Isuzu D-Max – roboczy pickup z krwi i kości

Są auta, które najnormalniej w świecie nie kupuje się dla wygody, prestiżu czy innych podobnych czynników. Nabywasz dany samochód, bo jest ci potrzebny do pracy. Jednym z takich wołów roboczych jest Isuzu D-Max, czyli pickup, który nie będzie błyszczał. Będzie ciężko pracował by wspierać właściciela podczas wykonywania codziennych, przeróżnych zadań.

W swojej karierze miałem okazję jeździć kilkoma pickupami. Był toporny, ale mocny Fiat Fullback, był pracowity Nissan Navara i elegant w gumiakach, czyli Mercedes-Benz Klasy X. Nadszedł czas na klasykę, która pracuje od 1963 roku, a więc oczywiście Isuzu D-Max. Japończyk dzielnie zdaje egzamin w niejednej jednostce straży pożarnej, pomocy drogowej, czy… wywrotki. Przedsiębiorstwo daje jednak spore możliwości stosowania indywidualnej zabudowy. Potrzebny jest mobilny warsztat, czy kamper? Nie ma problemu. Dziś skupmy się jednak na D-Max’ie z podwójną kabiną i z nieco bardziej “udomowioną” konfiguracją. Od razu przepraszam za brak moich zdjęć. Niestety, tak jak w przypadku CLS’a wszystkie filmiki i zdjęcia przepadły bezpowrotnie. Wykorzystałem natomiast fajne fotki ze strony producenta. Mam nadzieję, że rekompensują te braki.

Isuzu D-Max - roboczy pickup z krwi i kości

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama