We wczorajszym meczu Lecha Poznań z Zagłębiem Lubin doszło do sporych kontrowersji. Wyrównująca bramka Ishaka została nieuznana, ponieważ piłkarz według sędziego, przy przyjęciu piłki pomógł sobie ręką. System VAR miał być ubezpieczeniem, a Szymon Marciniak gwarancją. Niestety, sędzia zdradził szokujący szczegół.
Kontrowersje w meczu Lecha Poznań z Zagłębiem Lubin
Wczorajsza kolejka Ekstraklasy zakończyła się zaskakującym wynikiem i kontrowersyjną decyzją. Lech Poznań podejmował u siebie Zagłębie Lubin. Drużyna Kolejorza, z racji tego, że gra w 1/16 Ligi Konferencji Europy, wystawiła na ten pojedynek zawodników, którzy nie grają regularnie. Niestety dla kibiców poznańskiej drużyny, wynik ten zakończył się porażką.
Przeczytaj także: Wiadomo, dlaczego Lewandowski odszedł z Bayernu
Zagłębie Lubin wyszło z dwoma zabójczymi kontrami, które ustawiły wynik spotkania. Lech wyrównał w 45. minucie, a w 86. minucie gola strzelił kapitan Poznaniaków, Mikael Ishak, jednak jego bramka nie została uznana, ponieważ sędzia tamtejszego spotkania, Łukasz Kuźma, zobaczył zagranie ręką w momencie przyjęcia piłki. Arbiter nie podbiegł nawet do monitora, który daje wgląd na system VAR. Dlaczego? Wszystko wyjaśnił Szymon Marciniak, który był sędzią wideo tego spotkania.
System VAR w Ekstraklasie jest wybrakowany
Arbiter, który wzorowo sędziował finał mistrzostw świata 2022, zasiadł podczas meczu Lecha Poznań i Zagłębia Lubin w busie i nadzorował pracę VAR. Okazuje się jednak, że nawet on nie wiedział, co się stało w sytuacji, w której padła wyrównująca bramka, ponieważ okazało się, że na popołudniowych meczach Ekstraklasy brakuje… kamer. W wywiadzie dla portalu „Weszło” Marciniak zdradził, że są „mecze małe” i „mecze duże”. Na tych małych, granych o 12:30 czy 15:00 brakuje kamer.
Sędzia nie krył swojej irytacji i przyznał, że wraca z meczu „wkur****y” i nie ma pojęcia, czy Ishak przyjął piłkę ręką, czy gol był zdobyty prawidłowo. Zdradził, że kamera z tyłu pokazywała, że ręka odegrała kluczową rolę w przyjęciu piłki, natomiast ta znajdująca się z przodu pokazała, że wszystko było zgodne z zasadami gry. System VAR nie miał pewności, dlatego też podtrzymano decyzję podjętą na boisku.
Z wypowiedzi arbitra wynika, że system VAR mógł korzystać z tych samych kamer, które widzą telewidzowie.
Źródło: Weszło