Isuzu D-Max – roboczy pickup z krwi i kości

Są auta, które najnormalniej w świecie nie kupuje się dla wygody, prestiżu czy innych podobnych czynników. Nabywasz dany samochód, bo jest ci potrzebny do pracy. Jednym z takich wołów roboczych jest Isuzu D-Max, czyli pickup, który nie będzie błyszczał. Będzie ciężko pracował by wspierać właściciela podczas wykonywania codziennych, przeróżnych zadań.

Teren mu niestraszny

Isuzu D-Max oferuje 235 mm prześwitu, 30-stopniowy kąt natarcia i 25-stopniowy kąt zejścia. Mamy także 55-stopniowy kąt wjazdu i 60-stopniowy kąt zjazdu. Jeśli chodzi o trawers D-Max również wypada bardzo dobrze, ponieważ wynosi on 49 stopni. Jeśli jedziemy z uruchomionym napędem tylko na tył to możemy podczas jazdy, ale nie przekraczając 100 km/h uruchomić napęd 4×4, a więc przestawić się na tryb 4H. Tryb 4L, a więc reduktor wymaga od nas przełączenia skrzyni na N.

Pickup przeszedł delikatne modyfikacje silnika i tych obawiałem się najbardziej. Na szczęście niepotrzebnie, ponieważ 1.9 o mocy 163 KM i 360 Nm radził sobie w terenie bardzo dobrze. Moc wystarczająca zarówno podczas jazdy na asfalcie i poza nim. Oczywiście pomarudzić można na to, że 6-biegowa skrzynia automatyczna jest ospała, ale cóż – ten typ tak ma.

Warto dodać jeszcze słów kilka o spalaniu. No cóż, nie jest to rekordzista jeśli chodzi o ekonomiczną jazdę. Średnio dziesięć litrów na setkę. W mieście do dwunastu, w trasie dziewięć. Nie jest źle, ale też nie jest wybitnie dobrze. Nissan i Mercedes oferowały zdecydowanie lepsze wyniki.

Isuzu D-Max - roboczy pickup z krwi i kości

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama