Nissan Leaf – czy samochód elektryczy ma sens?

Samochód elektryczny jest w naszym kraju traktowany bardziej jako ciekawostka, niż produkt, który chcemy kupić. Raczej nikogo to nie dziwi. Technologia co prawda rozwija się bardzo szybko, jednak do perfekcji jej bardzo daleko. Miałem okazję przetestować jedno z takich aut. Trafił do mnie Nissan Leaf. Jeśli jesteście ciekawi jak minął mi tydzień z samochodem elektrycznym zapraszam do lektury artykułu.

Nissan Leaf to auto zdecydowanie do miasta. W trasę nie ma sensu się nim wybierać

Podróżując po kraju będziecie zmuszeni cały czas analizować trasę. Nie ma opcji na spontan. Jeśli myślicie, że możecie ot tak wsiąść do auta i pojechać przed siebie to się grubo mylicie. Z resztą, Nissan Leaf przypomni Wam, że jeśli nie chcecie wracać na lawecie, to lepiej sprawdźcie gdzie są ładowarki. Oczywiście jadąc gdzieś dalej myślcie o tym, czy musicie być na konkretną godzinę. Dlaczego? Ładowanie nawet z tych szybkich stacji trwa długo. Wystarczy wejść na stronę producenta by dowiedzieć się, że “Czas ładowania zależy od wielu warunków, w tym rodzaju i stanu ładowarki, temperatury akumulatora i otoczenia w miejscu użytkowania.”. Dodam jeszcze, że taki realny zasięg podczas jazdy autostradowej wynosi około 170 kilometrów. Patrząc na ilość ładowarek po drodze, robi się wesoło.

 

Ile trwa ładowanie Nissana Leaf?

To zależy od wcześniej wymienionych warunków, a także od źródła prądu. Przykładowo gniazdo elektryczne, które macie w domu naładuje samochód w… uwaga 21 godzin. Z kolei tak zwany wallbox o mocy 7 kW pozwoli na naładowanie akumulatora w 7,5 godziny. Najszybciej zrobi to ładowarka 50 kW. Od 20 do 80 procent naładujemy samochód w godzinę. O ile sprzęt będzie działał poprawnie, bo z tym jest różnie.

Nissan Leaf - czy samochód elektryczy ma sens?

Ile kosztuje jazda samochodem elektrycznym?

Wiecie, to zależy. Jeśli chcecie ładować auto z gniazdka elektrycznego to naładowanie baterii o pojemności 40 kWh powinno kosztować 22 zł. Oczywiście zakładając, że średnia cena za 1 kWh to 0,55 zł. Jeśli więc na baterii przejedziemy około 250 km wychodzi, że przejechanie 100 kilometrów kosztuje nas około 9 złotych. Fajne, prawda? Tylko kto będzie ładował samochód prawie dobę?!

Jeśli chcecie jednak ładować się szybko (o ile można tak to nazwać, bo o porównaniu do tankowania auta na benzynę, olej napędowy czy diesla nie ma mowy) trzeba skorzystać z tak zwanych szybkich ładowarek. Umożliwia to wspomniany wcześniej Greenway. Jeśli interesuje Was koszt jazdy samochodem elektrycznym korzystając z tego rozwiązania znów muszę to napisać: to zależy. Opcje są trzy. Pierwsza: nie płacimy abonamentu miesięcznego. Cena za 1 kWh wynosi wtedy 2,19 zł + 0,40 gr za każdą minutę postoju po 45 minutach. Jeśl więc auto będzie ładować się dwie godziny i powiedzmy będziecie mieli 20% auta rozpoczynając ładowanie będziecie musieli zapłacić 70 zł za prąd + 30 zł za postój. Mamy więc 100 zł za całość. Licząc, że przejedziemy na pełnej baterii 250 km uzyskujemy wynik na poziomie 40 zł / 100 km. Płacąc abonament miesięczny w wysokości 40 zł cena za 1 kWh spada do 1,59 zł. Za postój zapłacimy tyle samo, z tym, że zyskujemy dodatkowe 15 minut gratis. Płacąc miesięcznie 100 zł abonamentu prąd będzie kosztował 1,29 zł, a postój płatny rozpocznie się po 90 minutach. Super, prawda? Są też darmowe ładowarki np. przy sklepach Ikea. Niestety realnie naładowanie auta będzie wynosić około 6 – 8 godzin. Cóż, wesoło nie jest.

Nissan Leaf - czy samochód elektryczy ma sens?

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Reklama