MINI Countryman Cooper S: Brakujące ogniwo

Teoretycznie, trzymając się schematu myślenia „specjalistów-gawędziarzy”, czyli internetowych marud, powinienem zjechać to auto od antenki aż po bieżnik. Że już nie jest mini, tylko MAXI, że to BMW w przebraniu, że tylko udaje itp. Ale wiecie co, stereotypy tak mnie interesują, jak fantazje Krystyny Pawłowicz. Mam je w głębokim poważaniu. Oto moje przemyślenia o MINI Countryman Cooper S.

MINI Countryman Cooper S
MINI Countryman Cooper S: Brakujące ogniwo

Mam wrażenie, że MINI Countryman Cooper S w odmianie ALL4, czyli z napędem na cztery koła, to najciekawsza propozycja w ofercie tego konkretnego modelu. Jasne, wygłodniali na pewno rzuciliby się na odmianę JCW, czyli John Cooper Works z 2-litrowym silnikiem benzynowym o mocy 306 KM (ten sam, co np. w BMW M235i) z napędem ALL4. Po części im się nie dziwię. Sam chętnie bym takiego sprawdził w akcji i widział w swoim garażu… jako 2 lub 3 auto.

MINI Countryman jako auto rodzinne?

Czemu nie?! Auto sprawdza się w tej roli rewelacyjnie, pod warunkiem, że wybierzemy odpowiednią wersję. Wspomniana odmiana JCW to świetna zabawka. Porywcza, angażująca i dająca mnóstwo frajdy, ale czy na co dzień to nie za dużo? Wiem, to brzmi jak marudzenie smutnego człowieka, ale podejdźmy do sprawy z rozsądkiem. MINI Countryman Cooper S w wersji ALL4 to idealne połączenie rozsądnych odmian w ofercie, z odrobiną sportu, zabawy i szaleństwa. To ogniwo, które łączy dwie części oferty tego modelu.

Gdybym kupował MINI Countrymana na pewno nie wybrałbym silnika 1.5 – bez znaczenia, czy benzynowego, czy wysokoprężnego. Taki silnik pasuje do samochodu z segmentu B, który ma napęd na przednią oś i całe swoje motoryzacyjne życie spędzi w mieście. A jak już przy napędzie jesteśmy, na pewno wybrałbym napęd ALL4. Po pierwsze – po prostu pasuje do crossovera i kropka. Jeśli to ma być auto rodzinne i do wszystkiego, od czasu do czasu wypada pojechać za miasto na piknik, a tam drogi bywają kiepskie. Po drugie, doceniłem ten napęd w zimowych warunkach. Gdy inni tracili trakcję nawet ruszając spod świateł, MINI dzielnie parło do przodu.

Jakbym miał wybierać auto dla siebie, rozważyłbym jeszcze 190-konnego dwulitrowego „ropniaka”, ale tylko ze względu na fakt, że często pokonuje sporo kilometrów w trasie i wtedy silnik Diesla pokazuje swoją wartość. Jeśli ktoś większość czasu spędza w mieście, testowe 2.0 o mocy 178 KM w zupełności wystarczy. Dynamiki nie brakuje – 7,3 sekundy do setki – a i spalanie jest znośne i bez problemu zamknie się w 8 l/100km w mieście.

Dla indywidualisty?

Niekoniecznie, choć wertując konfigurator MINI Countryman można się zgubić. Tam jest TYLE opcji, pakietów, dodatków i możliwości, że trudno znaleźć drugie dokładnie tak samo skonfigurowane auto. Możemy postawić na klasykę i nieco wtopić się w tłum – tak jak w przypadku testowanego egzemplarza. Możemy także nieco zaszaleć i wybrać np. zielony lakier, z białym dachem, naklejkami i wnętrzem w kolorze brązu. Sam spędziłem kilkadziesiąt minut konfigurując swojego „wymarzonego” MINI-aka. Wiadomo, cenowo wychodzi średnio, zaś wszystkie dodatki są dość kosztowne. Mimo to zawsze powtarzam w przypadku testu auta z segmentu premium: „Kto bogatemu zabroni?”.

To nie jest auto dla tych, którzy szukają najkorzystniejszej oferty, bo dla nich najlepszym wyborem będzie Skoda, Kia, Hyundai, Citroen etc. Ta oferta jest dla tych, którzy szukają auta nietuzinkowego, rzucającego się w oczy, ale jednocześnie bardzo praktycznego, pojemnego i uniwersalnego. Przez kilka dni, które spędziłem z MINI Countryman Cooper S ani razu się nie nudziłem. Kiedy chciałem, auto dawało sporo frajdy, kiedy wolałem odpocząć, było komfortowe. Czasami brakowało „kilku” koni mechanicznych. Niekiedy wolałbym twardsze zawieszenie. Bywało i tak, że było za mało miejsca z tyłu. Ale te sytuacja zdarzały się rzadko, a przez większość czasu było po prostu optymalnie.

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama