Budowa etui
Oczywiście, jak przystało na tego typu słuchawki, nie znajdziemy żadnego akumulatora, czy też złącza USB. Dlatego też Edifier TWS2 posiada specjalną stację ładującą, która przypomina małe zgrabne pudełeczko. Służy ono jednocześnie jako bank energii oraz etui. Jest plastikowe, solidnie wykonane, jednak mam wrażenie, że użyty podczas produkcji plastik może okazać się podatny na zarysowania.
Na górnej, otwieranej części etui znajdziemy złoty napis EDIFIER. Pod spodem zaś umieszczono nazwę urządzenia oraz wszelkie informacje na temat napięć podczas ładowania słuchawek. Na frontowej części etui znajdziemy trzy diody, które jak można się domyśleć sygnalizują poziom naładowania akumulatorów. Na tyle znajdziemy port służący do ładowania baterii. Niestety, szkoda, że nie jest to USB typu C, a jedynie microUSB.
Otwierana część została wyposażona w magnes, więc nie ma obaw, że etui otworzy się samoczynnie. Z resztą, same słuchawki również posiadają magnez, więc w miejscach przeznaczonych na ich trzymanie „siedzą” bardzo pewnie. W środku nie znajdziemy nic poza stykami ładującymi oraz oznaczeniami, jaka słuchawka powinna znajdować się w wyznaczonym miejscu. Pokrywa jest trochę luźna (możliwe, że jest to jedynie wada testowanego przez nas egzemplarza), jednak całość wydaje się na tyle solidna, że nie powinno z nią być problemu.
…”słuchawki również posiadają magnez” :))) MAGNES, kolego, magnes !