To już (prawie) pewne – szykuje się nowy podatek od smartfonów, który dotknie większość z nas. Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zapowiedziało zmiany w tzw. opłacie reprograficznej. Na liście nowych „obciążonych” urządzeń znajdą się smartfony, laptopy, tablety i telewizory. Brzmi znajomo? Bo temat wraca jak bumerang.

1% więcej – brzmi niewinnie, ale boli
Nowa opłata ma wynosić 1% wartości sprzętu – ale tylko wtedy, gdy urządzenie ma co najmniej 32 GB pamięci wbudowanej. Czyli… praktycznie każde urządzenie dostępne dziś na rynku. Dla telefonu za 1800 zł to 18 zł podatku. A jeśli lubisz high-end i planujesz zakup za 5000 zł – dolicz 50 zł więcej. Proste.

Kto zapłaci podatek od smartfonów? Oficjalnie – nie my
Oficjalnie opłata ma dotyczyć producentów i dystrybutorów. Ale umówmy się – finalnie zapłacimy my, konsumenci. Ceny pójdą w górę, bo przecież nikt nie będzie dokładał z własnej kieszeni. Chociaż wiceminister Maciej Wróbel twierdzi inaczej: „To absurd i próba ochrony interesów korporacji” – mówi, odpierając zarzuty, że podatek spadnie na klientów.

Zmiany tuż za rogiem – budżet się ucieszy
Na razie trwają konsultacje społeczne, ale nowe przepisy są już właściwie przesądzone. Czy to oznacza, że podatek od smartfonów wejdzie w życie? Zmiany mają objąć 258 firm, a budżet państwa zyskać nawet 200 milionów złotych rocznie. I choć cel opłaty to wsparcie kultury, to przeciętny Kowalski raczej nie będzie zadowolony.
Sprawdź również inne nasze artykuły na temat smartfonów i urządzeń mobilnych.