Rynek motoryzacyjny zaskakuje i cóż, nie do końca jest sprawiedliwy. Tak przynajmniej mi się wydaje. Dlaczego? Ten sedan Suzuki Dzire kosztuje około 32 tysiące złotych. Nowy! Wiele osób zdecydowałoby się na jego zakup, jednak jak dobrze się domyślacie, to auto nie trafi do Europy. A szkoda, bo zaskakuje nie tylko ceną.
Odwiedzając stronę Suzuki.pl możemy zauważyć, że dziś najtańszym modelem jest Swift z 2024 roku, a więc mówimy o ofercie promocyjnej. Auto sprzedawane jest za 69 900 zł, co już wydaje się być bardzo dobrą ceną jak na europejskie standardy. Patrząc jednak na to ile kosztuje sedan Suzuki Dzire, a przypominam, mówimy o kwocie 32 800 zł, wiele osób może się zastanowić nad tym, gdzie leży haczyk. Cóż, auto zostało przeznaczone na rynek indyjski, który do najbogatszych nie należy. Mnie jednak zastanawia jedno: jak to możliwe, że tam się opłaca sprzedawać całkiem fajny i dobrze wyposażony samochód w takiej cenie?
Sedan Suzuki Dzire za 32 tysiące złotych. Brałbyś? No jasne, że tak!
Niektórzy mogliby za jedną, miesięczną wypłatę kupić sobie taki samochód, serio! A jednak, unijne przepisy „zniszczyłyby” to auto już na starcie. Wszyscy dobrze wiemy co wydarzyło się z Suzuki Jimny. Jeśli nie pamiętacie, to w tym artykule informuję jak japońska marka „ominęła„ przepisy europejskie. Bezsensowne, rzecz jasna. W skrócie: jako osobówka Jimny nie spełniał unijnych norm, natomiast, jeśli zarejestrowaliśmy go jako ciężarówkę, wszystko było okej. Wydaje mi się, że właśnie w podobny sposób zostałby uśmiercony na rynku europejskim Dzire, sedan Suzuki, który wyceniono na 32 800 zł.
Przyjrzyjmy się mu bliżej. Nie oszukujmy się, nie jest to luksusowy samochód ale nikt chyba tego nie oczekuje. Ot, taki Fiat Tipo ale na rynek indyjski. Co ciekawe, Dzire nie jest nowością. To hit sprzedażowy w Indiach, który doczekał się czwartej generacji. Dotychczas sprzedano ponad 2,7 mln egzemplarzy. Oczywiście, nie tylko w Indiach, ale również na Bliskim Wschodzie czy w Ameryce Południowej.
Dzire to zgrabny, niewielkich rozmiarów sedan (3995 mm długości, 1735 mm szerokości, 1525 mm wysokości). Spory grill, reflektory LED połączone chromowanym pasem, gdzie w centralnym jego punkcie ulokowano logo producenta. Do tego mamy 14-calowe felgi (nie, nie są aluminiowe) ale jeśli zdecydujemy się na lepszy pakiet, możemy cieszyć się kołami w większym rozmiarze. Fajnie wygląda tylna część auta. Na klapie bagażnika (jego pojemność to 382 litry) umieszczono niewielki spojler, który nadaje charakteru. Tuż pod nim chromowana listwa łącząca światła. Co tu dużo pisać – auto wygląda fajnie. A co z wnętrzem?
Deska rozdzielcza jest mi doskonale znana. Przypomina tą z nowych modeli marki Suzuki, które są dostępne w Europie. Jest więc zestaw klasycznych zegarów, 9-calowy ekran ulokowany w centralnej części kokpitu i, uwaga, możemy mieć bezprzewodowy Android Auto / Apple CarPlay, automatyczną klimatyzację, kamerę 360, elektryczny szyberdach, tempomat czy bezprzewodowe ładowanie telefonu. Oczywiście, wszystko zależy od wersji jaką wybierzemy. Pewnie teraz sobie pomyślisz, że OK, może i jest dobrze wyposażony i wygląda ładnie ale pewnie jak takie auto idzie na rynki „ezgotyczne”, możemy zapomnieć o bezpieczeństwie. A jednak, auto uzyskało 5 gwiazdek w teście NCAP! Mamy sześć poduszek powietrznych, kontrolę stabilności czy ochronę pieszych. I co? Kto jest debeściak?
Sedan Suzuki Dzire. Jaki ma silnik?
Klasyka. Zwyczajny trzycylindrowy silnik benzynowy o pojemności 1,2, który generuje około 80 KM. Ewentualnie możecie kupić motor zasilany gazem CNG, który ma 69 KM mocy. Jeśli chodzi o skrzynię biegów, są dwie opcje. Pierwsza to klasyczny, 5-biegowy manual. Ewentualnie drugą opcją jest zautomatyzowana przekładna, która również ma tyle samo przełożeń. Oczywiście, napęd tylko na przednie koła. Brzmi sensownie? Pewnie, że tak. Za te pieniądze?