Jak to możliwe, że ta kobieta dostała mandat w wysokości 400 zł za palenie papierosów w aucie? Cóż, to bardzo proste. Carsharing to świetna opcja, gdy auto potrzebne jest „na już”, ale nie chcesz płacić za własny samochód. Wsiadasz, jedziesz, oddajesz. Proste. Tyle że w regulaminie zwykle jest jeden punkt, którego nie wolno lekceważyć – zakaz palenia w samochodzie. Nie chodzi tu o jakieś „prosimy nie palić”, ale o twardy zapis, którego złamanie może zaboleć… portfel.

Coraz więcej firm carsharingowych montuje w swoich autach czujniki dymu. I to nie takie, które reagują dopiero, gdy w środku zrobi się jak w zadymionej knajpie sprzed 20 lat. Te urządzenia wykrywają najmniejsze cząsteczki dymu papierosowego czy e-papierosowego. A gdy coś wykryją – kara jest automatyczna.
Jedna fajka, ponad 400 zł mniej
Pewna mieszkanka Berlina uznała, że zakaz zakazem, ale „przecież jak otworzy okno, to nic nie będzie czuć”. Wypaliła papierosa w aucie należącym do firmy Miles, przewietrzyła wnętrze i… uznała sprawę za załatwioną.
Kilka dni później z jej konta zniknęło 100 euro. Firma przesłała dowód – wykres ze wzrostem stężenia dymu w kabinie przez pięć minut. Dokładnie tyle, ile średnio zajmuje wypalenie papierosa. Kobieta przyznała się do winy w rozmowie z „Bildem” i przyznała, że czujniki są „tak czułe, że rejestrują wszystko”. Teraz ostrzega innych: nie ryzykujcie.

Technologia w służbie czystego powietrza
System, którego używa Miles, dostarcza Bosch. Czujniki badają rozmiar cząstek w powietrzu i porównują je z wzorcami dymu. Jeśli przez co najmniej 30 sekund poziom jest podejrzanie wysoki – urządzenie zapisuje czas i miejsce naruszenia z dokładnością do minuty.
Według rzeczniczki firmy, to odpowiedź na prośby klientów, którzy chcą wsiadać do czystych, neutralnie pachnących aut. Kara wynosząca ponad 400 zł za palenie papierosów w aucie wydaje się być sensowna, a jeśli pojawi się potrzeba dodatkowego czyszczenia – rachunek idzie do użytkownika.

Nie tylko Miles mówi „nie” papierosom
Inne firmy oferujące carsharing też egzekwują zakaz, choć nie zawsze montują czujniki.
- Cambio i Stadtmobil – zakaz palenia, ale kontrola „po staremu” (a czasem zgłoszenie do odpowiednich instytucji).
- Flinkster – możliwe czujniki, choć szczegóły są niejasne.
- Sixt – brak czujników, ale jeśli znajdą ślady palenia, doliczają koszty profesjonalnego czyszczenia.
Wspólny mianownik? Zero tolerancji dla dymka w aucie.

Wnioski proste jak filtr w papierosie. 400 zł za palenie papierosów w aucie to słuszna kara
Carsharing ma sens – to wygodne, szybkie i coraz popularniejsze rozwiązanie. Ale zasady są po coś. Operatorzy tłumaczą, że chodzi o komfort wszystkich użytkowników, którzy wsiadając do auta, chcą poczuć zapach… no właśnie, auta, a nie popielniczki.
Tak więc, jeśli wpadniesz na pomysł, by zapalić w samochodzie z wypożyczalni – pamiętaj, że to może być najdroższy papieros w Twoim życiu. I to nie tylko ze względu na zdrowie.
P.S. nie wiem czy pamiętacie, ale w ofercie Panek można było kiedyś wynająć Porsche 911 na minuty!