Niewiele jest na rynku aut, które przeczą dzisiejszym, chorym skąd inąd standardom i normom. Chodzi oczywiście o standardy ekologiczne i takowe normy. Producenci są zmuszani do oferowania samochodów hybrydowych, zelektryfikowanych itp. kosztem tych, które dostarczały emocje. Niedawno z żalem pożegnałem jednego z takich motoryzacyjnych mamutów. Volkswagen Touareg 4.0 V8 TDI był wielki, mocny, dostojny i imponujący. I już go niestety z nami nie ma.
Niedługo takie auta będziemy mogli oglądać w muzeum, podobnie jak wspomniane mamuty. Szkoda, że Volkswagen musiał się ugiąć pod naciskiem ekooszołomów (nie mam nic przeciwko poprawie jakości powietrza, pod warunkiem, że jest to robione z głową) i zdecydował się na wycofanie te jednostki napędowej z oferty. Zastąpiła ją – a jakże – odmianą hybrydową. A cóż to był za silnik! Wszystko w nim przeczyło wspomnianym normom i poprawności politycznej. Wielka pojemność, gigantyczna moc, osiem cylindrów, a to wszystko zasilane olejem napędowym. Coś pięknego!
Śpieszmy się kochać silniki Diesla…
Nie, nie jestem fanem silników wysokoprężnych. Szczególnie, jeśli na trasie jedzie przede mną biały dostawczak niewiadomej marki. Biały w domyśle, bo jego tył jest niemal czarny, a marka nieznana, bo wszystko zasłania chmura spalin z silnika, który radośnie leje wtryskami i pali pewnie 25 l/100km ropy. Ale kogo to obchodzi w samochodzie służbowym z kartą paliwową bez limitu? Nie, nie jestem fanem silników wysokoprężnych, ale doceniam ich aktualny poziom techniczny. To naprawdę rewelacyjne jednostki napędowe, które są czyste, wydajne, niezwykle sprawne i zapewniają rewelacyjną dynamikę przy niewielkim spalaniu. Wielu „speców” silniki Diesla momentalnie kojarzy z kopcącymi gruzami i zawalidrogami. Widocznie nie ma bladego pojęcia o tym, jak pracują nowoczesne jednostki tego typu.
A 4.0 V8 TDI w Touaregu to silnik fantastyczny. W sumie mało kto jest w stanie wyczuć, że jest to „ropniak”. Gdy jest zimny, pracuje nieco ciężej i głośniej, ale 4-litrowa jednostka dość szybko się nagrzewa i zaczyna pracować jak marzenie. Równo, cicho, niemal jedwabiście. Podczas spokojnej jazdy jest praktycznie niewyczuwalna i cichutko pomrukuje pod maską, ale gdy mocniej naciśniemy pedał gazu, pod większym obciążeniem rozlega się przyjemny bulgot V8-mki. Jasne, nie ma mowy o charakterystyce pracy benzynowej jednostki V8, ale tutaj również jest niezwykle przyjemnie. No i te osiągi.
Volkswagen Touareg i oszczędności?
Volkswagen Touareg to jeżdżący pawilon o masie około 2,3 tony. We współpracy z 8-biegowym automatem Tiptronic i napędem na cztery koła 4Motion ten kolos jest w stanie przyspieszyć od 0 do 100 km/h w czasie około 5 sekund. Prędkość maksymalna to 250 km/h. Oczywiście ograniczona elektronicznie. Spalanie? Wydawałoby się, że taki gigant lubi sobie wypić. Owszem, gdy będziemy deptać pedał przyspieszenia, spalanie może wzrosnąć nawet do 20 l/100km, ale spokojna jazda w trasie oznacza wynik na poziomie 9 l/100km. Jak się postaramy, zejdziemy znacznie niżej. Długa trasa? Na pełnym baku (75 litrów) przejedziemy bez problemu ponad 1000 kilometrów. Podczas zeszłorocznej prezentacji odświeżonego Touarega w Estonii, po wejściu do świeżo zatankowanego auta komputer pokładowy pokazywał zasięg 1450 kilometrów. Jak w ciężarówce!
Spalanie w mieście to około 11-12 l/100km podczas normalnej jazdy. Dużo? Nie zapominajmy, że pod maską pracuje 4-litrowe wysokoprężne i podwójnie doładowane V8 o mocy 422 KM z momentem obrotowym 900 Nm. Elastyczność jest bajeczna, dynamika również, zaś poczucie przyspieszenia, gdy ten kiosk na kołach wręcz unosi się i wyrywa do przodu – niezapomniane. Żal, że tego auta nie ma już w ofercie.
Volkswagen Touareg za pół bańki?!
Rozumiem oburzenie wielu, gdy słyszy cenę tego auta. Po doposażeniu w liczne bajery, Touareg z V8 pod maską ocierał się o barierę 500 000 złotych. Samochód dla ludu za pół miliona? Absurd? Jeśli usilnie będziemy trzymać się magii znaczka, można się z tym zgodzić. W końcu Volkswagen, mimo naprawdę dobrej jakości aut, nie jest marką premium, a taki poziom cenowy to daleko poza granicą oddzielającą marki premium od konwencjonalnych. To przecież pole walki Audi, BMW, Mercedesa, Porsche, Jaguara, Land Rovera, Lexusa czy Volvo. Zestawiać w jednej linii Porsche, Mercedesa, Land Rovera i… Volkswagena? Dziwne, prawda?
Ale zapomnijmy o znaczku i popatrzmy na to, co oferuje Volkswagen Touareg 4.0 V8 TDI. Mocarny silnik, świetny napęd, pneumatyczne zawieszenie, bajeczne wyposażenie, najnowocześniejsze systemy wsparcia kierowcy, mnóstwo gadżetów itp. Do tego mamy coś jeszcze. Mimo ogromnych gabarytów i rzucającego się w oczy wyglądu, Volkswagen Touareg oferuje kierowcy namiastkę prywatności, anonimowości i spokoju. W końcu to Volkswagen.
Żegnaj V8, witaj hybrydo…
Wysokoprężny silnik V8 wypadł z oferty Touarega i został zastąpiony przez układ hybrydowy w dwóch odmianach. Podstawowy układ bazujący na silnik 3.0 V6 TFSI generuje systemowe 381 KM. Odmiana wzmocniona trafia do wersji Touareg R i generuje systemowe 462 KM, a więc więcej niż testowane wysokoprężne V8. Ale czy ma lepsze osiągi? Otóż nie. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 5,1 sekundy, prędkość maksymalna jest taka sama, ale… spalanie wg. WLTP to magiczne (i nieosiągalne podczas normalnej eksploatacji na dłuższym dystansie) 2,7 l/100km, a emisja CO2 do atmosfery to 62 g/km. Silnik 4.0 V8 TDI emitował 195 g/km CO2. Już rozumiecie, o co chodzi z tą cała elektryfikacją i normami?