetnie pracującym automatem. Super atmosfera, nawet na “dzikich miejscówkach”, obcowanie z naturą i wolność. Jedziesz tam, gdzie chcesz. Stajesz (prawie) tam, gdzie chcesz. Nikt Ci nie mówi, że masz się wymeldować. Nic, zupełnie (oczywiście przestrzegając prawo) nic Cię nie ogranicza. Serio, już się nie mogę doczekać kolejnej podróży.
Oczywiście nadal lubię hotele, gdzie masz gotowe pyszne śniadanka i wymieniane na bieżąco pościele, ale to dwie różne formy wypoczynku. Musisz spróbować obu. Ja spróbowałem pomimo sceptycznego podejścia i nie żałuję.