121
Views

Pisałem tydzień temu o Paradoksie Fermiego i różnych teoriach, które starają się go tłumaczyć. Jedna z nich głosiła, że nie napotkaliśmy jeszcze żadnych śladów pozaziemskiej cywilizacji, ponieważ cywilizacje upadają, zanim zdążą znaleźć się na odpowiednim poziomie technologicznym. Powody upadków są najróżniejsze, od katastrof czysto naturalnych, aż po samozagładę. Wiemy jednak, w jaki sposób zabezpieczyć się przed zdecydowaną większością takich przypadków. Musimy jak najszybciej skolonizować inną planetę Układu Słonecznego. Musimy opuścić Ziemię.

W kosmicznej pustce

Katastrofy naturalne możemy podzielić na dwie główne kategorie. Na co dzień mamy do czynienia z tymi pochodzenia ziemskiego, takimi, jak trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, tornada, czy też pandemie i inne zarazy. Z nimi radzimy sobie nawet dobrze. Zazwyczaj nie da się całkowicie uniknąć ofiar, ale postęp oferuje nam choćby coraz większe możliwości przewidywania trzęsień ziemi. Żaden wulkan nie jest w stanie nas zaskoczyć tak, jak zaskoczył śpiących mieszkańców Pompejów. Mimo to nie powinniśmy tych zagrożeń lekceważyć, szczególnie jeśli pod uwagę weźmiemy fakt, że część z nich wywołujemy my sami. Ogromna ilość trzęsień ziemi w USA wzięła się z wydobycia surowców metodami ciśnieniowymi. Całe szczęście, że nawet wielkie koncerny zaniechały wydobycia, kiedy naukowcy po raz kolejny przedstawili dowody. W każdym razie ziemskie katastrofy naturalne mogą znacząco zmniejszyć populację ludzkości, ale musiałoby się wydarzyć coś naprawdę ekstremalnego, abyśmy stracili na przykład możliwość dalszego rozwoju.

Znacznie groźniejsze są niebezpieczeństwa przybywające z kosmicznej pustki, wśród których kawałki skały mogące uderzyć w planetę wydają się zaledwie śmieszną zabawką. Kojarzycie, czym jest promieniowanie gamma? To najbardziej śmiercionośny rodzaj promieniowania jonizującego, które w kosmosie emitowane jest głównie przez wybuchające supernowe i czarne dziury. W tej chwili prawie codziennie wykrywamy promienie gamma wędrujące nawet przez miliardy lat świetlnych, przed którymi broni nas tylko nasza warstwa ozonowa. Gdyby nie ona, życie Ziemi nigdy by nie powstało.

Warto jednak wiedzieć, że nasza warstwa ozonowa dobrze radzi sobie głównie z promieniowaniem ultrafioletowym emitowanym przez nasze Słońce. Z tego też powodu dobrze wymierzony i wyemitowany nawet kilka tysięcy lat świetlnych od nas rozbłysk gamma mógłby spalić ją całkowicie. Zostalibyśmy wystawieni na pastwę śmiertelnego promieniowania, które w krótkim czasie uczyniłoby naszą planetę jałową pustynią.

opuścić ziemię

Kopia zapasowa

Zagrożeń jest zdecydowanie więcej. Opuścić Ziemię powinniśmy również z powodów wynikających bezpośrednio z naszego rozwoju. Błękitna Planeta stanie się kiedyś przeludniona, niezdolna do wyżywienia wszystkich jej mieszkańców. Można oczywiście rozważać rozwiązania w rodzaju kontroli populacji, ale tego typu działania jedynie krępowałyby nasz dalszy rozwój. Jedynym, naprawdę skutecznym rozwiązaniem, jest właśnie skolonizowanie jakiejś innej planety. Być może Marsa, po jego uprzedniej terraformacji.

Innym zagrożeniem, którego źródłem jesteśmy my sami, jest samozagłada. Chociaż statystycznie żyjemy w najspokojniejszym okresie w historii człowieka, dysponujemy w tej chwili najbardziej śmiercionośnym arsenałem. Zgromadzone na Ziemi zapasy bomb jądrowych byłyby w stanie dosłownie rozerwać ją na kawałki. Najbardziej przerażające, że odpowiadać za to miałaby dosłownie garstka osób. Ułamek procenta całej populacji. Niemniej taki scenariusz jest prawdopodobny. Tym mocniej powinniśmy się starać, aby opuścić Ziemię, zanim coś takiego się wydarzy.

Wiecie, to trochę jak z kopią zapasową danych. Przechowywanie ważnych rzeczy tylko na jednym nośniku niesie ze sobą ryzyku utraty ich, kiedy coś się popsuje. Dwie kopie znacznie zmniejszają to prawdopodobieństwo. Dokładnie w ten sam sposób działa zachowanie przy życiu ludzkiej rasy. A ponieważ stworzenie kopii zapasowej wymaga właśnie skolonizowania innego kawałka skały, to nie mamy innego wyjścia.

opuścić ziemię

Drugi dom

Skoro już znamy konieczność stworzenia kopii zapasowej, należałoby pomyśleć, gdzie miałaby ona się znajdywać. W naszym układzie społecznym kandydatów jest kilku, ale na każdym z nich przed kolonizacją musielibyśmy wykonać prawdziwy ogrom pracy. W dodatku pracy, której nie znamy i do której nie jesteśmy w żaden sposób przygotowani. Słowo klucz to terraformowanie, czyli przeniesienie ziemskich warunków na planetę, która tych warunków nie posiada.

Najlepszym kandydatem jest w tej chwili Mars. Kolejne odkrycia łazika Curiosity upewniają nas, że Czerwona Planeta posiadała kiedyś wodę w stanie ciekłym, atmosferę, a być może także jakieś nieskomplikowane żywe organizmy. Ponadto Mars leży tak naprawdę niedaleko Ziemi. Co zatem musielibyśmy zrobić, by znów nadawał się do zamieszkania?

Przede wszystkim atmosfera i pole magnetyczne. Bez tego drugiego promieniowanie z miejsca zabijałoby wszystkie żywe organizmy, nawet jeśli planeta posiadałaby atmosferę. Potrzebowalibyśmy w jakiś sposób upłynnić skaliste jądro planety i wprawić go w ruch – następstwem byłyby ruchy tektoniczne, a ostatecznie otrzymalibyśmy magnetosferę podobną do ziemskiej. Później wystarczyłoby “tylko” uwolnić olbrzymie ilości dwutlenku węgla zagrzebane na planecie, a następnie zwiększyć jej temperaturę – otrzymalibyśmy samonapędzający się efekt cieplarniany, który w pewnym momencie pozwoliłby na istnienie wody w stanie ciekłym. Proste, prawda?

Oprócz Marsa istnieje jeszcze kilku kandydatów – są to głównie księżyce większych obiektów. Na Europie, księżycu Jowisza, już teraz istnieje woda w stanie ciekłym, ale zamiast tego problemem jest bliskość gazowego olbrzyma. Każdy kolejny obiekt daje nam nowe możliwości, ale również generuje nowe problemy, z którymi w zdecydowanej większości jeszcze nie jesteśmy w stanie sobie poradzić.

opuścić ziemię

To kiedy lecimy?

Wszystkie te rozważania pozostają na razie w sferze planowania, aczkolwiek poczyniono już pierwsze kroki. Już w roku 2020 NASA wysyła na Marsa kolejny łazik, którego głównym zadaniem ma być… produkcja tlenu. Konkretnie odzyskiwanie go z dwutlenku węgla. Przygotowania te mają na celu ułatwienie przyszłych misji załogowych – tlen posłużyłby nie tylko do oddychania, ale również do produkcji paliwa, co znacząco mogłoby zmniejszyć masę rakiety, a tym samym obniżyć koszty.

Prawdziwego terraformowania nie jesteśmy jednak w stanie teraz przeprowadzić. Nawet gdyby potrzebna technologia była dostępna, problemem byłyby pieniądze. Zapewne ludzie woleliby dalej marnować ogromne sumy na walkę między sobą, zamiast złożyć się na wspólny, tak bardzo konieczny do osiągnięcia cel. Nikt nie powinien mieć wątpliwości, czy powinniśmy opuścić Ziemię. Nikt nie powinien lekceważyć zagrożenia, które z kosmosu może nadejść zupełnie niespodziewanie. Szacuje się, że przez rozbłyski gamma tylko 10% wszystkich galaktyk może nadawać się do zamieszkania! Nie oznacza to jednak, że te 10% jest wolne od niebezpieczeństwa, ale że pojawia się znacznie rzadziej. Nie da się go jednak wykryć – promienie gamma lecą z najszybszą możliwą prędkością, czyli prędkością światła. Skolonizowana pobliska planeta znacząco zmniejsza prawdopodobieństwo całkowitej zagłady. Zainteresowanych tematem odsyłam do artykułu PopSci, który tłumaczy znacznie więcej aspektów tematu.

Tagi:
· ·
Kategoria artykułu
Nauka

Możliwość opublikowania komentarza wyłączona.