W życiu bym nie powiedział, że auto mające blisko 600 koni mechanicznych i przyspieszające do setki w 3,7 sekundy będzie tak oszczędne. Test Porsche Panamera 4S E-hybrid udowodnił mi, że można mieć samochód bardzo szybki, a przy okazji cechujący się niewielkim zapotrzebowaniem na paliwo.
OK, to ile pali? Nie powiem: „tyle, ile wlejesz”, bo skoro mówimy o hybrydzie to czas na proste i konkretne kalkulacje. Od razu zaznaczam, 2,2 – 2,8 na setkę, o których wspomina producent jest do zrobienia, ale w laboratoryjnych warunkach. Przy naładowanej baterii do pełna, która pozwala na przejechanie około 40 kilometrów, Porsche Panamera 4S E-Hybrid spala 4 – 5 litrów. Mówimy o pierwszych stu kilometrach. Co dalej? Dalej, a więc wtedy, kiedy akumulator się rozładuje, auto będzie spalało około 10 litrów. Na upartego, przy rozładowanej baterii, jadąc spokojnie osiągnąłem wynik rzędu 7,5 litra na setkę! Przypominam, mówimy o dużym i ciężkim samochodzie. Przecież Panamera w tej wersji waży blisko 2300 kg! Do tego pod maską czeka benzynowe V6 o pojemności 2,9 litra, które oferuje 560 KM i 750 Nm momentu. Mówię o mocy systemowej, a więc łącznej, którą oferuje silnik spalinowy i elektryczny.
Tylko tak się zastanawiam, czy faktycznie kogoś, kogo stać na Panamerę, interesuje to, czy auto pali 5, 10 czy 20 litrów? Testowana wersja w cenie bazowej to koszt rzędu 560 tysięcy złotych. Włączyłem konfigurator, dodałem kilka ciekawych opcji i cena wskoczyła w okolice 840 tysięcy złotych. Sam nie wiem, może chodzi o modę na bycie eco-friendly.
Bliski krewny 911, tylko bardziej praktyczny
Patrząc na najnowszą generację Panamery dochodzę do wniosku, że ma wiele cech wspólnych z 911-tką (również tą obecnie sprzedawaną). Tak naprawdę, spoglądając na linię boczną, gdyby tylko wyciąć tylne drzwi, wydaje mi się, że osoba mniej znająca się na motoryzacji uwierzyłaby, że patrzy na popularne coupe.
Pomijając moją bujną wyobraźnię, mogę śmiało stwierdzić, że Porsche Panamera 4S E-Hybrid wygląda świetnie. W końcu Panamera wygląda tak, że faktycznie mógłbym takim autem jeździć na co dzień. Poprzednia generacja w ogóle mi się nie podobała, natomiast ta jest rewelacyjna. Ogólnie, nie ukrywam, osoba, która konfigurowała prezentowany model ma dobry gust. Niebieski, rzucający się w oczy lakier, zielone zaciski nawiązujące do hybrydy. Oczywiście, wstawek informujących o tym, że macie hybrydową wersję Panamery jest znacznie więcej. Mam na myśli między innymi te, które umieszczono na przednich drzwiach. Sam napis na tylnej klapie („Panamera 4S”) również w kolorach zieleni chwali się tym, że jest to model eko. I według mnie faktycznie jest, bo nawet podczas dynamicznej jazdy to auto wcale dużo nie pali, a średnie spalanie nie podnosi się znacząco.
Dodajmy do tego ogromne, 21-calowe felgi aluminiowe, przyciemniane szyby, ogromne wloty powietrza na przednim zderzaku, wysuwany spojler (którego prawie wcale nie używałem, bo mi nie do końca przypadł do gustu) i cztery, wielkie końcówki wydechu, które „grają” obłędnie.
W nocy rozświetla się piękna, świecąca na czerwono listwa LED, która również może zmylić fanów marki, którzy będą myśleli, że jedzie przed nimi 911. Pozostając przy reflektorach, z przodu umieszczono duże, LED-owe „oczy”, które świetnie rozświetlają drogę w nocy. Oczywiście, są to światła dynamiczne, które aktywują drogowe tak, aby nie oślepiać innych użytkowników drogi. Słono dopłaca się za takie reflektory, ale uważam, że jest to jeden z podstawowych dodatków, które trzeba „zaznaczyć” w konfiguratorze.
Porsche Panamera 4S E-Hybrid – wnętrze
Jak myślicie, Panamera, skoro to auto sportowe, ma raczej mało miejsca, czy sporo, bo to przecież „911 z dodatkową parą drzwi”? Zaglądając do wnętrza i siadając w tych ultrawygodnych fotelach – zarówno z przodu, jak i z tyłu, byłem w wielkim szoku, jak dużo miejsca oferuje podróżującym ten samochód. Pamiętam jak z kolegą Damianem narzekaliśmy na to, że Audi S8 Plus było tak ciasne, a przecież była to limuzyna. Zupełnie inaczej było w Panamerze.
2950 mm rozstawu osi w wersji „klasycznej” i aż 3100 mm w wariancie „Executive” robi wrażenie. Czuć to tuż po zajęciu miejsc w kabinie. Co prawda w testowanym egzemplarzu mieliśmy do dyspozycji pięć pasów bezpieczeństwa, jednak w takim wypadku sugeruję, by autem podróżowały cztery osoby. Ustawiając fotel pod swoje preferencje, nawet wysoki kierowca nie będzie mocno „przeszkadzał” komuś, kto zasiądzie za nim. Pozostając przy tym temacie, Porsche Panamera 4S E-Hybrid to pierwsze auto, które faktycznie wręcz „wymuszało” ustawienie fotela zgodnie „ze sztuką”. Osoby, które miały okazję jeździć po torze będą wiedzieć o co mi chodzi. Tak, o nadgarstek na wieńcu kierownicy przy opartych plecach. Krótko mówiąc, fotel ustawia się wręcz „automatycznie” tak, aby wzorowo móc panować nad autem. W końcu te prawie 600 koni może i przez większość czasu jest uśpione, jednak czeka tylko na znak.
Oczywiście, Panamera, z racji tego, że to pełnoprawne Gran Turismo jest nie tylko sportowe, ale również komfortowe. Klimatyzacja czterostrefowa, podgrzewane cztery fotele, a przednie nawet wentylowane. Do tego dodajmy bardzo dobre wyciszenie i świetne tłumienie nierówności z racji regulowanego zawieszenia. Wnętrze jest bardzo luksusowe. Skóra, aluminium oraz ogromna ilość karbonu sprawiają, że użytkownik tego auta zdecydowanie wie za co zapłacił.
Jest świetnie, ale zdarzają się „rysy na szkle”. A raczej odciski palców.
W porównaniu do poprzedniej generacji, w centralnej części tunelu środkowego, a więc tej, na której widoczny jest drążek zmiany biegów usunięto fizyczne przyciski i zastąpiono je dotykowymi. Z jednej strony to dobre posunięcie, bo jeśli nie wybierzemy jakiejś z opcji nie zostajemy z zaślepką. Z drugiej natomiast piano black sprawia, że musimy przyzwyczaić się do tego, że tam wiecznie będą pozostawione odciski palców. Tak samo w przypadku ekranu dotykowego. Oczywiście, można z niego korzystać za pomocą pokrętła, jednak nie jest to tak wygodne jak w przypadku wybrania interesującej nas opcji dzięki dotyku. Tak źle i tak niedobrze. Wielki plus dla producenta za zostawienie klasycznego obrotomierza. Wokół mamy oczywiście nowoczesne ekrany, ale ten najważniejszy to tradycyjny zegar. Tak, przycisk uruchamiający auto również pozostał we właściwym miejscu, a więc z lewej strony kierownicy.
Ogólnie muszę znów pochwalić osobę konfigurującą auto. Czarne wnętrze (także podsufitka z dachem panoramicznym) świetnie łączy się z czerwonymi pasami bezpieczeństwa. Jest elegancko, ale i praktycznie, bowiem wszyscy dobrze wiemy, że ciemna skóra nie brudzi się tak szybko jak inne jej odcienie.
Sportowa czy luksusowa jazda? Wszystko zależy od naszego upodobania. Porsche Panamera 4S E-Hybrid się dostosuje
To chyba największa zaleta tego auta. Chcesz jechać spokojnie, delektując się muzyką, która wydobywa się z całkiem dobrego audio? Nie ma sprawy, zawieszenie pracować będzie tak, abyś czuł się komfortowo. Pomoże w tym zestaw Burmester, który gra mocno i czysto zarazem. A może jednak masz chęć na jakiś launch control oraz agresywne pokonywanie zakrętów? Żaden problem. Uruchamiasz program „Sport Plus”, auto staje się twarde, kierownica pracuje z wyczuwalnym oporem, aktywny wydech mruczy obłędnie, a Ty nawet nie wiesz kiedy, a musisz hamować, gdyż zaczynasz przekraczać dozwoloną prędkość. Przypominam, mówimy o samochodzie ważącym grubo ponad dwie tony.
Nie muszę chyba wspominać o tym, że Porsche Panamera 4S E-Hybrid prowadzi się wzorowo. To chyba najlepszy sportowy samochód, jakim miałem okazję jeździć. Mocno wyczuwalny, pozwalający na wiele, ale pilnujący kierowcy, aby nie przesadził. Gdy tylko przełamiemy barierę w głowie, Panamera zapewni nam taki zastrzyk adrenaliny, że nawet sobie nie wyobrażacie. Coś wspaniałego! I co ciekawe, auto jest naprawdę „oswojone”. Jeżdżąc nim czułem jakby to był po prostu luksusowy i bardzo szybki wóz. Zero jakiegoś stresu związanego z tym, że pod maską drzemie prawie 600 koni. To zaskakujące, gdyż miałem zupełnie inne odczucia jeżdżąc Mercedesem-AMG GT 4-door. W Panamerze odczuwalna jest przestrzeń, wygoda i spokój. W AMG z kolei całość mocno mnie przytłaczała. Dziwne, bo nie ukrywam – lubię auta z gwiazdą na masce.
Piszą co wrażeniach z jazdy, grzechem byłoby nie wspomnieć o bagażniku, który jest „ustawny”, jednak 403 litry pozwolą na zapakowanie zaledwie kilku walizek podręcznych. Dużo i nie. Zależy jak na to patrzeć.
Brać? Brać.
Hybrydowe Porsche Panamera 4S E-Hybrid w wersji bazowej jest droższe od modelu 4S (bez hybrydy) o… No zgadnijcie. 20 tysięcy? 50 tysięcy? Całe dziewięć tysięcy złotych za to, że zamiast 4,3 macie zaledwie 3,7 do setki. Auto jest nie tylko szybsze, ale faktycznie możecie być eko. O ile macie swój dom, panel solarny, który będzie ładował akumulator Panamery. To pozwoli wam na jazdę za darmo po okolicach. Zabraknie prądu? Zawsze jest 80 litrów benzyny w zbiorniku paliwa. Według mnie zakup Panamery 4S jest dziś nieopłacalny, skoro dodając „kilka złotych” dostajemy zdecydowanie więcej, lepiej, szybciej.
Odsyłam na stronę producenta. Pobawcie się konfiguratorem i sami sprawdźcie, ile będzie kosztować wyposażenie dodatkowe względem ceny bazowej.