Gdy dostajesz propozycję przejechania się jeszcze prototypowym modelem BMW 545e, jako jeden z pierwszych dziennikarzy w Polsce, wszystkie plany chowasz do szuflady. Bez znaczenia, czy akurat tego dnia masz zaplanowany urlop, wizytę u komornika, czy też termin gastrologa swojej teściowej. Po prostu pakujesz walizkę i lecisz do Monachium.
Hybrydowa „piątka” ze znaczkiem M?
Tak, to hybryda. Zanim zaczniecie marudzić, że ekoświry wszędzie władują swoje lepkie paluchy, dajcie wyjaśnić. Nikt nie śmiał zbezcześcić Serii 5 ładując pod maskę litrowy silnik z dwiema turbosprężarkami. Tutaj mamy naprawdę prawilny napęd, który – co najważniejsze – radzi sobie z tym autem fenomenalnie. Tak, będę bronił tego napędu jak konstytucji, bowiem jego charakterystyka oraz (moim zdaniem) filozofia jest daleka od czystko ekologiczno-ekonomicznych przesłanek. Do rzeczy.
Jasne, głównym zadaniem hybrydy plug-in jest oszczędność oraz możliwość jazdy na samym prądzie po naładowaniu baterii. To się nie zmieniło i to działa bardzo dobrze. Na samej baterii o pojemności 12 kW możemy przejechać około 50 km. Jeśli bardzo nam się będzie śpieszyło, to na „elektryku” pojedziemy nawet 140 km/h. Pytanie tylko po co, ale mniejsza o to. Baterię naładujemy np. z przydomowego gniazdka (idealnie by było, jakby na dachu były panele = ładowanie za darmo), z ładowarki na parkingu podziemnym itp. Do pracy lub do domu możemy dojechać w ciszy, odpoczywając i cieszyć się komfortem. Jest także funkcja BMW eDrive Zone, która automatycznie włącza napęd elektryczny po wjechaniu do określonej strefy. Na razie działa to głównie w Niemczech i w kilku większych miastach Europy Zachodniej, ale kto wie, może zadziała i w Polsce.
Nie brzmi zachęcająco? Też tak przez chwilę myślałem, a gdy dostałem do testów prototypową odmianę z plakietkami M na nadwoziu, pomyślałem, że to nie przystoi. Hybryda z literką M? No bez żartów…
BMW 545e – z czym mamy do czynienia?
Zanim przejdę do literki M, kilka słów wyjaśnienia. Hybryda z założenia ma być oszczędna. Jest jednak inny sposób na wykorzystanie napędu hybrydowego. A nawet kilka. Zacznijmy od najważniejszego, czyli upalania. Systemowa moc napędu to 394 KM oraz 600 Nm momentu obrotowego. Zacnie, prawda? Tak, BMW Serii 5 w wersji 545e naprawdę zdrowo podaje i nie ma żadnych kompleksów. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h zajmuje 4,7 sekundy, ale liczby swoje, a wrażenia swoje. Ze względu na fakt, że oprócz benzynowej jednostki 3.0 R6 o mocy 292 KM, mamy silnik elektryczny, który generuje 109 KM oraz 265 Nm, wrażenia są nieco inne, niż w przypadku tradycyjnego napędu o takiej mocy. Silnik elektryczny działa jak „dopalacz” i każde wciśnięcie pedału gazu skutkuje natychmiastową reakcją. I to tak naprawdę „robi całą robotę” w BMW 545e.
Wiadomo, M5 jest wyznacznikiem, benchmarkiem i 545e nie może się do tego równać. Ale wrażenia są naprawdę zaskakujące. Literka M pochodząca z pakietu dodatków naprawdę tu pasuje.
Kolejnym celem zastosowania hybrydy, oprócz podstawowych zadań związanych z ekologią i ekonomią, oraz wspomnianym wyżej generowaniu uciech, jest poprawa komfortu jazdy. Przy spokojnej jeździe silnik elektryczny dba o to, aby ruszanie i przemieszczanie się było płynne i bez szarpania. Nawet po wyczerpaniu baterii, silnik elektryczny i tak dość często się „wcina” . Przykładowo przy ruszaniu z miejsca bezszelestnie odpala silnik spalinowy. Nie ma więc mowy o szarpaniu rozrusznika itp. Powolne toczenie się w korku czy manewrowanie po parkingu również odbywa się za pośrednictwem silnika elektrycznego, a to wiąże się z płynnością i ciszą.
Jak widać, zalet jest mnóstwo. Jasne, hybryda plug-in nie jest dla tych, którzy mieszkają w bloku i nie mają dostępu do żadnego punktu ładowania. W sumie zakup w takim przypadku mija się z celem, bo ładowanie takiego auta na szybkiej ładowarce czy też podczas jazdy (jest taka opcja), po prostu nie ma sensu. Ale wątpię, aby klient, który zdecyduje się na BMW 545e, wynajmował kawalerkę w bloku. Zakładam, że ma domek jednorodzinny z garażem. Ewentualnie ładne mieszkanie na eleganckim osiedlu z wykupionym miejscem w garażu z dostępem do prądu.
Minusy? Tak, są…
Po pierwsze, jeszcze go nie kupisz. BMW 545e trafi do sprzedaży w okolicach listopada tego roku. Po drugie, to trochę moje czepialstwo. Otóż podczas dynamicznej jazdy po krętych drogach w okolicach Monachium, miałem wrażenie, że auto jest nieco nerwowe na zakrętach. Nie była to walka z wiatrakami, ale czasami czułem, że dodatkowe baterie i osprzęt dają się we znaki. Seria 5 w hybrydowej odmianie odrobinkę przybrała na wadze, ale te dodatkowe kilogramy weszły „piątce” w bioderka i w niczym mi to nie przeszkadzało. Ba, dodawało uroku. Zresztą kto nie lubi dziewczyn o pełnych kształtach? Albo inaczej: kto lubi, ale wstydzi się przyznać?
No dobrze, to nie jest auto torowe, aby narzekać na kilka (naście, dziesiąt?) kilogramów. Podczas normalnej jazdy, do której Seria 5 jest stworzona tj. szybkie podróżowanie trasami ekspresowymi lub autostradami, BMW 545e spisuje się genialnie. Ma zapas mocy, dostarczy emocji i wkurzy niejednego kierowcą sportowego auta na trasie. Wystarczy mocniej wcisnąć pedał gazu. Spalanie?
Nie chcę bazować na danych producenta, bowiem są one niezwykle optymistyczne i nieco oderwane od rzeczywistości. Zresztą tak jest zawsze, gdy sprawdzamy takie dane w przypadku hybrydy. Nie oszukujmy się, spalanie na poziomie 1,7-2,4 l/100km (WLTP) to myślenie życzeniowe. Przy w pełni naładowanej baterii i delikatnej jeździe może uda się uzyskać 3-4 l/100km na pierwszych stu kilometrach. A potem? Niestety nie miałem okazji skupić się na wynikach spalania. Może kiedyś, gdy dostanę to auto na dłużej.